Według informacji cytowanych przez The Moscow Times, listopadowy wzrost PKB wyniósł zaledwie 0,1 proc. rok do roku – najsłabiej od początku 2023 roku. W całym 2025 roku gospodarka urosła jedynie o ok. 1 proc., czyli o połowę mniej, niż zakładały plany Kremla. Analitycy zachodni i rosyjscy niezależni ekonomiści zwracają uwagę, że przy chronicznym zawyżaniu danych przez Rosstat realny wzrost mógł już spaść do poziomu bliskiego zeru.
Hamowanie obejmuje kolejne sektory. Produkcja przemysłowa po raz pierwszy od niemal trzech lat zaczęła spadać, handel detaliczny wyraźnie zwolnił, a konsumenci przeszli w tryb defensywny. Rosjanie ograniczają zakupy odzieży i elektroniki, a co szczególnie znamienne – także żywności, kupując jej coraz mniej w ujęciu ilościowym. Budownictwo praktycznie zamarło, a pogłębiające się spadki w handlu hurtowym pokazują, że popyt wewnętrzny słabnie szybciej, niż przewidywał rząd.
Skutki stagnacji widać najostrzej w dochodach społeczeństwa. Dmitrij Biełousow, szef kremlowskiego Centrum Analiz Makroekonomicznych i Prognoz Krótkoterminowych, przyznaje, że od 30 do 40 proc. Rosjan żyje już bardzo blisko granicy ubóstwa, a realnie zagrożonych biedą może być nawet 40–60 mln osób. Dla milionów rodzin – jak stwierdził – pieniędzy „wystarcza tylko na jedzenie i ubranie”.
Oficjalne statystyki pokazują znacznie łagodniejszy obraz, ale tylko na papierze. Rosstat uznaje za biednych 7,2 proc. obywateli, przyjmując granicę ubóstwa na poziomie niespełna 17 tys. rubli miesięcznie. Niezależni ekonomiści podkreślają, że jest to próg czysto administracyjny, oderwany od realnych kosztów życia, zwłaszcza przy drożejącej energii i żywności.
Narastającą biedę potwierdzają także badania międzynarodowe. Z sondaży Gallupa wynika, że około jedna trzecia Rosjan deklaruje brak wystarczających środków nawet na podstawowe jedzenie. To poziom porównywalny jedynie z najcięższymi momentami światowego kryzysu finansowego oraz pandemii COVID-19 i jeden z najwyższych w ostatnich dwóch dekadach.
