Karolina Kucharska spędziła w areszcie siedem miesięcy. Była urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości usłyszała zarzuty w ramach śledztwa dot. Funduszu Sprawiedliwości. W ocenie śledczych, doszło do nieprawidłowości przy przyznaniu dofinansowania na budowę ośrodka pomocy dla ofiar przestępstw realizowanej przez Fundację Profeto. W piątek pani Karolina opuściła areszt po wpłaceniu kaucji.

- „To było siedem miesięcy pozbawiania mnie jakiejkolwiek prywatności i odzierania mnie z mojego człowieczeństwa. Jeśli tak stanowią procedury i regulacje, to uważam, że powinny być one niezwłocznie zmienione, gdyż godzą w elementarne poczucie ludzkiej godności wszystkich osadzonych i zasadę humanitaryzmu”

- powiedziała w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie”.

Opowiedziała m.in. o nocnym budzeniu światłem, mimo zainstalowanych w celi dwóch kamer. Kobieta przez trzy miesiące przebywała w specjalnej celi izolacyjnej.

- „Był to dla mnie ogromny szok i niedowierzanie, że znalazłam się w areszcie tymczasowym, w szczególności że pracę w Ministerstwie Sprawiedliwości zakończyłam w 2020 r.”

- powiedziała.

- „Pierwsze uczucie to strach i przerażenie o najbliższych, w szczególności o moją niepełnosprawną, 70-letnią mamę (wdowę), która pozostawała tylko pod moją opieką, ale również strach o siebie, o to, co ze mną dalej będzie. To była wielka bezsilność i codzienna trwoga, że nie mogę pomagać mamie, że nie wiem, co się z nią dzieje, że nie mogę porozmawiać ani z nią, ani z moimi najbliższymi, że nie mam żadnego wpływu na to, co się dzieje na zewnątrz. Wtedy też w poczuciu ogromnego lęku o mamę i o najbliższych zdałam sobie sprawę z tego, że jedyny sposób, w jaki mogę pomóc im, ale też sobie, to modlitwa i wiara. To one stały się moim punktem odniesienia, moją kotwicą w walce o przetrwanie każdego z tych 213 dni spędzonych w areszcie”

- dodała.

Dlaczego wobec byłej urzędniczki zastosowano w areszcie specjalne rygory?

- „Do tej pory nie rozumiem i nie jestem w stanie pojąć, dlaczego zostałam potraktowana jak najgroźniejszy przestępca, bo tak też się czułam, gdy np. wszyscy musieli być schowani i pozamykani, jak tylko przechodziłam przez korytarz, podczas drogi do kaplicy czy do sali widzeń. Ta wzmożona ochrona miała podobno służyć mojemu bezpieczeństwu, ale w rzeczywistości dawała pole do wielu nadużyć, jak choćby wspomniane wcześniej zapalanie przez całą noc światła w monitorowanej celi, częstsze kontrole celi i posiadanych w niej przedmiotów, co początkowo przybierało postać rozrzucania po całej 9-metrowej celi wszystkich przedmiotów, dokumentów czy odzieży. Przetrwanie w takich warunkach było dla mnie naprawdę bardzo trudne”

- opowiada rozmówczyni „Gazety Polskiej Codziennie”.

Teraz pani Karolina, razem z drugą byłą urzędniczką resortu sprawiedliwości i ks. Michałem Olszewskim, będą bronić swojej niewinności przed sądem.

- „Wierzę w siłę merytorycznych argumentów w złożonych przeze mnie wyjaśnieniach. Będę walczyła, aby dowieść swojej niewinności. Patrząc jednak na dotychczasowe bezkrytyczne podejście sądów w zakresie akceptowania wniosków dotyczących przedłużania aresztów tymczasowych składanych przez Prokuraturę Krajową, mam pewne obawy”

- przyznaje kobieta.

- „Pomimo wszystkich okoliczności towarzyszących tej sprawie chcę wierzyć i modlę się o uczciwy proces”

- dodaje.