W ub. tygodniu Telewizja Republika ujawniła dokument, z którego wynika, że MON może rozważać cięcie wydatków na obronność o 25 proc. w latach 2025-2028. Do sprawy na antenie Telewizji Republika odniósł się gen. Dariusz Wroński, który przyznał, że był w szoku po ukazaniu się takich informacji w przestrzeni publicznej.

- „Do tej pory mówiło się, że wydatki na obronność nie wchodzą do tzw. procedury nadmiernego deficytu - okazuje się, że weszły. Tutaj zostały przyjęte wobec wielu państw UE, które to jako składowa całości wpisuje nas, m.in. Polskę na listę państw europejskich do stopowania wydatków. A to działa przygotowawczo, aby znowu powiedzieć otwarcie piniendzy nie ma i nie będzie. Sprytne, ale już nienaiwne. Polacy w większości się znowu na to nie nabiorą”

- zauważył.

Były szef wojsk aeromobilnych wskazał na ostrzeżenia wywiadów państw NATO dot. możliwego zagrożenia ze strony Rosji do 2030 roku podkreślając, że Polska potrzebuje „kilku dywizji, nowego wyposażenia, a w tym wypadku nagle pojawia się informacja, która nie miała prawa się pojawić - o częściowym i stopniowym wygaszaniu środków”.

- „Nie jestem w stanie tego zrozumieć, choć jak cofniemy się o kilka lat wstecz, taką sytuację obserwowaliśmy za czasów 8-letnich rządów Platformy Obywatelskiej, kiedy to były cięcia wydatków do tego stopnia, że w planie było tworzenie armii 60-tysięcznej z ograniczonymi systemami, wyposażeniem posowieckim, ponieważ nikt i nic nam nie zagraża...”

- przypomniał.

W ocenie rozmówcy red. Tomasza Sakiewicza, obserwujemy dziś podobną sytuację.

- „Nieważne, że dziś padają różne dementi... Tego się już nie da uratować. To, co zostało ujawnione, jest rzeczą nieprawdopodobną”

- stwierdził.

Wskazał, że tłumaczenia rządzących mają „zdezorientować, że nic złego się nie wydarzyło”.

- „Wydarzyło się dużo złego i musimy to wyjaśnić”

- podkreślił.