Tomasz Wandas, fronda.pl: Co sądzi Pan o „pokojowym planie Donalda Trumpa dla Ukrainy?”

Gen. Roman Polko: Nie znam żadnego „planu pokojowego”, jest tak naprawdę „plan kapitulacji”.

To znaczy?

Czy widział pan jakiś plan pokojowy gdzie na zasadzie negocjacji dwie strony spotkały się gdzieś na środku drogi? Ja nie widzę.

Prezydent USA Donald Trump potwierdził w piątek, że dał Ukrainie czas do czwartku na wyrażenie zgody na zaproponowany 28-punktowy plan pokojowy. Jego treść opublikował dzień wcześniej portal Axios…

Mówi pan o planie pokojowym, o ultimatum czy o „koncercie mocarstw” nad głowami Europy i Ukrainy? Ja nie dostrzegam planu pokojowego, widzę raczej ultimatum i „koncert mocarstw”. Nie uwzględnia się tu głosu Ukrainy ani Europy. Zamiast tego ktoś chce decydować zamiast tych podmiotów w polityce międzynarodowej.

Kijów ma zobowiązać się między innymi do nieprzystępowania do NATO, ograniczenia liczebności wojsk oraz oddania Rosji części terytorium.

Znam bełkot tego dokumentu, który był pisany pewnie na Kremlu.

W Polsce mają stacjonować europejskie myśliwce. Czy mamy się czego obawiać?

Nie da się tego komentować, jeżeli jest to plan pokojowy, to w dużym cudzysłowie. Tak naprawdę jest to plan dania Rosji tego czego nie była w stanie uzyskać w walce na froncie. Jest to też plan przyszłej wojny.

Wojny?

Jeżeli Rosja przekona się, że warto było zaatakować w pełnoskalowy sposób Ukrainę, i szantażem doprowadzić Ukrainę do pozbycie się części swojego terytorium, rozbrojenia, wprowadzenia rusyfikacji, czy wprowadzeniu do obiegu języka rosyjskiego, to władza kremlowska pokazała już po atakach w Gruzji i na Ukrainę w 2014 roku, że brak reakcji tak naprawdę napędza rosyjskie działania. Dla mnie jest to porażające, bo w tym momencie nie jest to kwestia wyłącznie samej Ukrainy.

Włączone są USA…

Tak naprawdę Stany Zjednoczone rozmawiają z Rosją, z naszym śmiertelnym wrogiem ponad głowami partnerów europejskich.

Lekceważyć czy obawiać się?

Trudno jest lekceważyć głos prezydenta najsilniejszego państwa na świecie. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Mam nadzieję, że ten plan spowoduje większą mobilizację Europy by budować autonomię strategiczną i samemu gwarantować sobie bezpieczeństwo. Nie ma innego wyjścia.

A dyplomacja?

Dyplomacja będzie robiła wszystko by przekonać prezydenta Trumpa, że tego typu działania są kontrproduktywne i nazwanie ich zdradą wcale nie jest przesadą.

Co zatem robić?

Jednocześnie trzeba prowadzić takie działania, żeby jednak samemu wzmacniać odporność.

Czego możemy się spodziewać?

Dyplomacja musi być uruchomiona. Co będzie, nie wiemy. Donald Trump wielokrotnie zmienia stanowisko. Niektórzy dziennikarze ogłaszali, że „już teraz, Trump nie da się oszukać Putinowi”, że już zrozumiał, iż Rosja nie dąży do pokoju tylko realizuje, to co wcześniej zaplanowała i o czym szczerze mówił minister spraw zagranicznych Ławrow, że tu wcale nie chodzi o Ukrainę tylko o „Nowy Porządek Światowy”. Czego można więcej oczekiwać?

No właśnie…

Mam nadzieję, że uda się naszym dyplomatom skłonić prezydenta Trumpa do ponownego przemyślenia swoich pseudopokojowych propozycji.

Dziękuję za rozmowę