Władimir Putin wysunął propozycję utworzenia na Ukrainie tymczasowej administracji „pod auspicjami ONZ, USA, krajów europejskich i rosyjskich partnerów”, która miałaby doprowadzić do wyborów i wyłonienia nowego rządu, a następnie „rozpocząć rozmowy na temat traktatu pokojowego”. Konieczność takiego kroku Rosjanie uzasadniają rzekomym niewywiązywaniem się przez Ukrainę z porozumienia, w ramach którego zawieszone zostały ataki na infrastrukturę energetyczną.
- „Na Ukrainie panuje całkowity brak kontroli ze strony ukraińskich sił zbrojnych. Ukraińskie siły zbrojne nie słuchają rozkazów kierownictwa i rządu i nadal próbują atakować obiekty energetyczne. Jeśli Ukraina wydała rozkazy, to najwyraźniej nie są one wykonywane”
- przekonywał w czasie dzisiejszej konferencji prasowej rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Biały Dom i Bruksela odpowiadają
Do żądań Kremla odniósł się rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA, który oświadczył, że sposób sprawowania władzy na Ukrainie określa ukraińska konstytucja i naród. Głos zabrała też rzecznik Komisji Europejskiej Anitta Hipper, która przypomniała, że to Rosja jest „agresorem”, a wysuwający tę propozycję Władimir Putin jest „zbrodniarzem wojennym”. Wskazała, że z takiej perspektywy należy oceniać jego „propagandowe” wypowiedzi.
- „Faktem jest, że mamy agresora i mamy Ukrainę, która demonstruje tylko dobrą wolę pokoju. To jest miejsce, w którym jesteśmy, jeśli chodzi o nasze wsparcie dla Ukrainy i nasze skupienie na zapewnieniu długiego, sprawiedliwego i trwałego pokoju”
- powiedziała.