Premier Donald Tusk udał się wczoraj na granicę polsko-białoruską, gdzie w miejscowości Karakule spotkał się z funkcjonariuszami Straży Granicznej oraz żołnierzami. Mówiąc o trwającej wojnie hybrydowej, szef rządu zapowiedział wzmocnienie wschodnich granic przed „presją reżimu Łukaszenki” oraz „narastającym zagrożeniem wynikającym z wojny rosyjsko-ukraińskiej”. To o tyle zaskakująca sytuacja, że zupełnie inną narrację Platforma Obywatelska prezentowała w 2021 roku, kiedy nasz kraj mierzył się z apogeum operacji łukaszystowskiego reżimu. Ówczesna opozycja sabotowała podejmowane przez rząd Zjednoczonej Prawicy w celu ochrony granicy działania. Jej reprezentanci przekonywali, że Polska nie mierzy się z atakiem hybrydowym, a z falą uchodźców wojennych, którzy uciekają z Afganistanu po przejęciu władzy przez Talibów. Sam Donald Tusk nazywał nielegalnych imigrantów „biednymi ludźmi”, a parlamentarzyści Koalicji Obywatelskiej urządzali skandaliczne happeningi na granicy. Niezwykłą zmianę postawy Donalda Tuska skomentował za pośrednictwem mediów społecznościowych poseł PiS Jacek Sasin.

- „Tusk kreuje się teraz na wielkiego obrońcę polskiej granicy. Nie tak dawno temu twierdził, że mordujemy niewinnych ludzi potrzebujących pomocy”

- przypomniał były wicepremier.

- „Gdzie teraz jest Pani Holland, Pan Sterczewski, intelektualni bliźniacy Szczerba i Joński? To oni kazali wpuszczać tych pseudomigrantów do Polski i lżyli mundury żołnierzy oraz funkcjonariuszy. Teraz obrona granicy im się podoba? Mistrzowie hipokryzji”

- dodał polityk.