- W szpitalu dyktatorem mieli zająć się czołowi specjaliści. Stan polityka został oceniony jako krytyczny, uniemożliwiający transport na Białoruś – podaje portal rp.pl.
Informacje o krytycznym stanie zdrowia białoruskiego dyktatora były już przedmiotem spekulacji światowych mediów, kiedy 9 maja Łukaszenka nie wziął udziału w spotkaniu po Defiladzie Zwycięstwa w Moskwie i musiał wracać do Mińska. Media odnotowały także, że miał on zabandażowaną prawą dłoń.
Media rządowe Białorusi na temat stanu zdrowia dyktatora milczą. W niezależnych kanałach pojawiają się jednak od jakiegoś czasu doniesienia, że Łukaszenka zmaga się z jakąś chorobą. - 14 maja polityk miał trafić do tzw. kliniki prezydenckiej, czyli Republikańskiego Klinicznego Centrum Medycznego – podaje portal rp.pl.
Teraz - relacjonuje Waleryj Cepkała – w szpitalu w Moskwie miano mu przeprowadzic pilną transfuzję krwi, co ma podobno mieć na celu rozwianie spekulacji wskazujących na udziału Kremla w otruciu Łukaszenki.
Capałka wzywa zachodnich przywódców, aby w najbliższych dniach zwołali sesję strategiczną „w celu przedyskutowania inicjatywy wyborczej i innych działań, które należy podjąć w celu zabezpieczenia okresu przejściowego".
W jego ocenie "przeprowadzenie wyborów w tak krytycznym momencie nie tylko przyczyni się do przywrócenia ładu i porządku na Białorusi w przyszłości, ale także stworzy podstawy do ustabilizowania sytuacji na granicach Unii Europejskiej i świata".