Już kilka dni temu na łamach „Gazety Wyborczej” pojawił się artykuł ks. Kazimierza Sowy, w którym podkreślał on, że „prezydent stolicy wcale nie jest neutralny”. Duchowny wskazał na kontrast pomiędzy walką z symbolami religijnymi a zaangażowaniem w promowanie społeczności LGBT.

- „Nie mam pretensji do prezydenta Trzaskowskiego, że swoje osobiste sympatie lokuje raczej po stronie środowisk liberalnych i lewicowych, udzielając poparcia i pojawiając się na kolejnych paradach środowisk LGBT+. To jego wybór, podobnie jak wyborem jest zdystansowanie się od środowisk i organizacji o charakterze chrześcijańskim czy wręcz religijnym”

- podkreślił „nieformalny kapelan PO”, jak ks. Sowę określają niekoniecznie życzliwi mu komentatorzy.

Dalej przypomniał, że Trzaskowski „de facto zbojkotował uroczystości beatyfikacji kard. Wyszyńskiego” i nie objął nigdy swoim patronatem wydarzeń organizowanych przez środowiska konserwatywna, jak choćby Orszak Trzech Króli. Tymczasem „nie przeszkadza mu tęczowa flaga na budynku miejskim albo znana ze Strajku Kobiet (i bynajmniej ideowo nieneutralna) błyskawica, ale przeszkadza religijny symbol na ścianie urzędu”.

To uczynienie ze swojej ideologii sztandaru, pod którym wszyscy muszą maszerować

Dziś ks. Sowa kolejny raz wypowiedział się na temat zarządzenia prezydenta Warszawy w programie „Gość Poranka” na antenie TVP Info, gdzie gościł razem ze swoim bratem, posłem Koalicji Obywatelskiej Markiem Sową. Prowadząca program stwierdziła, że celem Rafała Trzaskowskiego jest „realizacja postulatu świeckiego państwa”.

- „Skąd! Nie próbuje realizować żadnego postulatu świeckiego państwa, tylko tak jak po stronie Kaczyńskiego są hunwejbini prawicy, tak po stronie Trzaskowskiego też są ludzie, którzy mają tylko jeden cel w swoim życiu, czyli po prostu ze swojej pewnej ideologii uczynienia sztandaru, pod którym wszyscy muszą maszerować”

- powiedział duchowny.

Podobne stanowisko zajął poseł Marek Sowa.

- „Byłem marszałkiem województwa. W życiu by mi do głowy nie przyszło, bym meblował biuro któregokolwiek urzędnika. To od niego zależy, czy sobie postawi tam krzyż, zdjęcie żony czy cokolwiek innego”

- podkreślił.

- „Tu nie chodzi o kwestie państwo-Kościół. Jeśli osoby mają taką potrzebę, chcą mieć [krzyż], bo w czymś im to pomaga, to mają do tego prawo i wydaje mi się, że gospodarz czy szef jednostki im tego nie zabroni w każdym miejscu pracy”

- dodał.