2. Przypomnijmy, że większość koalicyjna w Sejmie i w Senacie uchwaliła tzw. ustawę wiatrakową ,a jej istotą jest zmniejszenie odległości w jakiej mogą być instalowane wiatraki od zabudowań mieszkalnych z dotychczasowych 10H gdzie H to długość ramienia wiatraka ( czyli około 2000m ) do 500 m, w przypadku parków narodowych, ta odległość to minimum 1500 m. Zachętą dla samorządów ,które będą chciały, aby na ich terenie realizowane budowane były farmy wiatrowe jest powołanie funduszu, na który wpłaty miałby dokonywać właściciel farmy, przekazując 20 tys zł rocznie za każdy zainstalowany 1 MW mocy. Te środki byłby rozdzielane pomiędzy gospodarstwa domowe funkcjonujące na terenie danego samorządu lokalnego, umiejscowione w odległości do 1000 m od turbiny wiatrowej, a więc te doświadczające uciążliwości związanych z funkcjonowaniem takiej farmy.
3. Koalicja 13 grudnia, zdając sobie sprawę, że uchwala bardzo kontrowersyjną ustawę, skracającą aż 4-krotnie obecnie obowiązującą odległość turbiny wiatrowej od zabudowań mieszkalnych i być może prezydent będzie miał poważne wątpliwości, czy ją podpisać , zdecydowała zawrzeć tam rozwiązanie z dodatkowym mrożeniem ceny prądu na ostatnie 3 miesiące tego roku od października do grudnia. oczywista próba szantażu Prezydenta RP, jeżeli bowiem nie zgodzi się na podpisanie tej ustawy , to rządzący oskarżą go, że to właśnie jego decyzja spowodowała konieczność podniesienia cen energii elektrycznej od października. Przypomnijmy, że w tej sytuacji klub Prawa i Sprawiedliwości złożył do laski marszałkowskiej projekt ustawy przywracającej tarcze energetyczne dla gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i samorządów, nie tylko na ostatnie 3 miesiące tego roku ale także na cały rok 2026. Chodzi o zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych na poziomie 412 zł/MWh, a dla przedsiębiorców, samorządów i obiektów użyteczności publicznej na poziomie 500 zł/MWh.
4. Forsowanie przez rząd Tuska energetyki wiatrowej jest ważnym fragmentem większej całości , czyli blokowania, a w każdym razie mocnego opóźniania, rozpoczęcia budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej. Według niemieckiej gazety „Die Tageszeitung”, polski premier Donald Tusk robi wszystko aby opóźnić budowę pierwszej polskiej elektrowni atomowej, priorytetem jego rządu są farmy wiatrowe w tym także te morskie, fotowoltaika i magazyny energii i te przedsięwzięcia mają właśnie zastąpić energetykę jądrową. Zadziwiające jest nie tylko to, że niemieckie media wiedzą lepiej, niż polska opinia publiczna, co zamierza robić rząd w sprawach energetycznych, ale także, twierdzą iż nasz kraj ma iść ich drogą, inwestować setki miliardów złotych w energetykę odnawialną, jednocześnie rezygnując z inwestycji w stabilizator nowoczesnego systemu energetycznego, czyli energetykę jądrową. Niemcy realizują właśnie taki model od wielu lat, zainwestowali w energetykę odnawialną setki miliardów euro i w konsekwencji mają jedną z najwyższych cen energii w krajach Unii Europejskiej.
5. Polska nie powinna iść tą drogą, zwłaszcza, że niemieckie błędy w tym zakresie już teraz przynoszą opłakane rezultaty, a droga energia powoduje poważne obniżenie konkurencyjności gospodarki tego kraju. Wiatraki powinny być budowane wg dotychczasowej ustawy, rozwijana jest energetyka wiatrowa na morzu, zresztą znacznie bardziej wydajna niż ta lądowa, więc skracanie odległości lokowania turbin wiatrowych od zabudowań jest prowokacją wobec tych właścicieli nieruchomości , w pobliżu których, takie inwestycje miałby być realizowane, bowiem znacznie obniżyłyby ich wartość. A mrożenie cen energii na 3 miesiące tego roku i jego przedłużenie na kolejny rok, może zostać zrealizowane albo poprzez uchwalenie projektu złożonego przez klub Prawo i Sprawiedliwość, albo projektu prezydenckiego, który zapewne zostanie złożony, razem z wetem do tzw. ustawy wiatrakowej.