3 czerwca 2006 roku parlament Czarnogóry bazując na wynikach przeprowadzonego wcześniej referendum ogłosił o utworzeniu nowego w pełni niepodległego kraju, czym zakończył historię stopniowego rozpadu państwa Jugosławii trwającego ponad 15 lat. Dla nas ludzi żyjących w Polsce w 2025 roku wydawać się może, iż sytuacja na półwyspie bałkańskim od tamtego czasu się względnie ustabilizowała. Nowe państwa, które powstały w tym regionie po upadku Układu Warszawskiego i Jugosławii zdążyły okrzepnąć, zbudować własne instytucje, dołączyć do takich struktur jak NATO czy Unia Europejska, uregulować większość ostrych sporów z sąsiadami.
Niezbyt często już myślimy o Bałkanach jako źródle wojny i niepokoju traktując pojęcie „beczki prochowej Europy”, jako termin historyczny. Te kilka potencjalnych punktów zapalnych, które na Bałkanach zostały, traktować już się przyzwyczailiśmy jako kwestie, które rozwiązać mają dyplomaci i organizacje międzynarodowe. Ale to jest bardzo powierzchowny pogląd na sytuację w tym regionie. Cały system bezpieczeństwa i powstrzymywania różnych sił na Bałkanach przed próbą naruszenia status quo został w dużej mierze zbudowany przez USA i z inicjatywy tego „lidera światu zachodu” przy wsparciu ich europejskich sojuszników.
W sytuacji, w której coraz bardziej realnym staje się scenariusz porzucenia przez Stany Zjednoczone swojej dotychczasowej funkcji gwaranta bezpieczeństwa i "światowego policjanta", struktura, która została z ich inicjatywy zbudowana na Bałkanach może szybko się rozsypać i "beczka prochowa" może znowu wybuchnąć.
Jednym z takich punktów zapalnych na Bałkanach jest oczywiście Kosowo. W 2008 roku Kosowo ogłosiło swoją niepodległość, którą uznały 98 z 195 istniejących państw na świecie. Belgrad nigdy nie uznał secesji tego ważnego z historycznego punktu widzenia dla Serbii regionu. Jeżeli wcześniej obie strony się zgadzały, że ten konflikt musi zostać rozwiązany tylko drogą dyplomacji, w ostatnich latach na granicy Kosowa i Serbii coraz częściej dochodzi do prowokacji i kryzysów z coraz częstym sięganiem po argument siły.
Trzy czwarte sił lądowych serbskiej armii są skoncentrowane wokół granic z Kosowo. Belgrad wydaje się z czasem coraz bardziej zaostrzać swoją retorykę wobec częściowo uznanego Kosowa i może oczekiwać na odpowiednią okazję dla próby siłowego przejęcia regionu lub zmuszenia Prisztiny do politycznych ustępstw poprzez zagrożenie użycia siły. Tym bardziej jest to możliwe w sytuacji kiedy Rosja pokazuje przykład jak można naruszając dotychczasowe reguły gry wykorzystywać argument siły dla osiągnięcia swoich celów i narzucenia innemu państwu swojej woli, a społeczność międzynarodowa na ogól jest gotowa zaakceptować takie zachowania.
Wygodnym dla Serbii momentem może stać się sytuacja rozpadu NATO, lub inwazji rosyjskie jna kraje bałtyckie, czyli każde wydarzenie mocno destabilizujące Europę, które spowoduje brak możliwości utrzymania sił międzynarodowych KFOR w Kosowo.
Z drugiej strony to Stany Zjednoczone i ich sojusznicy z NATO przede wszystkim stały za utworzeniem Kosowa jako niepodległego państwa. Pod względem etnicznym ponad 90% mieszkańców Kosowa to są Albańczycy i dążenie tych ludzi do zjednoczenia Kosowa z Albanią jest rzeczą naturalną szczególnie w warunkach rosnącego zagrożenia ze strony Serbii. A to z kolei oznacza ryzyko rozszerzenia się potencjalnego konfliktu na sąsiednie państwa i dalszą destabilizację regionu. 18 marca 2025 roku Kosowo, Albania i Chorwacja podpisały porozumienie o pogłębionej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa i wspólnym reagowaniu na zagrożenia z zewnątrz. Ten nowy sojusz jest jednoznacznie wymierzony w stronę Serbii i ma na celu powstrzymanie tego państwa przed próbą zmiany statusu quo. Nie jest to przypadek, że właśnie teraz dochodzi do kształtowania się podobnych koalicji na Bałkanach. Jest to jawnie powiązane z ruchami amerykańskiej administracji dążącej do ograniczenia swojego zaangażowania militarnego w Europie, które kraje regionu mogą rozpatrywać jako czynnik rozwiązujący Serbom ręce dla aktywnych działań.
Z największych źródeł potencjalnej destabilizacji na Bałkanach, warto też wspomnieć o Bośni i Hercegowinie. Państwie, które samo w sobie jest uosobieniem porządku światowego, który właśnie w tej chwili odchodzi. Powstałe na fundamencie porozumień z Dayton z 1995 roku, Bośnia i Hercegowina jest państwem związkowym składającym się w zasadzie z dwóch wysoce niezależnych od siebie członów. Republiki Serbskiej i Federacji Bośni i Hercegowiny składającą się z kolei z większości bośniackiej i mniejszości chorwackiej. Tak niestabilny układ powstać mógł tylko pod naciskiem z zewnątrz. Gwarantem samego istnienia tego państwa do dziś w zasadzie są Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy, którzy utrzymują w tym państwie kontyngent wojsk SFOR. System władzy w państwie jest bardzo złożony i zbudowany w ten sposób by utrzymywać równowagę pomiędzy trzema głównymi etnicznymi grupami. Nad tym systemem nadzór utrzymuje Wysoki Przedstawiciel dla Bośni i Hercegowiny, który jest urzędnikiem wyznaczanym zzewnątrz przez społeczność międzynarodową i ONZ dla pilnowania przestrzegania porozumienia z Dayton w państwie. W sytuacji potencjalnej destabilizacji na Bałkanach i Europie, braku zainteresowania pilnowaniem tego układu ze strony USA, stabilność wewnętrzna w Bośni i Hercegowinie będzie bardzo trudna do utrzymania. Szczególnie biorąc pod uwagę siły zewnętrzne w postaci Serbii i Rosji, które dążą do rozpadu tego państwa. Republika Serbska, która jest częścią składową Federacji w ostatnich latach otwarcie dąży do secesji i coraz częściej staje w konflikcie z instytucjami centralnymi państwa i Wysokim Przedstawicielem.
Osobno warto zwrócić uwagę wysiłek Rosji w regionie, która wspiera rewizjonizm Belgradu na Bałkanach i stale dąży do destabilizacji sytuacji w różnych państwach. Rosja wspiera separatyzm Republiki Serbskiej wewnątrz Federacji Bośni i Hercegowiny, wspiera prorosyjskie siły w poszczególnych państwach regionu sięgając nawet po dywersje i próby obalenia niewygodnych dla siebie władz, jak to miało miejsce w Czarnogórze w roku 2016. Interes Rosji w tej sytuacji polega na próbie wykorzystania swoich tradycyjnie silnych wpływów w państwach bałkańskich by zdestabilizować cały region i przez to osłabić Unię Europejską i NATO. By odciągnąć uwagę tych struktur i ich zasoby i żeby wykorzystać ten region i swoje wpływy w nim jako lewar w rozmowach z zachodem.
Pomimo, iż nam w Polsce może się wydawać, że Bałkany są daleko i sytuacja tam nie wpływa na nas bezpośrednio, warto jednak uważnie obserwować przebieg wydarzeń w tym regionie, ponieważ tak samo jak i 100 lat temu, pozostaje on nadal „beczką prochową Europy” i jest jednym z tych miejsc, które może wybuchnąć w razie osłabienia czy nawet rozpadu NATO i Unii Europejskiej i zniwelowaniu wpływu tych organizacji na sytuację w tej części Europy.