Były wiceprezes PiS podkreślał na antenie Radia Wnet, że już na ponad pół roku przed wyborami przestrzegał w książce „Prawica na rozdrożu”, iż według „wszystkich danych i prognoz społecznych, PiS nie zdobędzie większości absolutnej”.

„Przekonywałem też, by starając się zbudować większość prawicową, patrzyć ze zrozumieniem na decyzję tych Polaków, którzy wsparli inne partie prawicowe, bo tylko z nimi można było stworzyć potencjalną większość w Sejmie, dla dobra Polski” - mówił Marek Jurek.

Były polityk ZChN przypomniał, że apelował o pracę na rzecz tej większości „w obronie solidarności narodowej a przeciwko zgubnemu ekskluzywizmowi partyjnemu”.

„Dziś bowiem widzimy, że na prawicy wszyscy odcinają się od wszystkich. I to właśnie prawicę, a więc nas wszystkich, pogrążyło w kontekście niedawnych wyborów” – diagnozował Jurek.

Były marszałek Sejmu stwierdził, że mamy w Polsce sytuację paradoksalną, gdzie większość prawicowa będzie najprawdopodobniej rządzona przez skrajną liberalną lewicę.

Marek Jurek zwracał uwagę, by pamiętać o tym, że łącznie aż ponad 11 milionów Polaków, czyli o 1,5 miliona więcej niż zagłosowało na PiS, opowiedziało się w referendum przeciwko naciskom Unii Europejskiej w sprawie przymusu przyjmowania przez państwa członkowskie nielegalnych migrantów.

„A więc jest się do czego odwołać. W Polsce istnieje większość prawicowa, ale z różnych względów - ambicji liderów politycznych, zachłanności wyborczej, uprzedzeń czy zwyczajnego oportunizmu - ta większość nie może powstać” – mówił Jurek.

Były wiceszef PiS stwierdził, że „w sytuacji, gdy liderzy się kłócą, to właśnie prawicowi wyborcy PiS, Konfederacji, PJJ czy nawet konserwatywnej części PSL, powinni oczekiwać od wybranych przez siebie polityków, że zaczną oni robić coś konkretnego w celu zbudowania prawicowej większości”.

Zdaniem Marka Jurka „PiS popełniło błąd zachłanności wyborczej”. Gdybyśmy bowiem „dodali głosy zdobyte w tych wyborach przez PiS i PJJ to jest prawie dokładnie wynik wyborczy Zjednoczonej Prawicy sprzed czterech lat”.

„PJJ uzyskało poparcie ponad 350 tysięcy głosów opinii katolickiej i jest to bardzo znaczący wynik, którego nie można nie zauważyć i nie docenić. Zarówno PiS, jak i Konfederacja dysponują bardzo dużymi funduszami z budżetu państwa, regularnie zamawiają badania i sondaże, więc jak najbardziej byli oni w stanie przewidzieć metodami socjologicznymi, że liczna grupa prawicowych wyborców, wskutek rozczarowania PiS-em czy Konfederacją, odda głos właśnie na ugrupowanie prezydenta Rafała Piecha” – przekonywał były marszałek Sejmu.

Jak podkreślał Jurek „liderzy obu tych prawicowych partii, które ostatecznie znalazły się w Sejmie, powinni zrobić wszystko, by wciągnąć PJJ do swojego obozu politycznego, a tym samym utrzymać poparcie jego zwolenników dla całej sejmowej prawicy”.

„Zdrowy system polityczny to nie taki, gdy mamy wielkie molochy partyjne, które z racji braku jakiejkolwiek alternatywy niejako wymuszają na elektoracie poparcie dla siebie, nawet jeśli wyborcy w pewnych ważnych sprawach się z pewnymi poglądami danej partii nie utożsamiają. Zdrowy i właściwy jest system partii inkluzywnych, gdzie to do większego podmiotu należy obowiązek jednoczenie poszczególnych sił wokół siebie. A tego na prawicy przed tymi wyborami ewidentnie zabrakło” - powiedział Jurek.

„Liderzy PiS i Konfederacji mieli wręcz obowiązek poszerzania poparcia społecznego dla całej prawicy w oparciu o PJJ, a nie dyktowania ludziom, że mają zrezygnować ze swoich poglądów czy też z kandydowania w wyborach. W przypadku poszerzenia wspólnego obozu prawicowego o PJJ, prawica miałaby dziś w Sejmie o 5-10 posłów więcej, co jednak znacznie zmieniałoby obecną sytuację w kontekście budowania większości” – punktował założyciel Prawicy Rzeczypospolitej.

Jednocześnie Marek Jurek zarzucił też Konfederacji, że formacja ta nie zajmuje się prowadzeniem poważnej polityki, lecz „sprowadzaniem kolejnych kolegów do Sejmu”.

„Zamiast prezentować myślenie państwowe wolą uprawiać kontestację, czekając na jakąś mityczną zmianę pokoleniową. Tylko pytanie, co jeszcze z Polski zostanie” - spuentował były marszałek Sejmu.