Chińscy eksperci, którzy mieli okazję po raz pierwszy obejrzeć Su-57 z bliska, nie kryli ironii, zauważając liczne niedoskonałości konstrukcyjne, które zdają się podważać propagandowy obraz tej maszyny. Zamiast podziwu, pojawiły się śmiech i krytyka, które szybko zdominowały komentarze na temat rosyjskiego myśliwca.
Pierwsze, co rzuciło się w oczy podczas oględzin, to ogromna liczba śrub łączących elementy kadłuba samolotu, które były różnorodne – od prostych po sześciokątne i krzyżowe, szczególnie widoczne w okolicach ogona. Dodatkowo, styki poszczególnych części były wyraźnie niedopasowane, a w wielu miejscach między nimi widoczna była zauważalna przestrzeń. Tego rodzaju niedokładności, szczególnie w maszynie, która ma stanowić wizytówkę nowoczesnej technologii lotniczej, zdaniem ekspertów, świadczą o poważnych problemach z jakością produkcji i dokładnością wykonania.
Sama „niewidzialność” Su-57, która od lat była jednym z głównych elementów rosyjskiej propagandy, również nie przetrwała konfrontacji z rzeczywistością. Chińscy eksperci, którzy znają technologie stealth na własnym podwórku, spojrzeli na Su-57 z ironicznym uśmiechem. Co więcej, okazało się, że rosyjski myśliwiec, który według Kremla miał być prawdziwym dziełem nowoczesnej technologii, pod względem faktycznych osiągów nie dorównuje nawet swojemu chińskiemu odpowiednikowi, myśliwcowi Chengdu J-20, który jest powszechnie uznawany za rzeczywisty samolot piątej generacji. W oczach wielu analityków, Su-57 to raczej maszyna generacji „4+”, co tylko podkreśla różnice w rzeczywistej technologii między Rosją a Chinami.
Co więcej, na wystawie pojawiły się dwa egzemplarze Su-57, z których jeden – o numerze bocznym „054” – okazał się być prototypem sprzed ponad 12 lat. Tylko najstarszy model maszyny, zamiast nowego seryjnego egzemplarza, trafił do Chin. Część ekspertów sugeruje, że prezentacja starszego modelu może mieć związek z kiepską jakością nowszych produkcji, które mogą być jeszcze gorsze pod względem konstrukcji i osiągów. Warto też zauważyć, że jeden z myśliwców Su-57 musiał zostać przetransportowany do Chin transportowcem An-124, co oznacza, że maszyna nie była w stanie samodzielnie odbyć lotu.
Z kolei ukraiński ekspert Aleksander Kowalenko zwrócił uwagę na numer boczny jednego z myśliwców – „054”, co wskazuje na to, że do Chin trafił egzemplarz, który pochodzi jeszcze sprzed rozpoczęcia masowej produkcji Su-57.
Warto też przypomnieć w kontekście „niewidzialności” Su-57 warto przypomnieć, że kiedy rosyjskie myśliwce zaczęły odpalać pociski Ch-69 w kierunku ukraińskich celów, systemy monitoringu wykryły te rakiety niemal natychmiast, co pozwoliło na ich skuteczne przechwycenie. To pokazuje, że faktyczna zdolność „niewidzialności” rosyjskich maszyn pozostaje w strefie propagandowych spekulacji, a w praktyce ich obecność na niebie jest łatwa do wykrycia.
- Niewidzialny jest tylko w tym sensie, że nikt jeszcze nie widział go w pełni zdolnej do walki wersji - czytamy.