Mówiąc o antropologicznym zamieszaniu, hiszpański hierarcha stwierdził, że dotyczy ono „relacji między mężczyzną a kobietą, prawdy o mężczyźnie, prawdy o kobiecie, pedagogiki w przypadku dzieci”, gdzie chodzi o to, „by pozwolić im zdrowo dorastać i nie kontrolować ich zdalnie, by dołączały do twej wypaczonej antropologii”. To zamieszanie zdaniem biskupa wkroczyło do szkół, do nauczania i „czasami do katechezy”, gdzie związane jest z ekspresją i językiem, „a także niektórymi gestami”, prowadząc do niejasności i dwuznaczności, a także „kapitulacji”.

Bp Sanz powiedział, że księża muszą „bardzo uważni”, gdyż może się zdarzyć, że mówią o tematyce, w którą są wciągani, zamiast „mówić o tym, co naprawdę jest tego warte”. Uleganie takiej presji z zewnątrz „jest sposobem zdrady przesłania Chrystusa, dobrej nowiny Jego Ewangelii oraz tego, co tradycja chrześcijaństwa zawsze broniła”.

A tymczasem dzisiaj wymaga się, by mówić „żargonem ideologii gender” i poruszać temat zmian klimatycznych oraz agendy 2030, gdyż inaczej „jest się w innym świecie”. A jeśli się nie ulega tej presji, to wówczas „te grupy, które wspierają i bronią tego wszystkiego, a także narzucają to tobie (...), zabierają dotację, której nigdy ci nie udzielili”. Z obawy odwetu często księża milczą, ale biskup wskazuje, że „jednak inni są bardziej odważni, wolniejsi i zwracamy się ku nim, by się uczyć nieco o tym, jaki powinien być Kościół”.

Odnosząc się do zamieszania wywołanego przez Fiducia supplicans, bp Sanz stwierdził, że „czasami jest to Fiducia complicans”. José Antonio Méndez, który przeprowadzał wywiad, przypomniał, że kilka tygodni przed watykańską deklaracją opublikowano inny dokument Dykasterii Nauki Wiary, który stwierdzał, że transseksualiści, którzy przeszli terapię hormonalną, mogą być ochrzczeni. „Ale w jaki sposób będą ochrzczeni? – spytał dziennikarz – Zgodnie ze swoją płcią, z którą się urodzili czy z tą, z którą zostali zarejestrowani po interwencji hormonalnej lub chirurgicznej?” Biskup zareagował: „Oto jest pytanie!”

Następnie stwierdził, że do tego właśnie się odnosi, kiedy mówi „o zamieszaniu niejednoznacznym i dziwnym, w którym obraz i podobieństwo mężczyzny i kobiety próbuje się stworzyć na nowo i napisać na nowo”. Dodał, że dzieje się tak, „ponieważ starą i wyjątkową pokusą człowieka jest pragnienie, by być jako Bóg. A grzech osobisty jest jedynie niezdarnym komentarzem do tej starej i wyjątkowej pokusy: chcieć być jako Bóg”.

„To podejście tych [propagatorów] od transseksualizmu pokazuje, że chcę stworzyć człowieka, tak jak stworzył go Bóg – zauważył biskup Sanz. – I z tego powodu pozwalam sobie stwarzać lub stworzyć na nowo człowieka według mojej propozycji ideologicznej. Dykasteria Nauki Wiary nie wyjaśnia tego punktu. I z tego powodu zostawia otwarte drzwi z dużą dozą niejasności, aby ktoś mógł potem powiedzieć: Zatem tak albo Zatem nie. W kościołach partykularnych jesteśmy my, biskupi, którzy mamy tę odpowiedzialność, jak w tylu innych kwestiach”.

Odpowiadając na pytanie Méndeza, jak „zwykli katolicy” mają się zachować, gdy różni biskupi mówią różne rzeczy, bp Sanz przypomniał, że „nie znajdujemy się na bazarze, na którym się sprzedaje ostatnią nowość, ale mamy do czynienia z historią, która jest historią Zbawienia i która trwa 2000 lat”. Zatem mamy do dyspozycji „wystarczającą ilość magisterium, wystarczającą ilość nauki, wystarczającą ilość świadectw”, a to pozwala odróżnić prawdę od czegoś, co jest niejasne lub dziwne i wprowadza zamieszanie.

Bp Sanz zauważył też, że w przypadku samego papieża, którego „zawsze szanujemy”, musimy „rozróżnić między tym, co mówi papież Franciszek, a tym, co mówi Jorge Mario Bergoglio”. Choć ta różnica „czasami nie jest jasna”. A w encyklikach Franciszka, „któe musimy akceptować”, są też kwestie wymagające wyjaśnienia.