Wraz z tym tekstem rozpoczynamy analizę nowego zjawiska totalitarnego jakim jest ideologia gender. W trzech częściach prześwietlimy dokładnie ideologię gender, zapoznamy się z rządowym programem promocji tego zjawiska neomarksistowskiego i poddamy krytyce jej totalitarne fundamenty. Całość cyklu nosi "Genderyzm jako państwowa ideologia w rządowych szkoleniach". Dziś część pierwsza zatytułowana: "Gender mainstreaming” jako program nowego totalitaryzmu wyłożony w dokumentach rządu RP i UE". Zapraszamy do dyskusji!
***
Włączając się w propagandową kontrofensywę genderyzmu pani Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania wystosowała „Oświadczenie w sprawie nieprawdziwych interpretacji pojęcia gender”. Trzymając się przyjętej przez genderystów taktyki „idziemy w zaparte” napisała w nim, że „pojęciu gender… przypisuje się nieprawdziwe znaczenia i próbuje udowadniać, że gender to niszczenie rodziny, seksualizacja dzieci, dowolność wyboru płci…Zarzuciła przeciwnikom gender, że „fałszywe oskarżenia o to, że równość kobiet i mężczyzn ma prowadzić do seksualizacji dzieci, promocji homoseksualizmu czy rozpadu rodziny jako niezwiązane z prawną i naukową definicją gender zamykają drogę do rzetelnej dyskusji o związku równouprawnienia kobiet z polityka rodzinną.”
Czy ideologia gender to rzeczywiście tylko program wyrównania szans kobiet i mężczyzn? Czy tzw. „polityka równościowa” to tylko niewinne wyrównanie szans słabszym i dyskryminowanym? Choć większość społeczeństwa nie jest tego świadoma, genderyzm już od kilku lat stał się ideologią państwowa RP. Jest konsekwentnie wprowadzany do prawa i instytucji państwowych. Wtłacza się go do głowy tysiącom urzędników na obowiązkowych szkoleniach. Choć genderyści, jak niegdyś komuniści ukrywają swoje zasadnicze cele, to jednak wiele można się dowiedzieć z uważnej lektury dostępnych w internecie materiałów szkoleniowych[1].
Materiały te wyposażone są „Słownik równościowych pojęć”, który pojawia się w wielu rządowych publikacjach, czasem zatytułowany jako „Słownik Gender”. Już samo to sugeruje tożsamość „gender” i „polityki równościowej”. Choć wersje słownika nieco różnią się hasłami, jednak zawsze występują dwa kluczowe: gender i gender mainstreaming. Państwowy urzędnik musi zatem wiedzieć, że:
„gender - płeć społeczno-kulturowa; jest zespołem cech, atrybutów, postaw, ról społecznych, a także oczekiwań społecznych, związanych z faktem bycia kobietą lub mężczyzną (w sensie biologicznym, fizjologicznym). Płeć biologiczna (z j. ang. sex) dotyczy anatomicznych różnic między ciałem kobiety i mężczyzny, z którymi się rodzimy. Płeć kulturowa kształtowana jest społecznie, „uczymy się” jej w procesie socjalizacji, edukacji, wychowania. Płeć kulturowa zmienia się w czasie i przestrzeni.”
W jakim celu państwowi urzędnicy mają poznawać i stosować akademicki termin płci kulturowej? Pojęcie to potraktowane rzetelnie, ma oznaczać kulturową otoczkę stroju, zachowań, obyczajów i norm okrywających i wyrażających naszą płeć biologiczną. Wiemy jednak, że dla genderystów pojęcie to jest pretekstem do zanegowania biologii, zdestabilizowania ludzkiej psychiki, i podważenia normy podtrzymującej harmonię między płcią biologiczną psychicznym jej odczuwaniem. Kultura, która poprzez wychowanie, obyczajowość, normy i instytucje społeczne służyła dotąd podtrzymaniu tej harmonii i stabilizowaniu psychiki w zgodzie z płcią biologiczną, w genderyzmie zaczyna spełniać zadanie przeciwne: poddaje człowieka (np. dziecko w ‘równościowym przedszkolu’) próbie, by wykorzystać każdą okazję, słabość czy skłonność do rozerwania harmonii psychiki z biologią i zdewastowania jego osobowości czyniąc z niego np. transseksualistę, a na koniec nazwania tego wyzwoleniem.
Kodeks pracy już teraz zakazuje dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Czekające w sejmie „równościowe ustawy” poszerzają dodają do tego seksualną ekspresję. Otwiera to drogę do zatrudniania w przedszkolach i szkołach np. homoseksualistów czy pedofilów, którzy swoją „ekspresję seksualną” będą realizować np. ucząc przedszkolaki i uczniów o masturbacji zgodnie z osławionymi zaleceniami WHO. Taka nieodległa perspektywa nie ma, zdaniem pani pełnomocnik nic wspólnego z seksualizacją dzieci. Trudno rozstrzygnąć czy jest to ze strony pani pełnomocnik skrajny progresywizm czy skrajna obłuda.
To tylko dwa groźne przykłady obecności pojęcia gender w polskiej rzeczywistości. A przecież do formułowania i egzekwowania polityki równości szans kobiet i mężczyzn w zwyczajnym rozumieniu (rzekomo głoszonym przez panią pełnomocnik) pojęcie to nie jest konieczne. Tak jak pojęcie ‘walki klas’ (i wiążącego się z nim ludobójstwa) nie było potrzebne do reform społecznych prowadzących od wczesnego kapitalizmu do XX-wiecznego państwa opiekuńczego. A jednak pojęcie to ma stać się wszechobecne i dominujące. Jak poucza nas „Równościowy słownik gender” informuje nas o obowiązującej w Polsce, jak we wszystkich krajach Unii nadrzędnej zasadzie „gender mainstreaming oznaczającej:
uwzględnienie społecznego i kulturowego wymiaru płci we wszystkich dziedzinach życia oraz we wszystkich działaniach Unii Europejskiej, włączenie perspektywy gender do wszystkich aktywności realizowanych przez kraje członkowskie, we wszystkich wymiarach życia społecznego, ekonomicznego, politycznego, we wszystkich realizowanych projektach, bez względu na ich tematykę. Wszystkie realizowane polityki muszą być weryfikowane pod kątem zapewnienia równego dostępu i równego udziału obu płci”.
„Gender mainstreaming” bywa niewinnie tłumaczone jako ”polityka równości (szans) płci”, jednak musimy pamiętać, że słowo „płeć” należy czytać w myśl genderystowskiej dwoistej definicji płci, tj. jako sex i gender, przy czym dla genderystów naprawdę istotny jest gender. Tylko „mądrość etapu” każe obecnie interpretować płeć jako biologiczny sex. Po odpowiednim przygotowaniu gruntu - społeczeństwa, urzędników, prawa, czyli umocnieniu się genderyzmu, płeć zacznie być interpretowana na sposób ściśle genderystowski tj jako gender a nie sex - co już ma miejsce w wielu krajach. Wówczas aberracje i absurdy wynikające z oderwania od biologii pojęć i instytucji, które są w biologii w fundamentalny sposób zakorzenione staną się codziennością także w Polsce.
Mężczyzna który ogłosi się kobietą zażąda najpierw ślubu z innym mężczyzną, a potem taka para będzie domagać się dziecka do adopcji. Niezgoda na to w jakikolwiek bądź sposób będzie przestępstwem, bo będzie stanowić pogwałcenie jego „równościowych praw”. Pogwałcenie praw dziecka do wzrastania w ekosystemie naturalnej, , a więc męsko-damskiej rodziny w ogóle nie będzie brane pod uwagę.
„Homomałżeństwa” legalnie adoptujące dzieci po to by czynić z nich obiekty seksualne – zjawisko trudne do wykrycia i ukrócenia ponieważ obywatele, ale także dziennikarze, policjanci, prokuratorzy i sędziowie boją się oskarżenia o homofobię czy tzw. „mowę nienawiści” – to kolejny z praktycznych skutków wprowadzenia gender mainstreaming w pełnym zakresie. Jeszcze inny to prześladowanie osób i organizacji nie akceptujących w swym sumieniu tych absurdów i aberracji: odmówienie homoseksualnej parze pokoju z małżeńskim łożem w hotelu czy dziecka do adopcji prowadzi do likwidacji hotelu i ośrodka adopcyjnego; protestowanie przeciw „homomałżeństwom” grozi grzywną i aresztem podobnie jak publiczne wyrażanie dezaprobaty dla homoseksualnych zachowań i związków.
Pojęcia gender i gender mainstreaming mogą być bardziej niebezpieczne niż marksistowska „walka klas”. Marksizm nakierowany był przede wszystkim na dewastację struktur społecznych. Genderyzm nakierowany jest na dewastację zarówno ludzkiej osobowości (i to w najbardziej osobistej sferze) jak i fundamentalnych i najbliższych człowiekowi, ściśle powiązanych z biologią instytucji społecznych – rodzicielstwa, rodziny, małżeństwa, starając się oderwać je od ich biologicznego zakorzenienia. A przecież ma być obecny „we wszystkich dziedzinach i wymiarach życia”. Aby uzmysłowić sobie pełny sens definicji gender mainstreaming skondensujmy ją:
Wszystkie projekty, działania, aktywności i polityki we wszystkich dziedzinach i wymiarach, bez względu na tematykę mają uwzględniać gender, ergo: muszą być zgodne z genderyzmem.
Co zarazem oznacza, że:
Żaden projekt, działanie, aktywność i polityka, w żadnej dziedzinie czy wymiarze, bez względu na tematykę nie może nie uwzględniać gender, ergo: nie może być wolny od genderyzmu.
W żadnej dziedzinie życia ma nie być miejsca na jakąkolwiek aktywność, która miałaby charakter inny niż genderystowski (sic!) Trudno o bardziej jednoznaczny opis państwa totalitarnego poddanego jednej ideologii. „Nie wszyscy obywatele muszą podzielać przekonanie o wartości zasady równego traktowania” - zapewnia pani pełnomocnik ds. równości – ale strategia „gender mainstreaming” jasno pokazuje, że na inne zdanie i sprzeciwy nie będzie miejsca.
Parafrazując Mussoliniego: wszyscy w genderyzmie, nikt poza nim, nikt przeciw niemu. Tak przedstawia się program wyłożony czarno na białym w dokumentach firmowanych przez Rząd RP i Unię Europejską.
Wszystkie groźne zjawiska, o których pisaliśmy wyżej będą (w wielu krajach już są) prostą logiczną kosekwencją przyjęcia programu gender mainstreaming, rzekomo wyrażającego jedynie politykę równości szans obu płci. Kwestionowanie aksjomatu równości lub inne niż genderystowskie rozumienie, interpretacja i formy wprowadzania równości nie będą (w praktyce już nie są) dopuszczalne. Genderystowska równość stanie się (już się staje) narzędziem masowego zniewolenia, podobnie jak narzędziem masowego zniewolenia była rzekoma równość i wyzwolenie klasy pracującej w komunizmie.
Jaki totalitaryzm? – zapyta ktoś – przecież te wszystkie zmiany wprowadzają demokratycznie wybrane rządy w najbardziej demokratycznych krajach świata. Wszyscy jednak doskonale znają co najmniej jeden przykład wprowadzenia totalitaryzmu przez demokratycznie wybrany rząd, który zdołał demos uwieść i zniewolić nie tracąc jego miłości aż do tragicznej katastrofy. A przecież nazistowscy uwodziciele stosowali bardzo prymitywne techniki uwodzenia. Komunistyczni ideolodzy i propagandziści uwodzili dużo skuteczniej - właśnie na szlachetnie brzmiące frazesy o „równości”. Teraz działają ich następcy, którzy rozwinęli i udoskonalili techniki uwodzenia, zaś konsumpcyjne, hedonistyczne i wyzute z wartości społeczeństwa bezrefleksyjnie stają się łatwym łupem dla nowego totalitaryzmu.
Ku takiej perspektywie prowadzi nas genderystowski postęp pnąc się w górę po „schodach do równości” uwidocznionych w diagramie w broszurce. Czy wszechobecny i dominujący nad wszystkim genderyzm rzeczywiście oznacza wszystkie te zjawiska? Czy nie jest to nadinterpretacja? Zapoznanie się z innymi rządowymi szkoleniami z genderyzmu pozwala dokładniej poznać jego naturę.
Fot.1. ‘Podejścia do zasady równości szans kobiet i mężczyzn na etapie planowania projektu’. Diagram znajdujący się w wielu materiałach szkoleniowych dotyczących „polityki równościowej”, w tym w omawianej wyżej broszurze.
Wdrażanie gender mainstreaming wspina się po „schodach do równości”, oczywiście rozumianej po genderystowsku. Wielka czerwona strzała genderystowskiego postępu ku równości wyznacza kierunek wskazując cel gdzieś poza granicami wykresu. Jaki to cel? Inne materiały szkoleniowe nie pozostawiają wątpliwości: po „wyzwoleniu” i „równouprawnieniu” kobiet ma nastąpić „wyzwolenie” i „równouprawnienie” wszystkich, nawet najbardziej „queer” (dziwacznych) orientacji seksualnych.
Grzegorz Strzemecki
CDN
PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
CZ.II Genderyzm jak neo-marksizm-leninizm
Przypisy:
[1] Broszurka „ZASADA RÓWNOŚCI SZANS KOBIET I MĘŻCZYZN w projektach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki” nosi sygnatury: „Kapitał Ludzki. Narodowa Strategia Spójności”, „UE. Europejski Fundusz Społeczny. oraz wydawcy, czyli Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Autorki to: Maja Branka, Marta Rawłuszko i Agnieszka Siekiera. Broszura jest wydawana co najmniej od marca 2009r., co oznacza, że strategię „gender mainstreaming” rząd RP wprowadza co najmniej od pięciu lat.
http://eige.europa.eu/content/zasada-r%C3%B3wno%C5%9Bci-szans-kobiet-i-m%C4%99%C5%BCczyzn-w-projektach-programu-operacyjnego-kapita%C5%82-ludzki-po