Po tym odwołaniu członków komisji, przedstawiciele nowej większości parlamentarnej sugerowali, że ze względu na nasilające się zagrożenie ze strony Rosji, komisja badająca wpływy rosyjskie będzie działać dalej, choć już w innym składzie. Tak się jednak nie stało, Donald Tusk zarządzeniem powołał wewnętrzną komisję do badania takich wpływów, składającą się z przedstawicieli poszczególnych resortów, na której czele stanął szef SKW generał Jarosław Stróżyk, kiedyś wysoki funkcjonariusz, zlikwidowanych lata temu Wojskowych Służb Informacyjnych, które przecież były wykorzystywane do petryfikowania wpływów najpierw sowieckich, a później rosyjskich w Polsce. Ten z kolei, chcąc się wywiązać z narzuconego mu szybkiego terminu sporządzenia sprawozdania z prac komisji, zażądał od poszczególnych ministerstw informacji na temat zidentyfikowanych przypadków wpływu Rosji i Białorusi na znane im obszary naszego życia publicznego. W ten sposób koło się zamknęło, widać, że powołana komisja ma charakter urzędniczy, a resorty same na siebie mają składać swoiste donosy o „prorosyjskości” swoich wcześniejszych działań. Najprawdopodobniej więc tak ukształtowana i zadaniowana komisja, skupi się na poszukiwaniu wpływów rosyjskich w działaniach rządów Prawa i Sprawiedliwości, co będzie niczym więcej, tylko kolejną hucpą urządzoną przez ekipę Tuska.
Ale okazało się, że to jeszcze za mało, rządząca większość zdecydowała się na wprowadzenie pod obrady poselskiego projektu ustawy, o uchyleniu ustawy o Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022. To klasyczna wręcz próba całkowitego zatarcia śladów po 3 miesięcznej działalności komisji prof. Cenckiewicza, która przecież zakończyła się cząstkowym 100 stronicowym raportem, którego jedną z konkluzji była rekomendacja, aby takim osobom jak Donald Tusk, Jacek Cichocki, Bogdan Klich, Tomasz Siemoniak i Bartłomiej Sienkiewicz nie powierzać stanowisk publicznych odpowiadających za bezpieczeństwo państwa. Ba w mediach takich jak Gazeta Wyborcza, pl pojawiły się teksty, że przyjęcie tej ustawy oznacza unieważnienie wspomnianego raportu przygotowanego przez komisję pod przewodnictwem prof. Cenckiewicza, choć takich zapisów w tej ustawie nie ma bo być nie może. Jak widać rządzący i wspierające ich środowiska medialne chciałyby za wszelką cenę wręcz „unicestwić” wszelkie dokumenty będące twardymi dowodami na prorosyjskie działania rządu Tuska , w szczególności dokument ze słynną „zgodą” napisaną ręką Tuska na nawiązanie współpracy pomiędzy SKW i rosyjskim FSB.
Tych śladów bliskiej współpracy rządu Tuska z Rosją, zatrzeć się jednak nie da, tak jak nie da się unicestwić dokumentów potwierdzających tę współpracę, wiec nawet jeżeli ta ustawa zostanie przyjęta, to wszystkie one zostaną. Mówiłem o tym podczas swojego wystąpienia w Sejmie wskazując obszar energetyki jako obszar szczególnej współpracy rządu Tuska z Rosją, przypomniałem próby sprzedania Lotosu i rafinerii w Możejkach, Rosjanom, opóźnienie budowy gazoportu w Świnoujściu o blisko 3 lata, rezygnację z budowy Baltic Pipe, wreszcie brak sprzeciwu wobec Nord Stream2, a nawet zachęty Radosława Sikorskiego do uczestnictwa w tym przedsięwzięciu. Ale determinacja rządzącej koalicji, aby za wszelką cenę „zamalować” swoją prorosyjskość z lat 2007-2015 jest tak przemożna, że nie wystarczy powołanie własnej wewnętrznej komisji, trzeba jeszcze uchylić ustawę, choć ostatecznie, chyba okaże się to nieskuteczne.