Niebywały skandal w armii ujawnił na początku miesiąca Onet. Wedle relacji portalu, 3 lipca ub. roku z wojskowego składu amunicji w Hajnówce wyjechał jeden z trzech pociągów, które łącznie miały przewieźć ponad tysiąc ton min przeciwpancernych na zachód kraju. W podszczecińskim składzie amunicji miało dojść do nieprawidłowości. Zamiast odpowiednich osób, transport miał przyjąć jedynie wartownik. Do rozładunku natomiast wyznaczeni zostali żołnierze z Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej, a kierował nim porucznik bez właściwego przeszkolenia. Miny zostały niewłaściwie policzone i część z nich została w wagonie. W końcu odnalazły się… w magazynie Ikea, gdzie dotarły już jako cywilny transport.

- „Przez blisko dwa tygodnie po Polsce kursowały miny, ponad dwieście sztuk min przeciwpancernych, o tonażu 2 ton, znajdujących się na 5 paletach. I państwo wiedzieliście o tym od lipca, od lipca wiedzieliście, że taka sytuacja miała miejsce, że doszło do tak skrajnej niekompetencji”

- zwrócił się dziś w Sejmie do wiceszefa MON Cezarego Tomczyka poseł PiS Andrzej Śliwka.

- „Panie ministrze, jest pan specjalistą od atakowania innych osób w sposób kłamliwy, nieprawdziwy. Ja mam prośbę, aby pan chociaż raz wyszedł tutaj na mównicę i odpowiedział na pytanie”

- dodał.

Polityk opozycji pytał m.in. o konsekwencje wobec szefa SKW i komendanta Żandarmerii Wojskowej. Odpowiedzi się jednak nie doczekał. Zamiast tego, wiceminister Tomczyk skupił się na atakowaniu opozycji.

- „Pan, panie pośle Śliwka, razem z panem ministrem Błaszczakiem, jesteście w ogóle ostatnimi, którzy tego typu pytania mogą formułować”

- grzmiał, powołując się na incydent z rakietą znalezioną pod Bydgoszczą.

Dalej wyliczał inne zdarzenia z dwóch kadencji rządów Zjednoczonej Prawicy. Odnosząc się do wydarzeń z lipca, wiceszef MON przekonywał, że „osoby odpowiedzialne za rozładunek i przyjęcie środków bojowych na ewidencję nie zameldowały o fakcie braku mienia swoim przełożonym”

- „Wcześniej jeden z żołnierzy złożył meldunek o zrealizowaniu transportu nie stwierdzając żadnych nieprawidłowości i tym samym poświadczając nieprawdę”

- powiedział.

Dodał, że w dniach 12-16 lipca odpowiedzialne za transport osoby na własną rękę poszukiwały zagubionych min, nie informując przełożonych. Zaznaczył też, że miny były transportowane w stanie nieuzbrojonym. Nieprawidłowości natomiast miało wykryć Centrum Operacyjne Ministra Obrony Narodowej.

- „Wtedy rozpoczęto kontrolę, powołano komisję w pierwszym i w drugim RBLogu i stwierdzono nieprawidłowości w przekazaniu i przechowywaniu środków bojowych. Niezwłocznie o powyższym zostały powiadomione wszystkie właściwe organy, zarówno nadzorcze, żandarmeria wojskowa, jak i służba kontrwywiadu wojskowego”

- zapewnił wiceminister Tomczyk.

Oświadczył, że władze resortu obrony zdecydowały wówczas o „wyciągnięciu surowych konsekwencji” wobec winnych oraz zmiany procedur.

- „Doszło też do szeregu szkoleń i do sprawdzenia wszystkich stanów magazynowych w tym zakresie”

- zapewnił.

Wystąpienie wiceministra obrony poseł Śliwka podsumował w mediach społecznościowych.

- „Winni żołnierze, niewinny Tomczyk. Wszystko jest w porządku, bo miny bez zapalników jeździły. Dymisja - jaka dymisja? MON to sam wykrył”

- napisał parlamentarzysta na X.com.

- „Taka jest konkluzja po odpowiedzi przez prawdziwego szefa MON na moje pytania w sprawach bieżących dot. bulwersujących informacji opublikowanych przez portal Onet”

- dodał.