Jak wygląda czyściec? Co jest w nim najbardziej przerażającego? Wyjątkowe świadectwo brata Daniele z wizyty „po drugiej stronie” spisał Matteo Bevilacqua w książce „Ojciec Pio i brat Daniele – bratnie dusze”.
W 1952 roku, w wieku trzydziestu trzech lat, brat Daniele przeszedł w Narodowym Instytucie Onkologii im. Królowej Heleny w Rzymie operację, podczas której przekroczył granicę istnienia. To doświadczenie odcisnęło na nim niezatarte piętno. Świadomość́, że wrócił do doczesnego świata i rozpoczął nowe życie dzięki pomocy uwielbianego ojca Pio, wznieciła w nim jeszcze silniejsze pragnienie, aby wraz z kapucynem cierpieć dla zbawienia innych i oddać się Jezusowi i Maryi bez reszty, duszą i ciałem. Operacja stała się ponadto okazją do doświadczenia czyśćca oraz udręk, jakie grzesznicy muszą znosić, aby obmyć się z win.
ŚWIADECTWO BRATA DANIELE
Skazano mnie na dwie, trzy godziny w czyśćcu. Powiedziałem sobie:
– Jakże to? Tylko dwie, trzy godziny, a potem na zawsze będę mógł przebywać przy Bogu, który jest wieczną miłością?
Aż podskoczyłem z radości. Czułem się jak umiłowany syn. Potem wizja rozpłynęła się, a ja znalazłem się w czyśćcu. Na te dwie, trzy godziny zapracowałem sobie głównie tym, że uchybiłem ślubom ubóstwa.
Cierpiałem niewysłowione boleści. Nie wiedziałem, jakie było ich źródło, ale doświadczałem ich dotkliwie. Zmysły, które w doczesnym świecie najbardziej obraziły Boga – oczy i język – przeżywały największe katusze. Choć to wydaje się niewiarygodne, nawet w otchłaniach czyśćca czułem, że mam ciało, i poznawałem – czy może: rozpoznawałem – innych tak samo jak za życia.
Chociaż moja udręka trwała nie dłużej niż kilka chwil, zdawało mi się, że minęła wieczność. Największego cierpienia przysparza w czyśćcu nie tyle ogień, jakkolwiek gwałtowny, ile poczucie oddalenia od Boga. I myśl, że choć człowiek miał do dyspozycji wszelkie niezbędne do zbawienia narzędzia, to nie był w stanie uczynić z nich właściwego użytku.
Ni stąd, ni zowąd objawiła mi się Najświętsza Maryja Panna. Zacząłem Ją błagać, wołając:
– O Najświętsza Dziewico, Matko Boga, wyjednaj mi u Pana tę łaskę, żebym mógł wrócić na ziemię i tam żyć i działać jedynie dla Bożej miłości!
Spostrzegłszy ojca Pio, zwróciłem się także do niego: – Przez wzgląd na Twe wielkie boleści i Twoje święte rany, módl się za mnie, mój Ojcze, aby Bóg wyrwał mnie z płomieni i pozwolił na ziemi dokończyć pokutę. Potem nic już nie widziałem, ale dotarło do mnie, że Ojciec przemawia do Maryi. Kilka chwil później znowu objawiła mi się Najświętsza Panna. Przybrała postać Matki Bożej Łaskawej, jednak nie było z Nią Dzieciątka Jezus. Skinęła głową i uśmiechnęła się do mnie.
W tym samym momencie odzyskałem władzę nad ciałem, uniosłem powieki i rozłożyłem ręce. Jednym gwałtownym ruchem zdarłem z siebie prześcieradło. Moje prośby zostały spełnione i otrzymałem łaskę! Matka Boża wysłuchała moich błagań.
Ci, którzy pogrążeni w modlitwie czuwali przy moim łóżku, wpadli w trwogę i co tchu wybiegli z sali w poszukiwaniu pielęgniarzy i doktorów. Kilka minut później w klinice panował już nieopisany rwetes. Wszyscy sądzili, że mają do czynienia z widmem, i w obawie przed duchami starannie zaryglowali drzwi.
Następnego ranka wcześnie wstałem z łóżka i zasiadłem w fotelu. Mimo że drzwi nadal były pod ścisłym nadzorem, ten i ów zdołał się do mnie zakraść i poprosił o wyjaśnienia. Odparłem, że lekarz dyżurny zjawi się lada chwila i że to on najlepiej wszystko wytłumaczy. Zazwyczaj lekarze nie przychodzili przed dziesiątą, ale choć wybiła dopiero siódma, powiedziałem zebranym:
– Lekarz jest już w drodze. Właśnie parkuje w wiadomym miejscu.
Nikt nie dał temu wiary, ja jednak ciągnąłem:
– Teraz przechodzi przez ulicę. Przerzucił marynarkę przez ramię i przeciąga ręką po głowie, jak gdyby się czymś trapił. Kto wie, co go zajmuje...!
CZYŚCIEC – JAKI JEST? CO NAS CZEKA?
Zrelacjonowana przez brata Daniele podróż do czyśćca stała się bodźcem do przypomnienia braciom o rzeczywistości, która wymyka się naszym zmysłom, ale nie jest przez to mniej realna: o czyśćcu i jego udrękach.
Tym, co zdumiewa w opowieści zakonnika, jest jej dokładność i wierność doktrynie Kościoła, jeśli chodzi o nauczanie o czyśćcu i jego udrękach – zwłaszcza biorąc pod uwagę, że brat Daniele nie odbył studiów teologicznych. Mówił na przykład o tym, że trafił na dwie, trzy godziny do czyśćca wskutek pewnych grzechów lekkich, które popełnił i których popełnianie i nam przychodzi z wielką łatwością i beztroską. Gdybyśmy tylko zastanowili się nad krzywdą, jaką wyrządzamy samym sobie przez grzechy lekkie, niewiele warte przyjemności ulotnych chwil, nie ulegalibyśmy równie łatwo namiętnościom ani pokusom zmysłowym i umielibyśmy wziąć się w ryzy na tyle, aby żyć w stanie Bożej łaski. Dwie lub trzy godziny czyśćca jako kara za grzechy lekkie – a dokładnie, jak wyjaśnił brat Daniele, za zatrzymanie dla siebie paru groszy.
Opuściwszy ciało, dusza staje w obliczu nieskończonej światłości, jaką jest Bóg; w niej dostrzega własne ułomności i czuje tak wielkie zawstydzenie, że pragnie ukryć się i oczyścić. Czyśćcowe udręki są udrękami innego życia, cierpieniem duszy, którą targa ból. Nam, zwykłym śmiertelnikom, trudno jest wyobrazić sobie te męczarnie, choć są one proporcjonalne do popełnionych występków.
Tak zwany ogień czyśćcowy zadaje duszy najróżniejsze cierpienia, odmierzane miarą win, za które trzeba ponieść karę. Można powiedzieć, że w duszy – choć nie ma ona ciała – odżywają wszystkie zmysły, jak u kogoś, kto po amputacji stopy nadal odczuwa ból tam, gdzie dawniej była kończyna. Wszystkie odczucia gnieżdżą się więc w duszy, a dusza prawem inercji w dalszym ciągu odnosi się do członków, w których niegdyś przebywała.
Fragment pochodzi z książki „Ojciec Pio i brat Daniele – bratnie dusze”, Wydawnictwo Esprit