Chińskie Ministerstwo Handlu w wydanym oświadczeniu stwierdziło, że grożenie wysokimi cłami nie jest właściwym sposobem budowania relacji gospodarczych między dwoma największymi potęgami świata. Rzecznik resortu podkreślił, że decyzje amerykańskiego rządu „poważnie szkodzą chińskim interesom” i mogą doprowadzić do załamania atmosfery rozmów handlowych.

Grożenie co rusz wysokimi cłami nie jest właściwym sposobem na relacje z Chinami – oświadczył przedstawiciel ministerstwa, cytowany przez chińskie media.

Pekin zarzucił Waszyngtonowi, że od lat nadużywa pojęcia bezpieczeństwa narodowego, stosując restrykcje wobec tysięcy produktów. Według danych chińskich, Stany Zjednoczone objęły kontrolą eksportową ponad 3 tysiące pozycji, podczas gdy chińska lista obejmuje zaledwie około 900.

Prezydent Donald Trump zapowiedział, że od 1 listopada 2025 roku USA wprowadzą nową stawkę celną w wysokości 100 proc. na towary importowane z Chin. Łączna stawka – po doliczeniu dotychczasowych opłat – wyniosłaby aż 130 procent.

Trump uzasadnił swoją decyzję chińskimi ograniczeniami w eksporcie metali ziem rzadkich, kluczowych dla przemysłu elektronicznego, energetyki i obronności. Pekin w ubiegłym tygodniu ogłosił bowiem, że ograniczy eksport tych surowców ze względu na „kwestie bezpieczeństwa” i „stabilność globalną”.

Chiny podjęły wyjątkowo agresywne stanowisko w handlu. To hańba moralna w relacjach międzynarodowych – stwierdził Trump na platformie Truth Social.

Chińskie stanowisko podaje, że kontrola eksportu metali nie jest zakazem handlu, lecz formą regulacji mającą na celu „utrzymanie pokoju i stabilności regionalnej”. Jednocześnie Pekin zastrzegł, że jeśli USA będą kontynuować presję, Chiny „z pewnością podejmą odpowiednie kroki w celu ochrony swoich uzasadnionych interesów”.

W ramach odwetowych działań Pekin zapowiedział też wprowadzenie tzw. „specjalnej opłaty portowej” dla amerykańskich jednostek handlowych. Decyzję nazwano „konieczną obroną” wobec nowych opłat nakładanych przez Biuro Przedstawiciela Handlowego USA (USTR), które wejdą w życie 14 października.

Analitycy ostrzegają, że nowa wymiana ciosów może przerodzić się w najpoważniejszy konflikt gospodarczy od 2018 roku, kiedy to rozpoczęła się pierwsza fala wojny handlowej między USA a Chinami. Dla światowych rynków oznacza to rosnącą niepewność, a dla gospodarek uzależnionych od dostaw surowców – możliwe skoki cen i zakłócenia w łańcuchach dostaw.

Choć Pekin deklaruje, że „nie chce wojny celnej”, coraz bardziej prawdopodobne jest, że obie strony szykują się na długotrwały konflikt o globalną dominację gospodarczą.