Podczas trzygodzinnych obrad prowadzonych przez kanclerza Niemiec Olafa Scholza i premiera Polski Donalda Tuska, miał zostać ustalony plan działania obejmujący wypłatę odszkodowań dla żyjących polskich ofiar okupacji hitlerowskiej. Równocześnie Niemcy miały zadeklarować pomoc dla obrony wschodniej flanki NATO. Według raportu "Süddeutsche Zeitung", łączna pomoc finansowa miałaby wynieść setki milionów euro.

Minister Hennig-Kloska, komentując sytuację, zasugerowała, że Berlin chce zamknąć temat reparacji jak najszybciej, zwłaszcza gdy rządzi Tusk, aby zminimalizować koszty. Michał Kuź, ekspert ds. stosunków międzynarodowych, zauważa, że kluczowa będzie realizacja wsparcia dla polskiej obronności na wschodzie. Wyraził jednak pewne obawy co do konkretności tych deklaracji.

Szacuje się, że żyjących ofiar niemieckich zbrodni wojennych jest około 40 tysięcy. Niemcy proponują także budowę Domu Polsko-Niemieckiego, który miałby upamiętniać polskie ofiary niemieckiego barbarzyństwa. Projekt ten budzi jednak kontrowersje, szczególnie w kontekście potencjalnego braku wpływu Polski na kształt i treść wystaw oraz narracji historycznej.
Warto podkreślić, że Niemcy odegrały sprzeciwiły się unijnemu wsparciu finansowemu dla obrony granicy polsko-białoruskiej, mimo że jest to również granica Unii Europejskiej. Kwota "trzycyfrowych milionów" euro, która miałaby zostać przekazana jako pomoc finansowa, jest niewielka w porównaniu z ponad bilionem euro, który wynika z raportu dotyczącego polskich strat wojennych.

Jak czytamy, Niemcy obawiają się, że wypłata reparacji Polsce mogłaby otworzyć drogę do podobnych roszczeń ze strony innych krajów, takich jak Grecja, która również poniosła ogromne straty w wyniku niemieckiej okupacji.