Jak uczy nas Katechizm Kościoła Katolickiego, w sakramencie pokuty grzesznik, dzięki Bożemu miłosierdziu, otrzymuje natychmiastowe przebaczanie grzechów, zostając pojednanym z Bogiem i Kościołem wchodzi na drogę nawrócenia (Por. KKK 1422). Spowiedź jednak nie jest formalnością, a samo „formalne” przystąpienie do sakramentu nie wystarczy człowiekowi, aby wszedł na drogę pojednania z Bogiem. Jak właściwie przeżyć ten sakrament, aby był on rzeczywiście skuteczny i owocny w życiu? Uczył tego św. o. Pio, dla którego posługa w konfesjonale stała się najważniejszym powołaniem.
O. Pio w swoim życiu kapłańskim poświęcił się szczególnie powołaniu do jednania ludzi z Bogiem w sakramencie spowiedzi. Codziennie wiele godzin spędzał w konfesjonale, a obdarzony szczególnym charyzmatem do tej posługi, znał serce penitenta lepiej od niego samego. Wielokrotnie Bóg dawał mu łaskę poznania grzechów, które penitent chciał zataić, aby dzięki temu, mimo swojego wstydu lub strachu, mógł otrzymać przebaczenie. Do San Giovanni Rotondo, gdzie mieszkał święty stygmatyk, codziennie przyjeżdżała rzesza pielgrzymów, pragnących wyspowiadać się u tego wyjątkowego kierownika duchowego i spowiednika.
Te szczególne łaski od Boga i wyjątkowo bogate doświadczenie sprawiło, że o. Pio stał się tym, który szczególnie rozumiał sakrament pokuty i pojednania. Dlatego niezwykle cenne są rady włoskiego kapucyna, wskazujące, jak dobrze przygotować się i przeżyć spowiedź. Kiedy często przystępujemy do sakramentu niejako mechanicznie i bezrefleksyjnie, kolejny raz spowiadając się z tych samych grzechów i nie widząc w sobie żadnej poprawy, warto posłuchać tych rad i wcielić je w życie.
Cotygodniowa spowiedź
O. Pio zachęcał do częstej spowiedzi, najlepiej cotygodniowej. Jak mówił: „nawet, jeśli pokój jest zamknięty, po upływie tygodnia konieczne jest jego odkurzenie”. Ta analogia bardzo trafnie oddaje prawdę o naszym życiu duchowym. Kiedy wylejemy na podłogę mleko, od razu je sprzątamy. Podobnie, kiedy zdarzy nam się popełnić grzech ciężki, natychmiast idziemy do spowiedzi. Jednak nawet gdy nie nabałaganimy w pokoju, do którego wcale nie wchodzimy, kiedy nie będziemy go regularnie odkurzać, w końcu powstanie ogromna warstwa kurzu.
W naszym życiu duchowym często lekceważymy powszednie grzechy, które usprawiedliwiamy przekonując samych siebie, że to nikomu nierobiące krzywdy drobiazgi. O. Pio przekonywał jednak, że również takie grzechy, nawarstwiając się, oddzielają nas od Boga.
Kłamstwa
Takimi często lekceważonymi przez nas grzechami są małe, niewiele znaczące kłamstewka, które wydaje się nam, nikomu nie wyrządzają krzywdy. Używamy ich chociażby, żeby ubarwić nasze opowieści w towarzystwie, dla rozrywki, humoru, żartu. Przed Bogiem one jednak nie są błahe i walcząc z nimi, nieustannie musimy się z nich oczyszczać.
Pewnego razu pewien mężczyzna spowiadający się u o. Pio miał powiedzieć: „Ojcze, mówiłem kłamstwa, kiedy byłem w towarzystwie moich przyjaciół. Zrobiłem to, aby wszystkich rozbawić”. Mistyk wcale nie odpowiedział mu, że to mały grzeszek, powszedni, którym nie powinien się przejmować. Zamiast tego o. Pio zadał penitentowi bardzo istotne pytanie: „Ach tak! Czy ty chcesz iść do piekła z powodu żartów?”.
Plotkarstwo
Jeszcze gorszym grzechem od takich małych kłamstewek jest plotkarstwo, które wyrządza realną krzywdę innym ludziom. Mimo to równie często je lekceważymy, bez pohamowania mówimy o kimś w towarzystwie, często rzeczy, których nie powiedzielibyśmy samemu zainteresowanemu „w twarz”, a nawet nie zwracamy uwagi na to, że właśnie zadajemy gwałt miłości i Bożemu prawu i nie uświadamiamy sobie, że grzeszymy.
„Jeśli plotkujesz na temat innego człowieka to znaczy, że usuwasz tą osobę ze swojego serca. Lecz uświadom sobie, że gdy usuwasz tą osobę ze swego serca, razem z tą osobą z twojego serca usuwany jest również Jezus” – powiedział o. Pio penitentowi, który spowiadał się z plotkarstwa.
Innym razem o. Pio poproszono o poświęcenie pewnego domu. Zakonnik nie wszedł jednak do kuchni, stwierdzając, że „tam są węże”. W tej kuchni domownicy często plotkowali o bliźnich.
Przekleństwa
Jeszcze bardziej lekceważymy inny grzech naszego języka, jakim są przekleństwa. Kiedy zdenerwujemy się, coś się nie uda, coś się zepsuje, nie idzie nam w pracy, używamy wulgarnych słów wcale nie uważając tego za coś złego czy grzech. Tymczasem o. Pio znał zło tych grzechów. Pewnego razu odmówił nawet rozgrzeszenia kierowcy ciężarówki, który w pracy przeklinał i nie widział nic złego w tym, że przeklina, gdy się zdenerwuje.
Kiedyś włoski stygmatyk odprawił egzorcyzmy nad opętaną dziewczynką. Kiedy zły duch ją opuścił, duchowny zwrócił się do matki dziecka: „Powiedz swojemu mężowi, aby więcej nie przeklinał, inaczej demon powróci”. O. Pio był przekonany, że demon jest blisko ludzi, którzy przeklinają.
Bezczeszczenie spowiedzi
Dla o. Pio to nie były błahe grzechy. Dlatego zachęcał swoich duchowych uczniów, aby co tydzień przystępować do sakramentu spowiedzi i w ten sposób walczyć z tymi grzechami, które nazywamy powszednimi. Jednak, aby móc to robić, potrzebujemy nieustannie przyglądać się swojemu sumieniu i przez codzienny rachunek sumienia badać, jakim pokusom zdarza się nam ulegać.
Tylko dobre przygotowanie i spełnienie podanych przez Kościół warunków czyni spowiedź rzeczywiście skuteczną. Często jednak przystępujemy do niej bez wcześniejszego, rzetelnego rozpoznania swoich grzechów, bez chęci poprawy czy pragnienia zadośćuczynienia.
Pewnego razu o. Pio nie dał rozgrzeszenia pewnemu grzeszników. Powiedział mu wtedy: „Jeśli pójdziesz się wyspowiadać do innego kapłana, zabierz rozgrzeszenie, które otrzymasz i idź do piekła razem z nim”. Zakonnik powtarzał, że jeżeli człowiek przystępuje do sakramentu pokuty bez prawdziwego pragnienia poprawy, jedynie bezcześci sakrament i pozostaje winny przed Bogiem.
kak/ padrepio.catholicwebservices.com, zarzecze.przemyska.pl