Dobrosz-Oracz zaczepiła wiceprezesa PiS na korytarzu.

- „Panie premierze, czy pan był przesłuchiwany w prokuraturze w sprawie kampanii Stop Russia War? Był pan przesłuchiwany czy nie? Jest to postępowanie, czy to jest nieprawda?”

- pytała dziennikarka.

W odpowiedzi Mateusz Morawiecki poruszył sprawę rosyjskiego szpiega Pawła Rubcowego, znanego z szerokich kontaktów wśród dziennikarzy mainstreamu.

- „A co pani powie o swoich kontaktach z panem Rubcowem?”

- zapytał.

Pytanie wyraźnie zdenerwowało dziennikarkę.

- „No będzie miał pan proces, bo nie miałam żadnych kontaktów panie premierze. Proszę nie trzaskać drzwiami, bo to jest poniżej krytyki”

- powiedziała.

Morawiecki zniknął za drzwiami, ale Dobrosz-Oracz postanowiła na niego zaczekać.

- „Panie premierze wzywam pana do przeprosin za tę oszczerczą sugestię. Nie miałam żadnych kontaktów z panem Rubcowem. Jest sprawa w prokuraturze. Złożyłam doniesienie z Patrykiem Michalskim…”

- powiedziała, kiedy ponownie spotkała Morawieckiego.

- „Każdy ma prawo pytać…”

- zauważył polityk PiS.

- „Nie miałam z panią Chodownik, ani z panem Rubcowem żadnego kontaktu. Przeprosi pan? Tłumaczę panu. Przeprosi pan? Ja nie nazywam się Chodownik, tylko Justyna Dobrosz-Oracz i nie życzę sobie, żeby pan tak do mnie mówił”

- grzmiała Dobrosz-Oracz.