Sala Nr 2 Sądu Apelacyjnego w Warszawie. 12 stycznia 2017 r. Na wniosek sędziego Marka Motuka wstaje Tadeusz Filipkowski, pełnomocnik Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i mówi oburzonym głosem:
-W serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” pokazanym w polskiej telewizji w czerwcu 2013 r. są brutalne i zarazem oskarżenia żołnierzy Armii Krajowej o antysemitym-stwierdza. - Tego nigdy nie było. Armia Krajowa nigdy nie była antysemicka. To jest absolutny fałsz. I spowodował wielkie i słuszne oburzenie w naszym związku. I co nas dziwi, nie było żadnych konsekwencji za emisję filmu, ani wobec tych, którzy go wyprodukowali. Po prostu nic. Niestety pokazywano go w wielu krajach świata. Obiegło prawie cały glob, tak jak równie straszne i haniebne określenia „polskie obozy koncentracyjne”.
W sprawie pod sygnaturą II AKz 739/16 odbywało się posiedzenie w sprawie umorzenia postępowania co do trzech oskarżonych: Nicolausa Hoffmana (producenta), Philipp’a Kadelbacha (reżysera) i Stefana Kolditza (scenarzysty) 3-częciowego serialu „Nasze matki nasi ojcowie” (oryg. niem. Unsere Mütter, unsere Väter, ang. Generation War) przez Sąd Okręgowy w Warszawie.
Za pomysł i „zrobienie” tego filmu nie tylko odpowiadają ich autorzy, ale również ZDF (Zweites Deutches Fernsehen)-drugi program niemieckiej telewizji publicznej ( konkretnie zespół: teamWorx ZDF).
Trzeba przypomnieć, że w serialu żołnierzy-partyzantów Armii Krajowej pokazano jako wykazujących się rażącym antysemityzmem (przedstawione np. w wypowiedziach członków AK, scenie pozostawienia na śmierć Żydów transportowanych w wagonach, zamiarze likwidacji, a ze względu na łaskawość dowódcy jedynie wyrzucenie z oddziału pochodzącego z Niemiec partyzanta po wyjściu na jaw, że jest on żydowskiego pochodzenia). Do tych scen odniosła się sensacyjna prasa. Bild w artykule niemieckiego historyka Ralfa Georga Reutha „Czy niemieccy żołnierze byli naprawdę tacy okrutni?” ((Waren deutsche Soldaten wirklich so grausam?” postawił pytanie „Czy polscy partyzanci byli naprawdę tak antysemiccy?” (Waren die polnischen Partisanen wirklich so antisemitisch?). Przeciwko temu, takim jawnym nadużyciom protestowała Ambasada RP w Berlinie oraz prezes TVP Juliusza Brauna. W Warszawie zorganizowano publiczny protest przed siedzibą korespondenta stacji ZDF. Protesty w Polsce były również widoczne i komentowane w niemieckich mediach.
Jako pełnomocnik występowała adwokat Monika Brzozowska z Kancelarii Pasieka, Derlikowski, Brzozowska i Partnerzy z siedzibą w Warszawie i Oddziałem w Krakowie. Obecny był także radca prawny Andrzej Dramiński za Stowarzyszenie „Patria Nostra” z siedzibą w Olsztynie, którego prezesem jest radca prawny Lech Obara (występujący w procesach o określenie „polskie obozy zagłady”). Adwokat M. Brzozowska reprezentowała Macieja Świrskiego, oskarżyciela subsydiarnego i zarazem Prezesa Fundacji Reduta Dobrego Imienia. Sąd Apelacyjny rozpatrywał tylko część tej sprawy, właśnie dotyczącej Macieja Świrskiego.
-Ten film wstrząsnął mną niesamowicie-mówił do sędziego apelacyjnego Jerzy Żelaśkiewicz, Wiceprezes Zarządu Światowego Związku Żołnierzy AK. –Ja śledziłem sytuację w tej armii od marca 1941 r. Działałem na terenie, między innymi powiatu miechowskiego i pińczowskiego. Byłem w drużynie, potem plutonie łączności. Już w grudniu 1941 r. dostałem stopień podporucznika. Nie było żadnego antysemityzmu. Kiedyś upowszechniał takie poglądy Machejek i jemu podobni czerwoni pisarze. Volksdojcze czepiali się Żydów, a i owszem. Zanim Niemcy ich nie wywieźli w 1942 r. Armia Krajowa robiła, co mogła w tamtych warunkach by im pomagać. Nikomu do głowy nie przyszło by atakować Żydów. Po prostu nikt o tym nawet nie pomyślał. Nie wmawiajcie nam, że było inaczej. A efekt filmu? Mój wnuk go obejrzał. I powiedział, że nie chce więcej słyszeć o żołnierzach Armii Krajowej, skoro tak było, jak to pokazano w tym filmie. Czy to nie straszne?
P
rzypomnijmy, że główny proces rozpoczął się w lipcu 2016 r. Wytoczył go 92-letni żołnierz Armii Krajowej Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. Powód: naruszenie dóbr osobistych w postaci prawa do tożsamości narodowej, prawa do dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści.
Żołnierze AK żądają przeprosin w TVP oraz we wszystkich telewizjach, gdzie pojawił się film, a także złożenia 25 tys. zł tytułem naruszenia dóbr osobistych.
Reduta Dobrego Imienia finansuje koszty przejazdów i zakwaterowania żołnierzy Armii Krajowej, którzy pojawią się na procesie.
- Cały film w bardzo specyficzny, negatywny sposób pokazuje Armię Krajową i jej żołnierzy i to we wszystkich scenach, w których pojawia się "oddział AK" (...) Oddział pokazany jako część Armii Krajowej sprawia wrażenie bandy rabunkowej utworzonej z kryminalistów, poubieranych w półcywilne, półwojskowe niby-mundury. Wszyscy członkowie tego oddziału zieją nienawiścią do Żydów. Biorąc pod uwagę ich zachowanie, są oni po prostu grupą bandytów, zamaskowanych częściowo mundurami" - utrzymywała Reduta Dobrego Imienia.
Dodajmy, że w kwestię emisji przez polską telewizję publiczną tego kontrowersyjnego serialu zaangażowało się wcześniej olsztyńskie stowarzyszenie Patria Nostra. Już trzy lata temu stowarzyszenie, któremu przewodniczy mec. Lech Obara wystąpiło o udostępnienie informacji publicznej i podanie, za jaką cenę Telewizja Polska nabyła prawo do emisji serialu "Nasze matki, nasi ojcowie".
- Postulowaliśmy również o pokazanie nam kopii umowy na podstawie, której wyemitowano ten serial - mówił wówczas mecenas Obara.
TVP odmówiła wtedy podania do publicznej wiadomości informacji o wysokości zakupu filmu. Władze Telewizji twierdziły, że takie dane należą do 'tajemnicy przedsiębiorstwa", której naruszenie, wpłynęłoby niekorzystnie na interesy firmy.
Adw. M. Brzozowska powiedziała, iż podtrzymuje zarzuty zażalenia w całości. Odwołała się do tego, iż kluczowym problemem jest kto jest odpowiedzialny i w którym momencie doszło do znieważenia żołnierzy Armii Krajowej. Gdyby filmu w ogóle nie pokazano, nie byłoby problemu.
Adw. Karolina Góralska (występuje też w sprawach o „polskie obozy zagłady” i reprezentuje ZDF) oponowała i stwierdziła, że nie ma podstawy do oskarżeń w tej konkretnej sprawie. Gdyż toczy się ono tak naprawdę w sprawie emisji, czy pokazania tego filmu, a nie samych autorów. Argumentem jest to, iż strona przeciwna wyraźnie powołała się na to, że „gdyby filmu nie pokazano”. To wyraźnie wskazuje o co chodzi i co jest przedmiotem postępowania pod sygnaturą akt II AKz 739/16.
Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał w mocy postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie.
Ale to tylko część tego postępowania. W dalszym ciągu czekamy na kolejne rozprawy głównego procesu przed sądem w Krakowie.
Dla Pana Jerzego Żelaśkiewicza i Tadeusza Filipkowskiego najważniejsze było to, że w dn. 12 stycznia 2017 r. mogli wystąpić przed sądem. I wyraźnie wskazać swoimi oświadczeniami opartymi na własnych przeżyciach i doświadczeniach, iż żołnierze Armii Krajowej nie byli antysemitami. I nie są tego w stanie zmienić żadne produkcje telewizji niemieckiej przedstawiające oczywisty fałsz.
Andrzej Dramiński/sdp.pl