Z ogromnym zdumieniem przeczytałem poniższy wpis na facebookowym profilu Ambasady Ukrainy w Polsce:
Pochopna i nieprzemyślana decyzja Rady Miejskiej w Przemyślu w sprawie cofnięcia nazwy ulicy Błogosławionego Biskupa greckokatolickiego Jozafata Kocyłowskiego. Manipulacja autorów uchwały argumentami wyrwanymi z kontekstu, niechęć wysłuchania obywateli RP narodowości ukraińskiej - równoprawnych mieszkańców Przemyśla, tym razem niestety zwyciężyły. Podniesiona ręka na dobre imię Błogosławionego, a więc na decyzję kościoła katolickiego i Św. Jana Pawła II, który beatyfikował Biskupa Jozafata w roku 2001, jest rzeczą bezprecedensową w Polsce i nie może być usprawiedliwiona!
Nie wchodzę w meritum sporu, chcę tylko wyrazić zdziwienie niedyplomatycznym zachowaniem zawodowych dyplomatów, a przecież chyba tacy powinni pracować w każdej ambasadzie.
Władzom jednego państwa może nie podobać się to, co robią władze drugiego, zwłaszcza jeżeli sprawa dotyczy ich wzajemnych relacji, także na podłożu historycznym, które w przypadku Polski i Ukrainy obfituje w wielorakie problemy. Istnieje jednak mnóstwo sposobów dyskretnego, zakulisowego określenia swojego stanowiska. Dopiero kiedy one zawiodą przychodzi czas na upublicznienie sporu.
Ambasada Ukrainy w Warszawie zachowała się wysoce nieprofesjonalnie, co może doprowadzić do niepotrzebnego zaognienia i tak niełatwych stosunków między oboma państwami, które ostatnio - dzięki prezydentom Andrzejowi Dudzie i Wołodymyrowi Zełenskiemu - wreszcie zaczęły się poprawiać.
Jerzy Bukowski