Tę kompromitację widziały dziesiątki tysięcy internautów. Autorka, która pretenduje do miana polskiej whistleblower, nie potrafiła obronić żadnego z zarzutów formułowanych przez nią wobec konserwatywnych organizacji pozarządowych – Instytutu Ordo Iuris oraz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Klementyna Suchanow miała brylować jako gość na antenie Radosława Sikorskiego, a tymczasem została intelektualnie obnażona.
Pisząca dla Agory i współpracująca ze skrajnie lewicowymi mediami Klementyna Suchanow swoją popularność buduje na kontrowersji i prowokacji. Temu zapewne miały służyć pokazowe występy w transmitowanych na żywo protestach ulicznych, kiedy to legitymowała ją policja lub gdy szła na czele pikiet Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Wiosną 2020 roku wydała ona książkę „To jest wojna. Kobiety, fundamentaliści i nowe średniowiecze”. Pomimo przeładowania mediów zgoła odmienną tematyką koronawirusa, „Gazeta Wyborcza” zabrała się za nachalną promocję tej pozycji. Taką też rolę mogło pełnić zaproszenie od byłego szefa dyplomacji, prominentnego lidera Platformy Obywatelskiej, Radosława Sikorskiego. Były Marszałek Sejmu nie od dziś zaciekle krytykuje PiS oraz ugrupowania na prawo od niego.
Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej to sekta, a Ordo Iuris finansują Rosjanie?
Sama Klementyna Suchanow, promując swoje dokonania, nie spotyka się publicznie na dyskusjach z ludźmi, którzy mogliby zaszkodzić jej strategii wizerunkowej. Celuje w media, które mogą jej pomóc w karierze. Od początku rozmowy u Sikorskiego była pewna siebie i rozbawiona, ale ta pewność słabła z każdym kolejnym pytaniem.
Okazało się bowiem, że europoseł Sikorski nie zamierza jedynie przytakiwać kontrowersyjnej autorce, a jego wywody idą w kierunku ustalenia pewnych podstawowych faktów, które rzekomo miały wypływać z lektury jej książki. I tu zaczęły się wielkie problemy Klementyny Suchanow.
Indagowana o finansowanie przez Kreml pozarządowych organizacji konserwatywnych w Polsce, takich jak Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi, odparła, iż dowodów na to nie ma żadnych. Uchwyciwszy się słabego argumentu, iż takie pośrednie finansowanie występowało w stosunku do działającej w Hiszpanii organizacji o podobnym profilu ideowym (prawdopodobnie chodziło o HazteOir), nie dodała jednak, że Hiszpanie jakkolwiek nie są związani z organizacjami polskimi, które opisała w swej książce – czy to Ordo Iuris, czy też Stowarzyszeniem Ks. Skargi. Wpadka nr 1 stała się faktem.
Radosław Sikorski pytał także o kwestię krytyki przez Suchanow rzeczonych organizacji jako rzekomo sekciarskich. Tutaj również w odniesieniu do nich nie padła żadna argumentacja, bo i paść nie mogła. Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi prowadzi wiele akcji społecznych i religijnych o profilu katolickim, a niektórym z nich poparcia udzielają hierarchowie Kościoła Katolickiego. Jak można mówić o organizacji jako sekcie, skoro jej prezes przyjmowany jest na oficjalnej audiencji przez wiceprzewodniczącego Episkopatu Polski, a kard. Burke przyjeżdża do Polski na zaproszenie tegoż właśnie Stowarzyszenia?
Czy można podtrzymywać takie twierdzenia, kiedy w mediach zależnych od SKCh im. Ks. Piotra Skargi pojawiają się wypowiedzi i teksty autorstwa księży katolickich, a w spotkaniach publicznych organizowanych przez Stowarzyszenie uczestniczą wybitni intelektualiści katoliccy? To, rzecz jasna, pytanie retoryczne.
Co zatem zrobiła Suchanow? Uczepiwszy się nieaktualnego komunikatu biskupa Sao Paulo (lata sześćdziesiąte XX wieku – sic!), który z osobistych względów skrytykował działające w Brazylii stowarzyszenie TFP, stwierdziła, że polscy kontrrewolucjności z Krakowa i Warszawy są sektą. Nie mógł tego zrozumieć sam interlokutor Suchanow, dziwiąc się: - Mamy do czynienia z pryncypialnymi tradycjonalistami, mają swoją wizję… No wolny kraj, wolno mieć taką wizję, wolno ją propagować. O co chodzi właściwie? Wpadka nr 2 stała się udziałem gościa Radosława Sikorskiego.
Aborcja standardem europejskim? Kolejna bzdura!
Kolejną wpadką goszczącej u Sikorskiego liderki ruchów proaborcyjnych stała się wypowiedź ws. ochrony życia w Polsce i Europie. Powołując się na przykład Irlandii i przeprowadzonego tam referendum aborcyjnego, Suchanow zasugerowała, że polskiemu katolickiemu społeczeństwu też przydałoby się zrównanie w tej sprawie do „standardów europejskich”. Niestety, wiedza Sikorskiego zabiła zapędy Suchanow, gdyż takich standardów sprawach obyczajowych, a nawet w sprawie samej aborcji nie ma wypracowanych. – Ja bym bardzo przestrzegał sympatyków lewicy przed powoływaniem się na Brukselę w tych sprawach – dodał prowadzący rozmowę.
Jeszcze większej kompromitacji autorka książki o polskich konserwatystach doznała przy pytaniu o aktywność społeczną ruchów prawicowych i lewicowych w zakresie propagowania postulatów prolife. Suchanow od wielu miesięcy w tej sprawie próbuje narzucić opinii publicznej pogląd, iż hałaśliwa grupka spod znaku Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, która zorganizowała w 2016 roku kilka pikiet za prawem do zabijania nienarodzonych dzieci, reprezentuje wszystkie kobiety w Polsce.
W podobny sposób przedstawiła swoje wynurzenia Sikorskiemu, nadziewając się na kontrę. Zdziwiony europoseł, którego trudno przecież posądzać o sympatię dla poglądów prezentowanych przez Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej, Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Skargi, bądź przez prawników z Ordo Iuris, przytomnie zauważył, że działalność pozarządowa w zakresie propagowania różnych poglądów i umieszczenia ich w prawodawstwie jest dozwolona. - Ja pracowałem w amerykańskim think-tanku (…) Szczytem skuteczności było wówczas umieszczenie naszych postulatów w kongresie. Wpływanie na legislatorów jest zatem także działalnością think-tanków.
Propagandystka, czyli obywatelka wyjątkowa
Ale nawet tak konkretne argumenty nie robią wrażenia na autorce spod znaku „Gazety Wyborczej”. Stwierdziła ona, iż jeśli cała władza jest skupiona w rękach polityków z jednej opcji, a na ulicy dany postulat spotyka się ze sprzeciwem, to pojawia się pytanie o to, kto podejmuje za nas decyzje. Na nic zdały się tłumaczenia Sikorskiego, że przecież w demokracji władza przechodzi z rąk do rąk i dzierżące ją dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość wcześniej było w opozycji. Klementyna Suchanow orzekła, że jego optyka jest tylko i wyłącznie postrzeganiem świata oczami polityka, a ona patrzy na te sprawy jako obywatelka.
Można by w tym miejscu dodać, że Suchanow uważa się za „obywatelkę” wyjątkową – mającą bodaj moc wpojenia swoich radykalnych, antychrześcijańskich poglądów wszystkim kobietom w kraju. Swoich ambicji nie ukrywała zresztą specjalnie na wizji. Uciekając rozpaczliwie od kładącego się na niej cieniem wrażenia bajkopisarki tropiącej wydumane sekciarstwo i pieniądze od Putina, mówiła o sobie i swoim środowisku w kategoriach reprezentanta „woli ludu”.
Tak kończy się próba podbicia rynku wydawniczego groźnie brzmiącymi hasłami „nowego średniowiecza” i „fundamentalistów”. Klementynie Suchanow dużo gorzej wychodzi obrona własnych tez. Jak szybko zabłysnęła na horyzoncie lewicy, tak szybko gaśnie. Czyż to nie typowe dla propagandystów?
Benedykt Witkowski