Po przegranych wyborach prezydenckich, przekładanej rekonstrukcji rządu i słowach marszałka Sejmu Szymona Hołowni na temat zamachu stanu, rządzącą koalicję dotknęła afera wokół wydatkowania środków z KPO. Wielu komentatorów twierdzi, że to afera, która może doprowadzić rząd Donalda Tuska do upadku. W wywiadzie dla portalu DoRzeczy.pl do głosów tych odniósł się wiceprezes PiS Mariusz Błaszczak.
- „W normalnych warunkach, gdyby Polska była krajem demokratycznym i gdyby nie było demokracji walczącej, o której mówił Donald Tusk, ale demokracja była bezprzymiotnikowa i prawdziwa, nie byłoby tylu mediów sprzyjających władzy, to ta afera obaliłaby rząd koalicji 13 grudnia. Donald Tusk, patrząc na wyniki sondaży, nawet wśród swoich zwolenników okazał się człowiekiem niewiarygodnym, a afera KPO jest zawodem nawet dla jego zwolenników”
- zauważył były szef MON.
Czy więc scenariusz przyspieszonych wyborów ma szansę na realizację?
- „Donald Tusk ma rekordowo niskie poparcie, nie ufa mu ponad połowa Polaków. Ważna jest postawa koalicjantów. O ile marszałek Szymon Hołownia stara się wybić na niepodległość, bo – tak to odczytuję – chce być aktywny politycznie w przyszłości, o tyle Władysław Kosiniak-Kamysz nie przedstawia żadnych oznak samodzielności politycznej. Bardzo mocno wpisuje się w retorykę Donalda Tuska. Wszystko zależy więc od tego, czy koalicjanci KO będą patrzeć w przyszłość z nadzieją, że będą aktywni politycznie, czy uważają, że skończą swoją rolę polityczną na listach partii Donalda Tuska. Wybór należy do nich”
- wskazał Błaszczak.