Marta Brzezińska: Czy czerwona nitka może kogoś uzdrowić, na przykład z białaczki?
Ks. prof. Leszek Misiarczyk*: Byłbym tu bardzo sceptyczny. Po pierwsze, noszenie czerwonej nitki jest traktowane jako rodzaj rozpowszechnionej przez celebrytów mody. A po drugie, kabała jest zabobonnym przeżywaniem religijności. Choć oczywiście w sensie bardzo szerokim, można powiedzieć, że przecież Pan Bóg może wszystko, a więc może się posłużyć również czerwoną nitką. Weźmy taką sytuację – ktoś ze względu na modę nosi na szyi krzyżyk. Czy Pan Bóg może go udrowić, jeśli on nie wierzy? Oczywiście, że może, ale ja zawsze stoję na stanowisku, że Pan Bóg szuka współpracowników bardziej świadomych. Działa przez nasze decyzje. Współpraca z łaską jest kluczowym elementem teologii chrześcijańskiej. W Ewangelii czytamy, że Pan Jezus za każdym razem, kiedy kogoś uzdrawiał, pytał: “Co chcesz, abym ci uczynił?” albo „Czy wierzysz?”.
Ale my wcale nie mamy pewności, że to kabała! Bazujemy tylko na tym, w co ta piosenkarka wierzy i o czym mówi, ale wcale nie wiemy, co było źródłem jej uzdrowienia.
W tym wywiadzie pada jeszcze kilka zastanawiających stwierdzeń. Na pytanie dziennikarza, komu dziękowała za uzdrowienie, piosenkarka mówi, że „Zawsze trzeba dziękować Bogu”. Wcześniej zapewniała, że zaczęła szukać kabały, bo „jak trwoga, to do Boga”. Można dziękować Panu Bogu, i jednocześnie nosić czerwoną nitkę i przekonywać o uzdrowieńczym znaczeniu kabały?
Żyjemy w takich czasach, w których wszystko się miesza. I mówię to także w odniesieniu do przeżywania wiary chrześcijańskiej. Magia bardzo mocno naznaczyła nasze czasy i ludzi, a także sposób przeżywania wiary, który często staje się zabobonny, czy wręcz magiczny. Podam przykład z naszego chrześcijańskiego podwórka, bo to funkcjonuje dokładnie tak samo. Ktoś wyznaje wiarę w Pana Boga, idzie na pielgrzymkę do Częstochowy i mówi: „Zostałem uzdrowiony, bo na kolanach przeszedłem od drzwi wejściowych do samego cudownego obrazu”. A przecież nie uzdrowił go sam fakt przejścia na kolanach, tylko Pan Bóg! Wiele osób przeżywa swoją wiarę zabobonnie, na zasadzie: „Jak wejdę bocznymi drzwiami do kościoła, to otrzymam łaskę, a jak tylnymi, to już nie”. Zabobon polega właśnie na tym, że pewnym gestom przypisuje się magiczną czy boską moc. Z kabałą jest tak samo: „Jak będę nosił nitkę to Pan Bóg mnie uzdrowi, a jak nie, to będę chory”.
A co w sytuacji, kiedy ktoś mówi, że „tylko” nosi czerwoną nitkę? Nie przywiązuje większej wagi do znaczenia tego symbolu, robi to tylko dlatego, bo taka jest rozpowszechniona przez gwiazdy moda.
No to dlaczego ją nosi! W przestrzeni duchowej nie ma neutralnych rzeczy! To podstawowy błąd, jaki popełniają ludzie. Ktoś mówi: „Ja tylko pójdę z ciekawości na seans satanistyczny, ale nie wierzę w istnienie szatana”. To po co tam idziesz człowieku?! Podaję celowo ostrzejszy przykład, bo trudno rozwodzić się o mocy takiej czy innej nitki. Roztropniej będzie zalecać wszystkim daleko posuniętą ostrożność. Ktoś chodzi do wróżek czy innych magów, ale jednocześnie zapewnia, że w to nie wierzy. Jednak samą taką decyzją otwiera furtkę dla tego wszystkiego, co się z taką wizytą wiąże. Nawet jeśli do końca nie wie co to jest.
Czy Ksiądz w swojej praktyce jako egzorcysta spotkał się z osobami, które dały się zwieść kabale?
Nie miałem tego typu przypadków. Mam do czynienia z ludźmi, którzy na szczęście nie łapią się takich wierzeń. Wyznawcami kabały są w większości tzw. “celebryci”, a tzw. “celebryci” zasadniczo do egzorcystów nie przychodzą (śmiech).
No dobrze, to zapytam inaczej – jakie zagrożenia duchowe wiążą się z wiarą w kabałę? Co może się stać z kimś, kto z lubością eksponuje czerwoną nitkę na nadgarstku?
To nie jest tak, że jak ktoś raz pójdzie do szeptuchy, to od razu będzie opętany albo zniewolony. Ale czubek palca już daje Złemu. A nasz przeciwnik nie omieszka z tego nie skorzystać. To może być rozłożony w czasie proces. Jak to zweryfikować w sensie zewnętrznym? Jeśli ktoś wierzy w kabałę i zaprzestaje praktykować swoją wiarę w konkretny sposób we wspólnocie Kościoła, to już jest konkretny, zły owoc duchowy. Kabała jest bardzo indywidualistycznym, spersonalizowanym wierzeniem, dlatego to jest bardzo wygodne dla wielu ludzi.
Rozmawiamy o sprawach trudnych i bolesnych, kiedy choremu człowiekowi nie pomagają tradycyjne, farmakologiczne metody leczenia i zaczyna szukać pomocy gdzieś indziej. Szeptuchy, bioenergoterapeuci i inni szamani – sposobów jest mnóstwo. Tylko niekoniecznie to wszystko nam pomoże. Fizycznie może i ozdrowiejemy, ale może to się skończyć duchową klęską. Jak się przed tym bronić?
Pewne rzeczywistości, jak szeptuchy czy bioenergoterapeuci już zostały sprawdzone, więc wiemy już, czym się może skończyć taka wizyta. Czasami rzeczywiście może się dokonać fizyczne uzdrowienie, ale na zasadzie przesunięcia problemu do sfery duchowej. I to się kończy zniewoleniami. Niekiedy bardzo mocnymi. Ja po ludzku jestem oczywiście w stanie zrozumieć ludzi, którzy mają na przykład białaczkę i jest to dla nich wyrok. Medycyna konwecjonalna nie jest już w stanie im pomóc, a mają może zbyt mało wiary, by zwrócić się do Pana Boga. Szukają więc pomocy u innych osób, ale żadna szpetucha czy czarownica ich z tego nie uzdrowi. Albo nas uzdrowi Pan Bóg bezpośrednio, przez swoją interwencję (a więc modlę się i Jemu zawierzam życie), albo pośrednio, za pomocą medycyny. Nie zapominajmy, że medycyna też jest darem Bożym. Ale nie przestawajmy prosić Boga o pomoc! Są przecież takie grupy modlitewne, które proszą o uzdrowienie. Czasami przyczyna choroby tkwi w przestrzeni duchowej i trzeba najpierw ją uzdrowić. Za niektórymi chorobami fizycznymi stoją też konkretne demony. Trzeba najpierw odciąć działanie Złego i wtedy choroba znika. Szatan chce przez chorobę odciągnąć człowieka od Pana Boga.
Wymaga to chyba dużej czujności, bo dziś przecież sam termin „medycyna naturalna” jest często nadużywany.
Medycyną naturalną nazywa się wszystko od sprawdzonych właściwości ziół, takich jak rumianek, co nie stanowi żadnego zagrożenia duchowego, aż po praktyki okultystyczne i ezoteryczne. Kiedy pójdzie Pani do apteki i kupi sobie zioła, to nie ma w tym żadnego zagrożenia. Ale pod płaszczykiem medycyny naturalnej przemyca się rzeczywistości okultystyczne. A to już niebezpieczne.
Jak odróżnić jedno od drugiego?
Przyglądać się uważnie tym wszystkim tzw. „nowym” metodom. Jeśli kupuję rumianek, to nic w tym złego, ale jeśli ktoś mi proponuje przez internet cudowny lek na to czy na tamto, to powinna mi się włączyć czerwona lampka. Kiedyś poszedłem na targi medycyny naturalnej i ogarnął mnie śmiech. „Kup kamień, potrzyj czoło, będziesz szczęśliwy”. A wystarczyłoby tylko trochę zdrowego rozsądku, żeby nie wchodzić w te głupstwa. Bo niektóre te metody wręcz uwłaczają zdrowemu rozsądkowi! Trzeba być bardzo ostrożnym zanim się powierzy własne życie komuś lub czemuś, czego nie znamy. Ja rozumiem zdesperowanych chorych, którzy szukają pomocy, ale wchodząc w rzeczywistości, o których rozmawiamy, wpadają z deszczu pod rynnę. Pogarszają swój stan. Niby dolegliwości ustępują, ale zaczynają się na przykład stany lękowe, bezsenność, czy coś jeszcze o wiele gorszego.
Rozmawiała Marta Brzezińska
*Ks. Leszek Misiarczyk - egzorcysta diecezji płockiej, psychoterapeuta, patrolog, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie