Obywatelski kandydat na prezydenta spotkał się wczoraj z mieszkańcami Ostrowi Mazowieckiej, których zapewnił, że to, iż będzie dla niego najważniejszy interes Polaków nie oznacza, że jako prezydent „nie będzie się umiał dogadać na europejskich salonach”. Przypomniał, że pracując najpierw przez cztery lata w Muzeum II Wojny Światowej, a później przez 3 lata w IPN otwierał wystawy i projekty edukacyjne w 150 miejscach na świecie.
- „Dyskutując z zagranicznymi przedstawicielami w brytyjskim parlamencie, w amerykańskich instytucjach, w Japonii i Chinach, o polskiej historii, o polskiej wrażliwości. Doprowadzając dzieła, które sobie postawiłem za cel do końca, reprezentując zawsze polską wrażliwość historyczną i o niej mówiąc”
- podkreślił.
Zaznaczył, że „to nie jest kwestia tego iloma językami będziemy operować na arenie międzynarodowej i jak bardzo nas lubią, jak ładnie się do nas uśmiechną i jak nas poklepią plecach”.
- „Chodzi o to, aby reprezentować Polaków i polski interes. A swojego prezydenta wybiorą Polacy. A polskiego prezydenta nie będzie wybierać ani Berlin, ani Moskwa, ani Bruksela, ani Kijów”
- powiedział.
Karol Nawrocki zapowiedział również, że jeżeli zostanie prezydentem, to będzie zabiegał o uzyskanie od Niemiec odszkodowań za wyrządzone Polsce w czasie II wojny światowej straty.
- „Historyczna wina Niemiec za II wojnę światową i zniszczenia naszej ojczyzny nie podlega żadnym wątpliwościom”
- podkreślił.
Zauważył, że dla Polaków nie ma znaczenia, iż raport o polskich stratach przygotowano za poprzednich rządów. Tymczasem „pan premier Donald Tusk na pierwszym spotkaniu z kanclerzem Niemiec zrezygnował z ubiegania się o reparacje
- „Europa musi zrozumieć, że my nie jesteśmy bezdomnymi z Hamburga i z Berlina. My jesteśmy narodem w centrum Europy”
- stwierdził popierany przez PiS kandydat.