W przedostatni dzień minionego roku rosyjski rząd przyjął program dofinansowania przedsięwzięć naukowych „o wymiarze światowym” jak głosi bombastyczne uzasadnienie programu. Przewiduje on, że z pieniędzy federalnych wydane zostanie w nadchodzących trzech latach, oczywiście po przeprowadzeniu stosownych konkursów, 12,2 mld rubli. Nie są to oczywiście wszystkie pieniądze wydawane w Rosji na naukę czy wyższe uczelnie, ale przeznaczone na realizację przyjętego jeszcze w marcu 2019 roku wielkiego programu „Rozwój naukowo – technologiczny Federacji Rosyjskiej”, którego celem jest doprowadzenie do sytuacji, że w 2030 roku Rosja znajdzie się w czołówce światowego rankingu talentów naukowych i w pierwszej dziesiątce klasyfikacji uwzględniającej 14 rodzajów specjalizacji naukowej.
Sceptycy zauważyli, że przeznaczone na technologiczny i naukowy skok pieniądze wcale nie są imponujące. W 2020 roku z ogólnej puli 12,2 mld rubli ma zostać wydane 4 mld rubli, a w latach kolejnych po 4,1 mld. Kwoty te statystycznemu Rosjaninowi mogą się wydać imponujące, zwłaszcza w kraju w którym ponad 20 mln ludzi nie osiąga uznawanego przez władze poziomu dochodów będącego granicą przeżycia. Podobnie jest w przypadku wynagrodzenia minimalnego, które począwszy od 1 stycznia ma wynosić 12 130 rubli, czyli w przeliczeniu na walutę amerykańską wynosi 190 dolarów miesięcznie. Z oficjalnych informacji opublikowanych przez rządową Rossijską Gazietę wynika, że podniesienie minimalnego wynagrodzenia dotyczy 3,2 mln Rosjan pracujących w sferze budżetowej, a budżet centralny oraz podmiotów federalnych wydadzą na ten cel (podwyżka) ponad 20 mld rubli w 2020 roku więcej niźli rok wcześniej. Podwyżka wyniosła 850 rubli.
Wracając jednak do kwestii wydatków na „skok technologiczny” rosyjskiej nauki warto odnotować, że przeznaczone na ten cel przez rząd 12,2 mld rubli to dziś mniej niźli zarabia 9 członków zarządu największego rosyjskiego banku Sbierbank. W 2019 roku ich wypłaty wyniosły niemal 5,5 mld rubli. Rok wcześniej było podobnie. Gdyby zaś wziąć pod uwagę również wynagrodzenia zarządu największej rosyjskiej firmy naftowej Rosnieft i Gazpromu, to tych kilkanaście osób dostało w minionym roku w postaci wynagrodzeń 11,89 mld rubli, czyli niemal tyle ile rząd Federacji Rosyjskiej chce przeznaczyć na jeden ze swych kluczowych programów wspierających rozwój nauki.
Przeprowadzone jeszcze w 2018 roku przez Boston Consulting Group ankiety w środowisku rosyjskich naukowców pokazują, że panujące tam nastroje, eufemistycznie całą sprawę ujmując dalekie są od euforycznych. Zebrano 24 tysiące kwestionariuszy, z których wynikało, że 50 % rosyjskich uczonych i specjalistów chciałoby pracować poza granicami kraju. Z tego myśli o emigracji 54 % specjalistów IT, 49 % inżynierów oraz 46 % lekarzy. Wskaźniki te są jeszcze mniej optymistyczne, jeśli zwrócić uwagę na fakt, że zdecydowana większość – 57 %, z grona tych, którzy myślą o emigracji to ludzie nie mający jeszcze 30 lat. Chętnych do emigracji w gronie studentów jest jeszcze więcej, bo 59 %.
Tyle badania opinii publicznej. A jak wygląda rzeczywistość? Otóż z danych ośrodka demograficznego działającego przy Rosyjskiej Akademii Gospodarki Narodowej i Administracji Publicznej przy Prezydencie Federacji Rosyjskiej wynika, że co roku z Rosji wyjeżdża około 100 tysięcy specjalistów, ludzi wykształconych, będących w stanie łatwo znaleźć pracę w państwach Zachodu, głównie w Niemczech, gdzie kierują swoje kroki. Te dane na temat rosyjskiego drenażu mózgów są ponad 7 razy wyższe od oficjalnej statystyki, która raportowała o emigracji 15,5 tys. specjalistów. Rosyjscy demografowie badający zjawisko oparli swe analizy na informacjach urzędów emigracyjnych i zatrudnienia krajów przyjmujących, podczas gdy Rosstat, rosyjski odpowiednik GUS, posługuje się inną metodologią i znakomita część osób które opuściły już Rosję i nie zamierzają wracać w jego zestawieniach figuruje w jego zestawieniach jako ci, którzy wyjechali tylko na pewien czas, a przeto nie są emigrantami.
Statystki poprawiające obraz rzeczywistości nie rozwiążą problemu i już pojawiają się głosy wzywające władze do ograniczenia możliwości wyjazdów zdolnej młodzieży. Akademik Gieorgi Gieorgijew, biolog molekularny i biochemik, wystąpił na początku ubiegłego roku z inicjatywą wprowadzenia obowiązku zwrotu wydatków, jakie państwo poniosło na wykształcenie, chcącego emigrować młodego naukowca, lub wręcz wprowadzenia dla pewnych grup specjalistów poszukiwanych na Zachodzie zakazu wyjazdów.
Problem jest w istocie znacznie szerszy i nie dotyczy wyłącznie naukowców i specjalistów. Badania opinii publicznej wskazują, że coraz większa grupa Rosjan, zwłaszcza młodych, poważnie myśli o emigracji z kraju. Ostatni sondaż Centrum Lewady wskazuje, że 40 % ludzi w wieku 18 –24 lat poważnie myśli o takiej drodze życiowej, w przypadku grupy mającej od 25 do 39 lat myślących o emigracji jest 36 %.
Gdyby zjawiska te rzucić na ogólną mapę rosyjskiej demografii w ostatnim dziesięcioleciu, to okazuje się, że 2 mln przybyszów otrzymało rosyjskie paszporty oraz dodatkowo 2 mln ludzi, którzy zwiększyli liczbę Rosjan, to ci, którzy przyłączeni zostali wraz z Krymem. Procesy naturalne są zdecydowanie mniej korzystne. W ostatnim dziesięcioleciu zmarło 900 tys. obywateli Federacji Rosyjskiej niźli się urodziło. Trzeba jednak pamiętać, że z tych 2 mln „nowych obywateli” niemała część to ludzie z krajów Azji Środkowej i Kaukazu Południowego, którzy w Rosji zajmują się pracami gorzej płatnymi, nie wymagającymi wykształcenia.
Kolejne 200 tys. nowych Rosjan, to ci , którzy zamieszkują Donbas i którzy w efekcie decyzji Władimira Putina otrzymali paszporty rosyjskie. Ten demograficzny obraz współczesnej Rosji można by jeszcze uzupełniać informacjami na temat różnic w przyroście naturalnym między rodzinami muzułmańskiego południa i wschodu a prawosławnego Zachodu, czy informacjami z których wynika, że ze wszystkich dalekowschodnich obszarów Federacji Rosyjskiej jedynym okręgiem w którym w ostatnim dziesięcioleciu nie nastąpił spadek liczby ludności jest zasobna w ropę naftową Jakucja (wzrost liczby ludności o 9,2 tys.).
Częściej analizujemy rosyjskie dane dotyczące ogólnych trendów demograficznych, takich jak największy w ubiegłym roku od 11 lat spadek liczby ludności czy znakomite przyspieszenie (o 150 %) tempa w jakim administracja przyznaje rosyjskie obywatelstwo, niźli analizujemy „jakościowe” zmiany w rosyjskiej demografii. Nie tylko polegające na tym, że dziś w Federacji Rosyjskiej według oficjalnych danych żyje ponad 1 mln osób zarażonych wirusem HIV, a tylko nieco ponad 1/3 z tej liczby ma dostęp do najnowszej terapii, ale również jak zmienia się wiekowa, edukacyjna i narodowa mapa Federacji Rosyjskiej.
Wydaje się, że zachodzące tu przeobrażenia są głębsze niźli możemy przypuszczać, zaś konsekwencje tego co się dzieje poważniejsze niźli sądzimy. Chodzi nie tylko o następstwa polityczne (już zauważalna we wszystkich badaniach socjologicznych radykalizacja młodzieży), ale te głębsze, nazywane zmianami strukturalnymi, które rzutować mogą na wieloletnie perspektywy Rosji. Rosyjskie elity wiedzą, że dłuższej perspektywie porażka w rywalizacji o umysły i zdolności młodych, szczególnie młodych naukowców, może ich kosztować więcej niźli porażki na innych polach.
Marek Budzisz