Ten strach – oraz niezdolność nawet najbardziej doświadczonych zachodnich dyplomatów do znalezienia skutecznej strategii działania – wzbudziły na nowo apele o powrót do polityki powstrzymywania Rosji rodem z czasów zimnej wojny. Zaleca się ograniczenie kontaktów z Moskwą do absolutnie kluczowych kwestii oraz przygotowanie się na potencjalny konflikt poprzez wzmocnienie sił zbrojnych Europy i Ukrainy – czytamy w artykule opublikowanym w „The Washington Post”.

„Waszyngton, choć zbroi i finansuje Ukrainę, wciąż nie wypracował długoterminowej strategii wobec odradzającej się Rosji. Przez ponad dwie dekady kolejni prezydenci USA próbowali albo znaleźć wspólną płaszczyznę z Moskwą, albo uznać ją za nieistotną,” zauważają redaktorzy.

Zachodni politycy, dyplomaci – w tym obecni i byli amerykańscy urzędnicy – oraz analitycy i rosyjscy opozycjoniści na uchodźstwie ostrzegają, że Zachód konsekwentnie nie docenia Putina oraz nieumiejętnie reaguje na jego działania. Co gorsza, istnieje ryzyko, że kraje euroatlantyckie ponownie źle ocenią rosyjskiego przywódcę, potencjalnie odpowiadając zbyt łagodnie na jego nieustanne groźby eskalacji konfliktu.

Część ekspertów twierdzi, że strategia odstraszania jest błędna, ponieważ może zwiększyć ryzyko globalnego konfliktu. Jednak nawet ci, którzy opowiadają się za dyplomacją wobec Kremla w celu zakończenia wojny w Ukrainie, uznają, że długi okres wrogości – swoista nowa zimna wojna – jest nieunikniony. Sprzeciwiają się oni jednak ustępowaniu wobec żądań Moskwy.

Wysocy rangą urzędnicy administracji Bidena twierdzą, że ich cele są jasne: pozbawić Rosję środków do prowadzenia wojny, uniknąć bezpośredniego starcia Rosji z Zachodem oraz skłonić Moskwę do zachowywania się jak odpowiedzialny gracz na arenie międzynarodowej. Podkreślają, że ich polityka, choć postępuje powoli, przynosi efekty.

Jednak Kurt Volker, były ambasador USA przy NATO, zauważa, że administracja Bidena, obawiając się sprowokowania ataku nuklearnego lub eskalacji wojny, nie podjęła wystarczających działań, aby pomóc Ukrainie pokonać Rosję. Krytycy wskazują także na powolne dostarczanie zaawansowanej broni oraz ograniczenia w jej użyciu, jak również na kontynuację importu rosyjskich surowców energetycznych przez Zachód.

Michaił Chodorkowski, czołowy rosyjski opozycjonista mieszkający w Londynie, uważa, że największym błędem Zachodu był brak zdecydowania i nieudzielenie Ukrainie wystarczającej pomocy, by mogła pokonać Rosję w pierwszych sześciu miesiącach wojny.

Podsumowując wnioski zawarte w artykule redakcyjnym „The Washington Post”, można zasugerować, że właśnie niezdecydowana polityka Zachodu może doprowadzić świat na skraj katastrofy III wojny światowej, której NATO stara się za wszelką cenę uniknąć.

Przypomnijmy, w kwietniu br. minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski ostrzegł, że jeśli Putin wygra wojnę, postąpi z Ukrainą tak jak Hitler z Czechosłowacją, czyli „wykorzysta potencjał przemysłowy i ludzki Ukrainy do dalszej wojny”.

„Połowa niemieckich czołgów, które najechały Polskę w 1939 roku, była w rzeczywistości czeska. Zatem jeśli Putin podbije Ukrainę, będzie potężniejszy. A wtedy wyzwanie będzie dla nas większe”​ – podkreślił.

„Stoimy przed wyborem: albo będziemy mieli pokonaną rosyjską armię poza granicami Ukrainy, albo zwycięską rosyjską armię na granicy z Polską”

– podkreślił.

W kontekście wsparcia dla Ukrainy szef polskiej dyplomacji wyraził nadzieję, że niemiecki rząd zwiększy pomoc, w tym dostarczy pociski manewrujące Taurus, jako odpowiedź na eskalację działań ze strony Rosji.

„Stany Zjednoczone przekazały Ukrainie rakiety dalekiego zasięgu – słynne rakiety ATACMS o zasięgu 300 km. Mam nadzieję, że niemiecki kanclerz zrozumie, że chodzi o reakcję na drastyczną eskalację ze strony Rosji. Rosjanie zniszczyli 70 proc. potencjału wytwarzania energii elektrycznej. To jest właściwie zbrodnia wojenna”

– powiedział Sikorski.

Przypomnijmy, zdaniem Prezydenta RP Andrzeja Dudy Rosja mogłaby odbudować swój potencjał militarny i zaatakować NATO już w 2026.

Z kolei szef polskiego rządu Donald Tusk podczas kongresu Europejskiej Partii Ludowej, który odbył sie w stolicy Rumunii Bukareszcie oświadczył, że: „Czasy pokoju się skończyły, era powojenna się zakończyła. Żyjemy w nowych czasach. W epoce przedwojennej. Choć dla niektórych naszych braci to nie jest już nawet era przedwojenna, ale okres pełnoskalowej wojny w jej najbardziej okrutnym wydaniu”.

Jak stwierdził szef Komitetu Wojskowego NATO admirał Rob Bauer, Sojusz musi się przekształcić, a Zachód musi przygotować się na erę, w której w każdej chwili może wydarzyć się wszystko, łącznie z wybuchem wojny.

O ryzyku rosyjskiej agresji na państwa NATO powiedział także prezydent Francji Emmanuel Macron. Według niego europejscy przywódcy muszą być przygotowani na najgorszy scenariusz.

Przypomnijmy, według najnowszego raportu amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), Rosja intensywnie przygotowuje się do wojny konwencjonalnej na dużą skalę z NATO. Analizując szereg wskaźników finansowych, gospodarczych i wojskowych, ISW wskazuje na stopniowe zwiększanie zaangażowania Rosji w potencjalny konflikt z sojuszem północnoatlantyckim.

Przypomnijmy, prezydent USA Joe Biden w historycznym orędziu wygłoszonym w Gabinecie Owalnym Białego Domu ostrzegł, że:

„Jeśli nie powstrzymamy Putina od pragnienia władzy i kontroli nad Ukrainą, nie ograniczy się do Ukrainy. Już grozi, że przypomni Polsce, że część jej ziem są prezentem od Rosji. Były Prezydent Federacji Rosyjskiej [Dmitrij Miedwiediew] nazwał Estonię, Łotwę i Litwę bałtyckimi prowincjami Rosji. To są nasi sojusznicy z NATO. Jeśli Putin zaatakuje sojusznika z NATO, wówczas będziemy bronić każdego cala terytorium NATO”.

KOMENTARZ REDAKCJI

Zaprezentowany jako ultimatum Traktat o gwarancjach bezpieczeństwa, opublikowany 17 grudnia 2021 roku przez rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a przygotowany na polecenie szalonego Putina, zawiera bezczelne żądanie wycofania wojsk NATO ze wschodniej flanki Sojuszu do granic z 1997 roku. Opętany ideą wskrzeszenia ponurego imperium zła gospodarz Kremla z maniakalnym uporem usiłuje odbudować sowiecką strefę wpływów w Europie. Dlatego chce zakwestionować plany rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego na wschód, chce, żeby Zachód porzucił państwa Europy Środkowo-Wschodniej na pastwę Rosji.

Opętany ideą wskrzeszenia ponurego rosyjskiego imperium zła, gospodarz Kremla z maniakalnym uporem usiłuje odbudować stalinowską strefę wpływów w Europie. Dlatego chce zakwestionować kolejne etapy rozszerzenia NATO na Wschód, po których Moskwa nie mogłaby już destabilizować i wzniecać otwartych konfliktów zbrojnych w Polsce, Czechach, Słowacji, krajach bałtyckich i na wschodnich Bałkanach. Jednocześnie we wszystkich krajach sąsiednich (Mołdawia, Gruzja, Azerbejdżan i Ukraina), które nie przystąpiły do NATO, rosyjskie służby specjalne rozpętały krwawe wojny. Putin marzy o rozpaleniu podobnych konfliktów w państwach byłego Układu Warszawskiego, ponieważ przez 200 lat Rosja panowała w Europie Środkowo-Wschodniej za pomocą zasady „dziel i rządź”.

Rosja stała się egzystencjalnym zagrożeniem dla Ukrainy i całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Wielokrotnie ostrzegałem, że Rosja opracowuje szczegółowy plan agresji i terroru wobec krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W tym stwierdzeniu nie ma najmniejszej przesady. O istnieniu takiego planu świadczą liczne odtajnione dane ukraińskiej i zachodnich agencji wywiadu, a także nagminne wypowiedzi samych rosyjskich strategów, polityków oraz wielokrotne publikacje kremlowskich propagandystów, którzy ostatnio zaczęli urządzać histerię w sprawie konieczności „denazyfikacji” Polski. I to nie jest przypadek. Rzeczywiście, w ultimatum, jakie rosyjskie MSZ w grudniu ubiegłego roku wystosowało wobec USA i NATO, pojawiło się żądanie rozbrojenia krajów Europy Środkowo-Wschodniej, czyli przywrócenia Moskwie dawnej strefy wpływów na Starym Kontynencie.

Putin popełnia poważne zbrodnie przeciwko ludzkości, ponieważ czuje absolutną bezkarność, grożąc całemu światu bronią jądrową. Psychopata z bunkra praktycznie otwarcie grozi Zachodowi, mówiąc, że jeśli będzie mu uniemożliwiać zorganizowanie ludobójstwa na Ukrainie, użyje broni jądrowej przeciwko państwom NATO.

Ukraina jest tylko pierwszym celem zbrodniarza wojennego. Kremlowski paranoik marzy o odbudowie Imperium Rosyjskiego i dawnej strefy wpływów w Europie, która obejmuje całą wschodnią flankę NATO, czyli kraje bałtyckie, Polskę, Czechy, Słowację, Węgry, Rumunię i Bułgarię.

Jeśli Zachód ulegnie Putinowi na Ukrainie, będzie on nadal wymachiwał jądrową maczugą, bezkarnie dopuszczając się agresji i ludobójstwa w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Dlatego stosowanie szantażu nuklearnego jest kategorycznie niedopuszczalne. Świat nie powinien tego tolerować!

Jeśli Zachód będzie ulegać zastraszaniu Putina, może to doprowadzić do znacznie większych katastrof dla ludzkości niż nawet ograniczone użycie broni jądrowej. Kremlowska bestia musi być surowo ostrzeżona, że każda próba użycia broni masowego rażenia pociągnie za sobą natychmiastową, twardą, odpowiednią i lustrzaną reakcję.

Moskiewski zbrodniarz wojenny musi zdać sobie sprawę, że jego szantaż nie będzie miał najmniejszego wpływu na wolę suwerennych i wolnych narodów. Musi raz na zawsze porzucić takie instrumenty polityki zagranicznej. Musi również wyraźnie i jasno zrozumieć, że poniesie surową i nieuniknioną karę, jeśli nadal będzie popełniał ciężkie zbrodnie przeciwko ludzkości.

Agresywna kremlowska koncepcja geopolityczna stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski, Europy Środkowo-Wschodniej i całego Zachodu. „Wojny nie da się uniknąć, można ją tylko opóźnić – na korzyść przeciwnika” – słusznie powiedział kiedyś Niccolò Machiavelli. W żywotnym interesie Polski i całej cywilizacji euroatlantyckiej leży niezachwiane i długoterminowe wspieranie wysiłków Ukrainy zmierzających do całkowitego zniszczenia zbrodniczego rosyjskiego imperializmu. Skutkiem wojny na Ukrainie powinien być ostateczny upadek resztek agresywnego kremlowskiego imperium zła.

Jagiellonia.org