Jak słusznie podkreślają komentatorzy, Tusk znakomicie przećwiczył ten rodzaj taktyki - składanie nierealnych obietnic na odległą przyszłość, wykraczającą poza jego aktualną kadencję. Takie deklaracje, pozbawione realnego przełożenia na konkretne działania, mają służyć wyłącznie pozyskaniu poparcia wyborców, a nie rzeczywistej realizacji kluczowych inwestycji.

Dowodem na tę cyniczną strategię Tuska jest chociażby historia samego projektu budowy CPK. Gdy jego partia była w opozycji, politycy PO wielokrotnie podważali sens tej inwestycji, a już po objęciu władzy przez obecny rząd, coraz mniej wskazywało na to, że projekt ten będzie kontynuowany. Wręcz przeciwnie - do władz spółki CPK trafili jego przeciwnicy, a politycy koalicji mówili o "megalomańskiej inwestycji".

Komentatorzy słusznie zauważają, że jeśli Tusk faktycznie zapowiadałby przyśpieszenie budowy CPK, to znacznie istotniejsze byłyby deklaracje o szybkim rozpoczęciu prac, a nie jedynie odległe daty zakończenia inwestycji. Podawanie takich "kunktatorskich" terminów, często przekładanych w przyszłość, to nic innego jak wyborczy "PR" mający przykryć brak realnych działań.

Wątpliwości dotyczące szczerości intencji Tuska wzmacnia także jego dotychczasowy dorobek w zakresie realizacji obietnic wyborczych. Jak wskazuje jeden z komentatorów, obecny premier i lider PO dotrzymał zaledwie 9 na 100 składanych wcześniej deklaracji. To dość dobitnie ukazuje, jak niewiele znaczą jego zapewnienia, zwłaszcza te dotyczące inwestycji, które mogłyby przynieść wymierne korzyści Polakom.

A jak nie obieca, to będzie się tłumaczył, że nie obiecywał?

Kolejny polityczny kabaret w tym samym pospolitym stylu...