Fronda.pl: Po 22 latach powrócił Pan do PiS. Co zadecydowało o ponownym przystąpieniu do największej obecnie partii opozycyjnej, której członkiem był Pan już przecież u samych jej początków?

Janusz Kowalski (poseł PiS, były wiceminister aktywów państwowych): Kiedy na początku lat 2000. Przymierze Prawicy, którego opolskich struktur byłem wówczas szefem, połączyło się założonym przez braci Kaczyńskich Prawem i Sprawiedliwością, zostałem wiceprezesem zarządu wojewódzkiego PiS w województwie opolskim. Zresztą z list Prawa i Sprawiedliwości startowałem w pierwszych, historycznych wyborach tej partii do parlamentu, jesienią 2001 roku. A rok później zdobyłem mandat radnego z ramienia PiS, które zresztą wówczas do wyborów lokalnych szło w jednym bloku z Platformą Obywatelską. Dzięki temu udało się nam pokonać i odsunąć od władzy w naszym regionie skorumpowane SLD.  Zresztą tamto odsunięcie od władzy w Opolu postkomunistów do dziś traktuję jako jeden z największych sukcesów w moim politycznym życiu. A teraz przyszedł czas, by po ponad dwóch dekadach znów powrócić w szeregi Prawa i Sprawiedliwości.

Odchodząc z Suwerennej Polski chciałem dać polskiej scenie politycznej pewien impuls, że dziś nie tylko warto, ale wręcz należy jednoczyć się wokół PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jest to bowiem obecnie jedyna siła polityczna na prawej stronie, która jest w stanie integrować obóz patriotyczno-konserwatywno-suwerennościowy oraz wygrać kluczowe dla przyszłości Polski wybory prezydenckie w 2025 roku, a później także wybory parlamentarne w 2027 roku. Aczkolwiek uważam, że jeśli wygramy wybory prezydenckie to obecny rząd upadnie jeszcze w 2025 roku. Co będzie zresztą bardzo korzystne dla Polski. Bo każdy kolejny dzień trwania bezprawia Donalda Tuska i Adama Bodnara niesłychanie osłabia Polskę. Brak respektowania Konstytucji RP czy też słowa prokuratora generalnego o tym, że nie ma w Polsce Sądu Najwyższego to są w całych dziejach III RP rzeczy absolutnie bezprecedensowe. Prawa strona sceny politycznej musi więc się łączyć, integrować i dążyć za wszelką cenę do wspólnego zwycięstwa.

Mówi Pan o potrzebie procesów zjednoczeniowych na prawicy, tymczasem były szef Kancelarii Premiera Morawieckiego - Michał Dworczyk stwierdził na antenie TVN24, że jest przeciwnikiem zjednoczenia PiS z SP. Obarczył też SP winą za przegranie przez Zjednoczoną Prawicę ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych oraz stwierdził, że w szeregach SP są „cynicy” i karierowicze”. Jak odniósłby się Pan do słów byłego szefa KPRM?

Cenię ciężką pracę Michała Dworczyka z czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Jestem przekonany, że dziś w PiS dominuje myślenie wyłącznie wspólnotowe i zjednoczeniowe. Wszelkiego rodzaju urazy z przeszłości w kontekście kluczowej konfrontacji o losy Polski z obecnym obozem władzy dewastującym nasz kraj - muszą zejść na dalszy plan. Zachęcam wszystkich na polskiej prawicy do tego rodzaju myślenia. Ta władza atakuje przecież i usiłuje zniszczyć zarówno Zbigniewa Ziobrę, jak i właśnie Michała Dworczyka. Jestem więc przekonany, że ten kierunek myślenia zespołowego ostatecznie zwycięży na prawicy. Zresztą od 2020 roku mówię głośno i na każdym kroku o tym, że nie ma wrogów na prawicy. Jestem zwolennikiem tego, żeby rozmawiać z Konfederacją i budować mosty z tym środowiskiem, w którym jest wielu polskich patriotów, być może różniących się z nami w rozmaitych sprawach, ale podzielających naszą troskę o losy Ojczyzny oraz chcących budować jej siłę.

Wspominał Pan o swych działaniach u początków politycznej drogi w Przymierzu Prawicy. Jeden z liderów tamtej formacji politycznej, były Marszałek Sejmu Marek Jurek wyraził niedawno opinię, że w szeregach Zjednoczonej Prawicy dostrzega dwóch polityków, którzy mają potencjał, by kandydować na urząd prezydenta RP - Przemysława Czarnka i Patryka Jakiego. Wcześniej o obu tych politykach w kontekście ewentualnego przejęcie w przyszłości przywództwa w PiS pisał też prof. Andrzej Nowak. A kto w Pana opinii byłby w obozie prawicy tym kandydatem, który miałby najbardziej realną szansę sięgnięcia po prezydenturę RP?

Decyzja wskazania kandydata  obozu Zjednoczonej Prawicy w przyszłorocznych wyborach prezydenckich należy do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Wierzę, że będzie to decyzja równie trafna jak przed niespełna dekadą, gdy prezes Kaczyński wskazał na Andrzeja Dudę jako kandydata w wyborach prezydenckich. Poczekajmy więc na tę decyzję. PiS ma bowiem zdolność do realizacji optymalnych scenariuszy, tak jak działo się to w roku 2015 czy 2019. I dziś wszystkie nasze siły muszą być skupione na tym, by taki pozytywny scenariusz mógł zostać wcielony w życie. Wszyscy ciężko na to pracujemy w klubie PiS pod kierownictwem Mariusza Błaszczaka. I każdy ma tu swoje miejsce w tym szerokim obozie Zjednoczonej Prawicy będącym reprezentacją 10 milionów polskich wyborców.

Coraz częściej pojawiają się w przestrzeni publicznej głosy, że Polska powinna uzależnić ewentualną akcesję Ukrainy do struktur unijnych od zgody ukraińskich władz na ekshumację polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Wołyniu. To słuszna koncepcja?

Ekshumacja to jest kwestia absolutnie fundamentalna, wręcz cywilizacyjna w naszym zachodnim kręgu kulturowym. Fakt, że nasi rodacy leżą wciąż zakopani w jakichś bezimiennych mogiłach i nadal po tylu dziesięcioleciach nie zostali pochowani po chrześcijańsku - łamie wszelkie zasady jakiejś elementarnej ludzkiej wrażliwości. Mówię to również jako syn ojca, który urodził się w 1935 roku na Wołyniu. Chcę to powiedzieć bardzo wyraźnie, że jesteśmy Polakami, mamy polskie obowiązki i polskie interesy, którymi powinniśmy się kierować. I trzeba powiedzieć wreszcie bardzo jednoznacznie, że Polska nie ma żadnego interesu w tym, by Ukraina stała się członkiem Unii Europejskiej. Otwarcie przyznaję, że w tej sprawie zmieniłem zdanie. Na początku rosyjskiej agresji na Ukrainę widziałem bowiem tę kwestię podobnie, jak widzi ją zdecydowana większość polskiej klasy politycznej. Jednak po wnikliwym przeanalizowaniu tej problematyki oraz rozważeniu wszelkich merytorycznych argumentów nie mam wątpliwości co do tego, że nasz kraj nie ma żadnego interesu w unijnej akcesji Ukrainy. I mówię bardzo otwarcie, że będę głosował przeciwko przystąpieniu Ukrainy do Unii Europejskiej.

Kwestia Wołynia musi być postawiona ukraińskiej stronie przez Polskę bardzo twardo i zero-jedynkowo. Natomiast łączenie ze sobą tych dwóch spraw jest jakimś nieporozumieniem. Doprowadzenie do ekshumacji polskich ofiar ukraińskiego ludobójstwa jest naszym obowiązkiem. Ale łączenie oczywistej powinności ekshumacji pomordowanych na Wołyniu z interesem Ukrainy w kontekście unijnej akcesji kłóci się ze zdrowym rozsądkiem. Nie wolno nam łączyć tych dwóch spraw ponieważ musimy dbać o interes Polski. A w interesie Polski nie leży członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej. Natomiast twierdzenia, że ktoś, kto nie zgadza się na tę ukraińską akcję do unijnych struktur, działa na rzecz Władimira Putina są po prostu kuriozalne.

Mamy absolutny geopolityczny interes w tym, by wspierać Ukrainę w jej walce z Rosją, co czynimy przecież od pierwszego dnia rosyjskiej agresji. Musimy mieć świadomość, że gdyby nie polskie wsparcie Ukraina już dawno by upadła. I to ona zawdzięcza Polsce to, że wciąż istnieje, a nie odwrotnie, jak zdaje się nieraz sugerować ukraińska strona. Ale podkreślam raz jeszcze bardzo mocno, że integracja Ukrainy z Unią Europejską nie leży w naszym, polskim interesie. I będę na pewno przeciwko niej występował i głosował.

Bardzo dziękuję za rozmowę.