Marcinkiewicz, który na początku lat 90. jako wiceminister edukacji był odpowiedzialny za wprowadzenie religii do szkół, dziś uważa, że „religia nie powinna być w szkole nauczana, bo robi bardzo dużo złego”.
„Kościół to jedna z największych i jedna z najbogatszych korporacji na świecie” – mówił były premier RP w wywiadzie udzielonym kanałowi naTemat.
Kazimierz Marcinkiewicz powiedział również, że obecnie postrzega Kościół jako „instytucję zła”, która „ma swoje zadanie do wykonania”.
„Zacząłem poszukiwać Boga i odnajdywać Go gdzie indziej, a nie w Kościele” – zwierzał się portalowi Tomasza Lisa były polityk ZChN.
Marcinkiewicz, który jak sam wspomniał, dzień rozpoczyna od uprawiania jogi stwierdził, że „nie chce być członkiem Kościoła”, a jego „odejście od Kościoła przypieczętowała sprawa pedofilii w Kościele”.
Były nominant Jarosława Kaczyńskiego na urząd premiera RP próbował tłumaczyć, że to bulwersująca sprawa abp. Paetza zadecydowała o jego odejściu od Kościoła.
Problem jednak w tym, że sprawa abp. Paetza wybuchła w roku 2002, a Marcinkiewicz jeszcze niespełna 4 lata później stanął na czele prawicowego rządu, podkreślając w swym expose „szczególną rolę, jaką Kościół katolicki odgrywa w życiu narodu i państwa” oraz wyrażając „głęboką wiarę” w to, że Kościół „wesprze” jego rząd „w odnowie moralnej życia publicznego”.
Pozostaje też żałować, że dwukrotnie rozwiedziony były polityk ZChN, który na życie próbuje zarabiać okładając innych ludzi pięściami we freak-fighotwym ringu, podobnej wrażliwości na wypaczenia moralne jak w przypadku Kościoła nie wykazuje w odniesieniu do własnego życia osobistego.