Obecnie rząd planuje przeznaczyć na obronność 180 miliardów złotych, co stanowi 4,7% PKB. Miller proponuje, aby tę kwotę zredukować do poziomu bliższego innym państwom NATO z regionu, takim jak Norwegia czy Estonia. Jednak w sytuacji, gdy Rosja agresywnie działa na arenie międzynarodowej, zwłaszcza w Ukrainie, takie oszczędności mogą osłabić polską zdolność do obrony przed potencjalnym zagrożeniem.

Rosja od lat realizuje imperialistyczną politykę, dążąc do przywrócenia wpływów w Europie Wschodniej. Jej działania na Ukrainie są jednym z najbardziej widocznych przykładów. Polska, leżąca na wschodniej flance NATO, musi być gotowa na ewentualne zagrożenia płynące ze strony Kremla. Zmniejszanie wydatków na armię mogłoby dać Rosji sygnał, że nasza gotowość do obrony maleje, co zwiększa ryzyko eskalacji konfliktu lub prowokacji.

Obrona kraju nie sprowadza się jedynie do liczby czołgów czy samolotów. To także zdolność do szybkiej reakcji na zagrożenia, skuteczna logistyka oraz wsparcie technologiczne. W obliczu zagrożeń hybrydowych, takich jak cyberataki czy propaganda, odpowiednie finansowanie armii i nowoczesnych systemów obronnych ma kluczowe znaczenie. Redukcja tych środków może sprawić, że Polska stanie się bardziej podatna na ataki, nie tylko militarne, ale także polityczne i ekonomiczne.

Zamiast redukcji budżetu obronnego, konieczne jest zrównoważenie priorytetów, które pozwolą zarówno na pomoc ofiarom kataklizmów, jak i na zapewnienie bezpieczeństwa narodowego i militarnego naszego kraju. Rząd może szukać innych źródeł finansowania dla pomocy poszkodowanym przez powódź, bez konieczności osłabiania obronności kraju w czasach, gdy Rosja nadal dąży do rozszerzenia swoich wpływów w regionie.