Politycy i historycy przypomnieli, że to właśnie Bismarck stał za polityką brutalnej germanizacji Polaków, w tym za Kulturkampfem, anty-polskimi deportacjami i podporządkowaniem szkolnictwa. W Szczytnie sprawa wywołała burzę na tyle dużą, że burmistrz zapewnił, iż „nie ma planów stawiania pomnika zbrodniarzowi”, a użyte w dokumentacji nazwy „są do zmiany”. Mimo tych wyjaśnień sam pomysł ujawnił groźną skłonność do estetyzowania postaci odpowiedzialnych za politykę wynaradawiania — skłonność, którą trzeba zatrzymać ustawowo, zanim stanie się normą.
Według relacji radnych i doniesień mediów, w materiałach dotyczących rewitalizacji parku im. Richarda Andersa przewidziano „Aleję Bismarcka” z fontanną i popiersiem „żelaznego kanclerza”. To nawiązanie do historycznego monumentu z 1911 r., który stał w tym miejscu przed II wojną światową; po 1945 r. został rozebrany, a popiersie — jak przypomina lokalna prasa — wrzucone do stawu. Odtworzenie układu z Bismarckiem miałoby mieć charakter „rekonstrukcji historycznej”, ale w przestrzeni publicznej symbol nie istnieje nigdy „tylko jako rekonstrukcja” — jest zawsze komunikatem wartości. A Bismarck jest w Polsce symbolem przemocy państwowej, germanizacji i pogardy wobec polskiej tożsamości, co potwierdza zarówno polska, jak i międzynarodowa historiografia.
To nie jest kwestia „różnych wrażliwości”. Bismarck odpowiadał za Kulturkampf — zorganizowaną kampanię podporządkowania Kościoła i uderzenia w polską wspólnotę w Prusach. Towarzyszyły temu deportacje dziesiątek tysięcy Polaków i Żydów polskich z prowincji wschodnich (1885), administracyjne wypychanie języka polskiego ze szkół oraz działania organizacji germanizacyjnych (jak Ostmarkenverein/Hakata). Protesty — od strajku dzieci we Wrześni po opór katolików — przeszły do historii jako symbole oporu wobec wynaradawiania. To wszystko nie są interpretacje, lecz udokumentowane epizody polityki państwa pruskiego i Cesarstwa Niemieckiego w epoce Bismarcka. Honorowanie tej postaci w polskiej przestrzeni publicznej stałoby się więc komunikatem o „normalizacji” przemocy symbolicznej wobec ofiar jego polityk.
Na ujawnione plany zareagował m.in. poseł Przemysław Czarnek, który przypomniał, że Bismarck był odpowiedzialny za brutalną germanizację Polaków i wezwał do przygotowania pilnej regulacji („ustawy antygermanizacyjnej”), uniemożliwiającej finansowanie z pieniędzy publicznych przedsięwzięć gloryfikujących twórców polityk wymierzonych w polskość. Jakkolwiek ostre są te słowa, sama idea ustawowego progu ochrony wydaje się racjonalna: samorządy powinny mieć jasne wytyczne, że postacie stojące za wynaradawianiem, masowymi deportacjami czy systemowym uciskiem nie mogą być patronami alei, skwerów i monumentów.
Burmistrz Szczytna tłumaczy się, że sporne oznaczenia na planach miały charakter roboczych, historycznych etykiet przygotowanych na potrzeby uzgodnień konserwatorskich; nazwy „są do zmiany”, a miasto „nie będzie miejscem gloryfikacji osób odpowiedzialnych za zbrodnie przeciwko Polsce i Narodowi Polskiemu”. Reakcja społeczna pokazała, że procedury konsultacyjne i kontrolne w sprawach „wrażliwej pamięci” muszą być szczelniejsze. Wystarczy jeden „szablon historyczny”, by wrażenie odtwarzania pruskiego patronatu w polskim mieście stało się realnym kryzysem zaufania.
Polska po 1989 r. wykonała ogromną pracę w zakresie dekomunizacji patronów. Czas spójnie domknąć także zasady dotyczące postaci, które symbolizują imperialną przemoc wobec Polski. Nie chodzi o „wojnę z historią”, lecz o dojrzałą politykę pamięci, która:
-
wyklucza finansowanie i promowanie w przestrzeni publicznej postaci odpowiedzialnych za germanizację i represje (Bismarck, pruscy urzędnicy polityk wynaradawiających itp.);
-
rozróżnia rekonstrukcję badawczą (np. w muzeum) od gloryfikacji w przestrzeni miejskiej;
-
nakazuje transparentne konsultacje społeczne przy projektach rewitalizacji, z oceną skutków symbolicznych;
-
wprowadza ocenę zgodności z polską racją stanu i standardami ochrony dziedzictwa.
Bez takich ram każda lokalna „estetyzacja historii” może stać się furtką dla germanizacji symbolicznej — nawet jeśli nie ma złej woli, a jedynie brak wyobraźni.
Paradoks polega na tym, że to właśnie Szczytno dysponuje mocną, polską narracją: od literackiego Juranda po realne doświadczenia mieszkańców regionu, którzy po 1945 r. budowali miasto już w państwie polskim. Rewitalizacja parku mogłaby opowiadać o lokalnych bohaterach, repatriantach, twórcach, o codziennych praktykach polskości — zamiast przywracać symbole ciemiężyciela Polaków i polskiej kultury.
Ma być aleja Bismarcka i popiersie Bismarcka w Szczytnie (Polska).
— Zygfryd Czaban (@CDzwoni) September 18, 2025
Ustawa antygermanizacyjna potrzebna na przedwczoraj!
pic.twitter.com/DV2mmkyCvf