Mariusz Paszko, serwis Fronda.pl: Wygrała Pani właśnie w pierwszej instancji sprawę z Jerzym Owsiakiem, który zarzucał Pani satyrze reagując na jeden z odcinków oskarżeniami o sączenie nienawiści, a nawet o przyczynienie się do śmierci byłego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. To prawie tak, jak z politycznym morderstwem, jakiego dokonał Ryszard Cyba w Łodzi zabijając Marka Rosiaka w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości. We wtorek mieliśmy atak na biuro Prawa i Sprawiedliwości przy Nowogrodzkiej, gdzie napastnik wprost pytał o Jarosława Kaczyńskiego, a w środę do biura poselskiego posłanki PiS Moniki Pawłowskiej we Włodawie wtargnął agresywny mężczyzna i groził zniszczeniem biura i śmiercią pracownikom. Czy to w ogóle da się porównywać?

Barbara Piela: Ta sprawa jest zupełnie inna. Zabójca w chwili popełnienia zbrodni nie był w pełni poczytalny, a motyw był osobisty. Zdaniem prokuratury “była to chęć dokonania zemsty z powodu niesłusznego i zbyt wysokiego, według oskarżonego, wyroku za rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia”. To są wnioski płynące z wieloletniego śledztwa i taki zarzut postawiono w akcie oskarżenia.

A jednak Jerzy Owsiak już zaledwie godzinę po zabójstwie Pawła Adamowicza wiedział, kto za tę zbrodnię odpowiada i nie zawahał się o tym prawie całej Polski poinformować. Kiedy emocje sięgały zenitu i wszyscy chcieli poznać motywy zabójcy, zwołał konferencję prasową i przed milionami telewidzów zasugerował moją odpowiedzialność. Bez żadnych dowodów, bez żadnych poszlak ani bez żadnej wiedzy na temat motywu zbrodni. To naprawdę cud, że wśród tych milionów odbiorców p. Owsiaka nie znalazł się psychopata i nie wymierzył mi „sprawiedliwości”.

W swoim wpisie na Facebooku Jerzy Owsiak stwierdza, że rozprawa była „jak u Kafki”. Jak to wyglądało z Pani perspektywy?

Tak. Jerzy Owsiak został aresztowany, osaczony przez władzę sądową i skazany bez możliwości obrony…

A na poważnie - byliśmy traktowani równorzędnie. Bez żadnych sugestii i bez faworyzowania żadnej ze stron (jest dostępne, nie wiem, czy dla wszystkich, nagranie procesu). Świętość J. Owsiaka nie została uznana. No jak tak może być?

Kiedy weźmiemy pod uwagę chociażby osobę prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego tzw. „salon” bawi się do łez memami, karykaturami, które dość często są wulgarne, pełne nienawiści, bądź nawiązujące do cech fizycznych. W przypadku pani obrazów Owsiaka, ale i pozostałych w ogóle, nie mamy niczego takiego, a jedynie nawiązanie w bardzo lekkiej formie do jego działalności oraz związanych z nią kontrowersji i zostaje to od razu uznane przez ów „salon” za naruszenie pewnego tabu. Dlaczego Pani zdaniem tak jest?

Satyra używana jest jako narzędzie walki politycznej, bardzo celne i silne, które strona wyśmiewana czasem zacięcie zwalcza. Karykatura to forma komentarza. Publicysta komentuje za pomocą słów, karykaturzysta - obrazu. Obraz wart jest więcej niż tysiąc słów, dlatego jest tak zawzięcie zwalczany. Co ciekawe, z satyrą walczy zacięcie „salon”, nie tolerując satyry sprzecznej z własnymi przekonaniami, a przymykając oko na wulgarną i znacznie ostrzejszą satyrę z nimi zgodną. Czyli działa na zasadzie „nam wolno wszystko, wam nic”. To specyficzne i wybiórcze pojmowanie „wolności słowa”. Krytykuję również obecną władzę, szczególnie za politykę pandemiczną i klimatyczną. I muszę przyznać, że jakoś nie słyszę od karykaturowanych polityków władzy, że jest to nienawiść czy Auschwitz. Nie ma donosów do prokuratury ani nie mam spraw w sądzie, jak w przypadku animacji z J. Owsiakiem.

Komentarze Jerzego Owsiaka w mediach społecznościowych nadal nawiązują m. in. do zabójstwa prezydenta Gdańska Adamowicza. Zapowiada też dalszą walkę. Czy uważa Pani za stosowne czynienie takich nawiązań już po przegranym procesie w sprawie – w moim odczuciu – bardzo lekkiej, aczkolwiek zdecydowanie trafnej karykatury?

- „Ten news to grom z jasnego nieba! Mam ogień w sercu. I coraz trudniej go podtrzymać. Moje serce powoli umiera. Kolejny kawałek odpada i już nic go nie podniesie. Nie trzeba bić, masakrować, przypalać żywym ogniem, aby zabić. Nie trzeba noża, kuli czy pętli na szyi. Są słowa, które - jak kula - rozrywają serce w drobny mak!”

Czy to są lamenty Barbary z „Nocy i Dni”? Nie, proszę Państwa, to jest fragment oficjalnego oświadczenia J. Owsiaka po usłyszeniu wyroku w omawianej sprawie… Brak dystansu do siebie, niezdolność do honorowego uznania porażki i wzięcia odpowiedzialności za własne słowa.

W dalszej części oświadczenia w zasadzie powtarza sugestie i oceny, za które musi przeprosić wyrokiem Sądu. Niebywałe.

Czy w związku pracą satyryka spotyka Panią więcej pozytywnych czy negatywnych, jak ta z Owsiakiem, sytuacji?

Odbiór jest zdecydowanie pozytywny. Sporadycznie pojawią się ataki, ale to pod moim adresem, a nie osób przeze mnie karykaturowanych. Zacytuję fragment artykułu, który pojawił się…uwaga!...w naTemat (portal założony - co chyba znamienne - przez Tomasza Lisa): „»Ucho prezesa z plasteliny«…bawi prawicowy Internet do łez".

Wyśmianie to polityczna śmierć. Tak więc sami Państwo rozumieją skąd te krzyki.

Uprzejmie dziękuję Pani za rozmowę.