Dotychczas, w przypadku przekroczenia prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym, policjant zatrzymywał prawo jazdy kierowcy. Następnie decyzję o zatrzymaniu dokumentu na okres 3 miesięcy zatwierdzał starosta. Regulujące tę kwestię przepisy do TK zaskarżyła jednak Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, która wskazała, że organ wydający decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy nie prowadzi własnych ustaleń dotyczących faktu przekroczenia przepisów w ruchu drogowym, co pozbawia osobę, której prawo jazdy zatrzymano, możliwości kwestionowania prawidłowości pomiaru, na podstawie którego podjęto tę decyzję. Z taką argumentacją zgodził się TK, który w grudniu uznał automatyczne zatrzymanie prawa jazdy przez starostę za niezgodne z konstytucją. Chociaż policja wciąż może zatrzymać prawo jazdy, to starosta nie może już automatycznie zatwierdzić tej decyzji, ale musi przeprowadzić postępowanie, na drodze którego potwierdzi lub zaprzeczy ocenie funkcjonariuszy policji.

W rozmowie z Polską Agencją Prasową wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł przekazał, że resort nie planuje żadnych zmian w obecnie obowiązujących przepisach.

- „Nie musimy nic zmieniać, ponieważ Trybunał nie oczekuje zmiany prawa. TK oczekuje od starostów, aby zmienili praktykę. Oznacza to, że starostowie przed wydaniem decyzji będą musieli odbierać stanowisko w sprawie zdarzenia od kierującego pojazdem i od policji”

- wyjaśnił.

Wiceminister wskazał, że TK wydał tzw. wyrok interpretacyjny, który określa zgodną z konstytucją interpretację przepisów.

- „Tym samym nakłada to na starostów obowiązek wysłuchania kierowców i ewentualnego dopytania policji w razie jakichkolwiek wątpliwości”

- dodał.

Tymczasem „Dziennik Gazeta Prawna” zauważa, że decyzja TK „otwiera drogę do wznowienia postępowań administracyjnych w przedmiocie zatrzymywania prawa jazdy w skali o wiele większej, niż mogło się to początkowo wydawać”. Specjalizujący się w prawie drogowym adwokat, dr Michał Skwarzyński wyjaśnił, że z prawa do wznowienia postępowania administracyjnego będą mogli skorzystać nawet kierowcy, którzy przyjęli mandat. W ocenie prawnika samo jego przyjęcie nie oznacza jeszcze przyznania się do przekroczenia prędkości o 50 km/h.

- „Chodzi m.in. o sytuacje, w których przekroczenie prędkości miało miejsce, ale nie o 51, ale np. o 49 km/h. Nie wszyscy kierowcy w takich sytuacjach odmawiają przyjęcia mandatu, ponieważ nawet jak sąd przyzna im rację i uzna, że jechali 49 km/h za szybko, to i tak będą winni popełnienia wykroczenia z art. 92a kodeksu wykroczeń. A to oznacza, że nie tylko trzeba zapłacić grzywnę, lecz jako przegrana strona pokryć także koszty sądowe, w tym nawet kilka tysięcy złotych za opinię biegłego i opłacić obrońcę”

- zauważył.

Taka różnica prędkości nie ma znaczenia z punktu widzenia prawa karnego, ale ma już znaczenie z punktu widzenia postępowania administracyjnego ws. zatrzymania prawa jazdy.

- „Bo jeśli rzeczywista prędkość wynosiła 99 km/h, a nie 101 km/h, to nie było podstaw do wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy i teraz w następstwie wyroku TK takim osobom przysługuje prawo do wznowienia postępowania administracyjnego, w ramach którego organ będzie musiał ustalić, czy zostały spełnione przesłanki do wydania decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy, czy nie”

- wyjaśnił adwokat cytowany przez „DGP”.

Jeśli okaże się, że przesłanki nie zostały spełnione, kierowca będzie mógł domagać się odszkodowania.