Kaja Godek przypomniała, że Trump jako dorobek swej poprzedniej prezydenckiej kadencji „ma na koncie nominacje prolife” do amerykańskiego Sądu Najwyższego.

Jak podkreśliła w mediach społecznościowych Godek, „dzięki tym nominacjom możliwy był wyrok Dobbs vs. Jackson, który obalił federalne prawo do aborcji będące skutkiem Roe vs. Wade”.

„Przegrała Kamala Harris, radykalna aborterka, chwaląca się odbieraniem dzieci rodzinom, zwolenniczka prześladowania obrońców życia za walkę z aborcją i upaństwowienia relacji rodziców z dziećmi, wspierająca rzeźnie Planned Parenthoodu, gdzie morduje się masowo dzieci i handluje ich organami” – stwierdziła aktywistka prolife.

Zdaniem Kai Godek prezydentura Kamali „byłaby dramatem” – „zarówno dla USA, jak i dla reszty świata, w tym dla Polski, na którą USA ma gigantyczny wpływ”.

„Dlatego dobrze się stało, ale to dopiero początek. Patrzmy uważnie, bo już sama kampania pokazała, że na Trumpa są ogromne naciski ze strony rewolucjonistów (nie do końca jasne deklaracje o aborcji w trakcie kampanii były tu sygnałem). Oby się im postawił i zahamował pochód neomarksizmu w USA” – oznajmiła przedstawicielka Fundacji Życie i Rodzina.

„Amerykanie potrzebują wolności, ochrony życia, rodziny, prawa do własności i wolności osobistej. Niech Ameryka nie staje się drugą Europą Zachodnią. Bardzo dobrze im życzę, bardzo im kibicuję” – zakończyła swój wpis Kaja Godek.