28 maja 1988 roku św. Jan Paweł II powiedział: „Święty Andrzej jest równocześnie jakimś znakiem prorockim (...) Bóg pozwolił Świętemu Andrzejowi stać się znakiem, znakiem nie tylko spraw przeszłych, ale także i spraw, na które czekamy”.

Słowa papieża nie wywołały większego zainteresowania Męczennikiem, ale są zdumiewające. Zwracają uwagę na św. Andrzeja jako „znak prorocki”, który dał Bóg. Jeśli tak, to co ten znak może znaczyć, szczególnie dla narodu, z którego wyszedł?

 

Nasz znak prorocki

Papież Polak powiedział: „Bóg pozwolił Świętemu Andrzejowi stać się znakiem”. Jakim? Odpowiedź nie jest prosta. Gdy mnie te słowa nurtują, to dlatego, że powiedział je Polak, który był papieżem. Podczas modlitewnej refleksji pierwsza myśl dotyczyła wyznawców Chrystusa. Nadchodzą dla nich czasy, że nie będzie im łatwo żyć, a św. Andrzej ma być dla nich przykładem, że „bardziej trzeba słuchać Boga niż ludzi”. Święty Andrzej jako „znak prorocki” jest znakiem dotyczącym przyszłości, czegoś, co dopiero ma się stać, czegoś, co nadejdzie. Czy czasów, w których już żyjemy, tego nie wiem. Jednak to, co dziś czynią pewne środowiska liberalne i masońskie wobec Kościoła, duchowieństwa, chrześcijan, a także jak uderzają w rodzinę, małżeństwo i prawa naturalne, musi budzić niepokój. Jak się wobec tego zachować? Czy papież nie dał wzoru do naśladowania w św. Andrzeju? Ale byśmy mogli go naśladować, to wpierw musimy św. Andrzeja poznać.

Snując dalej refleksję, w „znaku prorockim” dostrzegam wołanie o uczynienie go Patronem Ojczyzny. Gdy Jan Paweł II wypowiadał te słowa o św. Andrzeju Boboli, nie myślano wówczas o nim jako przyszłym Patronie Polski. Nadszedł czas, że „prorocki znak” został ogłoszony przez papieża Polaka Patronem Polski. Zaskoczenie? Pewnie dla wielu tak! Pomysły w polskim episkopacie na nowego patrona też były inne. W tym, że papież zdecydował, że św. Andrzej będzie naszym patronem, wielkie zasługi położył kard. Józef Glemp. W tej decyzji papieża została spełniona przepowiednia z Wilna, kiedy św. Andrzej powiedział, że nadejdą czasy, gdy on będzie Patronem Ojczyzny. Przepowiednia została spełniona w roku 2002, czyli sto osiemdziesiąt trzy lata po jej ogłoszeniu. Czy to przypadek, że wypełnia się ona u początku nowego tysiąclecia? A może niebo każe chrześcijanom patrzeć na „prorocki znak”? A może do nas, Polaków, niebo już woła, byśmy się tym „prorockim znakiem”, jakim jest św. Andrzej, bardziej zainteresowali? Decyzji papieskiej nie można przyjąć tylko jako zewnętrzny akt Kościoła, ale w tym, co się stało, trzeba dostrzec ów „prorocki znak”. Decyzja jest tylko pomocą w odczytaniu tego znaku, a nie jego treścią. Zapatrzeni w św. Andrzeja, szczególnie w jego wierność wierze, mamy mieć świadomość, że za wierność Bogu i Kościołowi Chrystusowemu trzeba płacić wielką cenę, nawet taką, jaką zapłacił ów „prorocki znak”.

 

Polska musi zwrócić się do św. Andrzeja

W obliczu zagrożeń dla wiary trzeba rozumieć ów „prorocki znak”. Zapatrzenie w niego jest potrzebne narodowi polskiemu, by uczyć się od niego w trzecim tysiącleciu trwania przy Jezusie. Uczyć się tej wierności wierze, która nie lęka się nawet oddać życia. Wobec tego sprawa poznania św. Andrzeja, zaprzyjaźnienia się z nim, staje się naglącym wezwaniem. Jeśli nie zwrócimy się, jako Polacy, ku temu „prorockiemu znakowi”, to czyż nie pozbawimy naród orędownictwa jednego z ważnych patronów? Niech czas ustanowienia św. Andrzeja Pa- tronem Polski przez papieża Polaka pobudzi nas do myślenia i refleksji.

 

ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE KS. JÓZEFA NIŻNIKA

 

Dzielę się tym w przekonaniu, że św. Andrzeja za Patrona Ojczyny dał sam Bóg. W tym tkwi ważność tej sprawy. Kto tego nie chce przyjąć i nie rozumie, to być może przyczynia się do tego, że gotuje Ojczyźnie coś z tego, czego doznali Żydzi, gardząc Jezusem. Być może ktoś uzna, że tym, co piszę, straszę ludzi? Można o tym pewnie i tak myśleć. Ale czy odrzucenie planów Bożych ku temu nie prowadzi? Ileż to mamy przykładów, że nieprzyjęcie darów Bożych obróciło się przeciw tym, którzy ich nie przyjęli. A skoro mocno w to wierzę, że św. Andrzej jest darem dla dobra narodu, i pomimo usilnych próśb naród w to nie wierzy, to mam udawać, że nic się nie dzieje? Sprawa naprawdę jest wielkiej wagi w wymiarze osobistym i narodowym. Trzeba narodowi przyjąć św. Andrzeja, bo jest z woli Boga „znakiem prorockim”, w który naród powinien się wpatrywać, aby rozumieć wierność Bogu i Kościołowi w trzecim tysiącleciu. Jego męczeństwo pokazuje Rodakom granicę wierności Bogu. Po oddanie życia, po męczeńską krew. W ten „znak prorocki” wzniesiony przez Jana Pawła II Polacy mają się wpatrywać w nowym tysiącleciu, aby ich umacniał, uczył i o czymś ważnym przypominał.

 

Proroctwo o Polsce

Zgłębiając słowa papieża o „znaku prorockim”, odkrywam w nich kolejne przesłanie. Papież powiedział: „Bóg pozwolił Świętemu Andrzejowi stać się znakiem, znakiem spraw, na które czekamy”. Święty Jan Paweł II w św. Andrzeju widzi nie tylko „znak prorocki”, ale „znak spraw, na które czekamy”. Jakie są to sprawy, na które czekamy w Polsce? Czego oczekujemy? W Wilnie w roku 1819 św. Andrzej powiedział: „Gdy będę jej głównym patronem, Polska będzie pełna rozkwitu”. Dotychczas spełniła się przepowiednia o odzyskaniu przez Polskę niepodległości (po dziewięćdziesięciu dziewięciu latach) i o tym, że będzie Patronem Polski (po stu osiemdziesięciu trzech latach). Do spełnienia pozostało tylko to jedno, ale jakże ważne dla Ojczyzny. W nim jest powiązanie głównego patronatu z pomyślnością Ojczyzny. Ale czy naród potrafi w nie uwierzyć? Czy potrafi je przyjąć? Mijają kolejne lata, a Polacy przypominają sobie o tym „prorockim znaku” tylko wówczas, gdy im coś zagraża. Ostatnio przypomnieli sobie, gdy był kryzys na granicy z Białorusią (2021 r.). Dlaczego? Bo w roku 2021 blisko czterdzieści tysięcy migrantów chciało przekroczyć nielegalnie naszą granicę państwową z Białorusią. To ponadtrzystukrotnie więcej niż w 2020 roku, poinformowała na swojej stronie Straż Graniczna.

 

Dla porównania w roku wcześniejszym, w analogicznym okresie, wbrew przepisom, poza przejściami granicznymi, granicę Polski z Białorusią usiłowało przekroczyć sto dwadzieścia dziewięć osób. „Od sierpnia 2021 r. liczba cudzoziemców próbujących przedostać się na terytorium Polski, a tym samym na terytorium Unii Europejskiej, rosła z dnia na dzień. Szczyt kryzysu migracyj- nego przypadł na październik, kiedy takich prób odnotowano łącznie 17447. Liczba prób przekroczenia granicy państwowej z Białorusią wbrew przepisom znacząco spadła w listopadzie – 8917 oraz w grudniu – 1740”, czytamy w komunikacie.

 

Gdy zestawimy te dane z podejmowanymi wówczas w naszej Ojczyźnie modlitwami w intencji o pokój na wschodniej granicy Polski z Białorusią, w tym z datą wielkiej nowenny do św. Andrzeja Boboli, trudno nie dostrzec korelacji. Ale o św. Andrzeju nadal cisza. Nawet takie sprawy, konkretnej pomocy wyproszonej przez św. Andrzeja, do naszego narodu nie docierają. A powinny, bo wiele wskazuje, że jesteśmy w takim okresie historii, że nasze kolana powinny być nieustannie zgięte przed Bogiem. Tylko modlitwą możemy ocalić to, co chrześcijańskie w nas i Ojczyźnie. Mając tego świadomość, żywię cichą nadzieję, że nadchodzi ten czas, w którym jako naród z wiarą otworzymy się na pomoc św. Andrzeja. Dotychczas, pomimo tylu okazji, nie wykorzystaliśmy ich, aby go przyjąć za głównego Patrona Ojczyny. Więc pytam: co w nas, Polakach, pozostało jeszcze z tej wiary, którą miał św. Andrzej Bobola?

 

Fragment pochodzi z książki ks. Józefa Niżnika „Św. Andrzej Bobola. Bohater Chrystusowy”, Wydawnictwo Esprit