Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Wczoraj mieliśmy spotkanie premiera Donalda Tuska z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Niedawno w Polsce był prezydent Francji Emanuel Macron. Czy te wizyty można połączyć i na przykład wysnuć wniosek, że prezydent Francji naciskał na Tuska, żeby wysłać polskie wojsko na Ukrainę, a teraz Zełenski próbuje to robić mając jako kartę przetargową ekshumacje polskich ofiar na Wołyniu?.

Generał Waldemar Skrzypczak: Przepraszam, ale w jakim charakterze polskie wojsko miałoby zostać wysłane na Ukrainę? Panie Redaktorze, po pierwsze, jeśli polskie wojsko ma pojechać za granicę na jakąkolwiek misję, to musi być zgoda parlamentu i Prezydenta RP. To nie jest tak, że to mogłaby być jednoosobowa decyzja na przykład Donalda Tuska.

Pytanie jest więc, w jakim charakterze polscy żołnierze mieliby pojechać na Ukrainę? W tej chwili moim zdaniem nie ma takiej opcji, aby nasze wojsko tam wysłano, ponieważ my nie jesteśmy stroną tej wojny. Ja osobiście nie widzę takiej możliwości.

Należy też zaznaczyć, że w tej chwili nie ma opcji jakiejkolwiek misji pokojowej, stabilizacyjnej, która mogłaby być wynikiem rezolucji ONZ-tu lub kogokolwiek, czy też porozumienia stron Ukraina - Rosja.

Podkreślę więc to jeszcze raz, że my nie jesteśmy uczestnikiem wojny przeciwko Rosji. Więc ja nie widzę argumentu takiego, który przemawiałby za tym, aby wysłać wojsko bez rezolucji ONZ-tu, która mówiłaby o misji pokojowej czy stabilizacyjnej. Nie wiem też, czy polski Sejm wyraziłby na to zgodę w sytuacji, gdy toczy się tam krwawa wojna, a - podkreślam ponownie - my w tej wojnie udziału bezpośredniego nie bierzemy. Nie widzę takiej opcji i nie widzę uzasadnienia dla takich działań.

To natomiast, że Macron cały czas jakieś wysiłki robi, to jedna sprawa, a druga jest taka, że Francuzi nie mają obecnie potencjału, żeby tam wysłać kontyngent. Warto tu przypomnieć, że polskie wojsko ratowało kiedyś dla Francji sytuację w Czadzie, ponieważ oni sobie nie poradzili z saudyjskimi rebeliantami. To nasi żołnierze uratowali tam sytuację, ale o tym teraz nikt nie chce jakoś pamiętać.

Reasumując, ja osobiście nie widzę w tej chwili warunków do uzasadnienia takiego ruchu, żeby wysyłać na Ukrainę polskie wojsko w charakterze innym niż może instruktorów, ale to byłaby niewielka grupa szkoleniowa. I to wszystko. Nie dopuszczamy w tej chwili takiej opcji, żeby nasze wojsko wzięło tam udział w walkach.

Mieliśmy wczoraj kolejny zmasowany atak na Ukrainę i kolejne podrywanie polskich myśliwców. Rosja nadal testuje nasze zdolności obronne i szybkość reakcji?

Moim zdaniem Rosjanie już dawno temu to przetestowali i mają pewną wiedzę co do naszych systemów. Mogą ewentualnie sprawdzać, co nowego ma Polska, ale my nie mamy nic nowego.

Ze strony Rosjan to jest rutynowe działanie. Moskwa wykonuje uderzenia na infrastrukturę krytyczną Ukrainy, a Ukraińcy już się tym oswoili. My w efekcie za każdym razem też już rutynowo podrywamy nasze myśliwce. To nie zmienia faktu, że Rosjanie robią to, co chcą za naszą wschodnią granicą i niszczą wszystkie te obiekty, które są z ich punktu widzenia strategiczne. To, że my podrywamy myśliwce, niczego nie wnosi ani nie zmienia.

Na Bałtyku mamy przecinanie kabli podmorskich. Jak wynika z licznych doniesień stoi za tym Moskwa, która ma do tego celu używać taniego chińskiego patentu. Niedawno zapadła decyzja o wysłaniu na Morze Bałtyckie okrętów NATO, żeby chronić tę infrastrukturę. Jak Pan Generał to widzi?

Taka decyzja powinna zapaść już dawno temu. Czy to nagle się wszyscy budzą, bo Rosjanie są tak aktywni na Bałtyku? To dobra decyzja oczywiście, ale niestety spóźniona przynajmniej o 2-3 lata. Rosjanie są aktywni na Bałtyku przecież od dawna.

Powiem nawet, że to, że wszyscy przejęli się tym, że Rosjanie przecinają kable to jest za mało. Chodzi bowiem o wzmożenie aktywności armii rosyjskiej w rejonie Bałtyku.

Ja uważam, że to nie tylko siły morskie, ale siły powietrzne i siły lądowe powinny być rozmieszczone w rejonach, gdzie występuje zagrożenie ze strony Rosji, która buduje swój potencjał w obwodzie królewieckim. Powstał przecież nowy okręg wojskowy - kaliningradzki, gdzie oni w tej chwili odtwarzają dwa korpusy armijne, które nie biorą udziału w wojnie na Ukrainie. To są nowe jednostki.

Każdy taki korpus prawdopodobnie składa się z jednej dywizji zmechanizowanej i z jednej samodzielnej brygady. Można więc powiedzieć, że Rosjanie odtwarzają prawie trzy dywizje. To jest na nowo szkolone wojsko, ma nowy sprzęt i tak dalej. Co więcej, to wojsko nie bierze obecnie udziału w wojnie i na pewno nie pójdzie na wojnę na Ukrainie.

Oni zostaną najprawdopodobniej skierowani w rejon naszego zainteresowania, czyli państw regionu bałtyckiego. Powinniśmy więc w tej chwili poza potencjałem morskim wzmacniać też potencjał lądowy w rejonie Bałtyku. Także z naszym polskim udziałem. Dlaczego na przykład nie skierować siódmej brygady obrony wybrzeża na Gotlandię? Tak tylko nadmienię. To jest tylko hipoteza robocza, ale uważam, że musimy się również zaangażować w działania lądowe.

Jak Pan widzi napięcia i partnerstwo Rosji i Iranu? Iran mówi o tym, że Rosja zdradziła Syrię. Teraz z kolei słyszy się o podpisaniu paktu między Moskwą i Teheranem o wzajemnej reakcji w przypadku agresji.

Te relacje będą zawsze dobre. Iran wie, że jeśli liczy na Rosję, może też liczyć na Chiny, cokolwiek by się tutaj nie wydarzyło. To, że jakiś dowódca armii irackiej obraził się na Rosję za Syrię, nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ cele strategiczne są dla Iranu dużo ważniejsze niż dąsy jakichś irańskich generałów. Kluczową sprawą jest to, że Iran nie chce być osamotniony, potrzebuje wsparcia Rosji i wie, że za Moskwą stoją Chiny. To im wystarcza i nikogo więcej nie chce.

Czy po objęciu władzy przez Donalda Trumpa pójdzie on śladem Ronalda Reagana i nałoży kolejne sankcje na rosyjskiej surowce? Jak wiadomo, co trzeci rubel w budżecie Rosji pochodzi właśnie z surowców.

Amerykanie mogą nakładać embargo, ale proszę pamiętać, że z tych surowców korzystają Chiny, Indie i wiele innych krajów. I oni z nich nie zrezygnują. Te państwa, które wymieniłem są poza zasięgiem Trumpa i może on działać w kręgu tych państw, na które ma wpływ. Ci dwaj globalni gracze, o których już mówiłem – Chiny i Indie - dalej będą czerpały zasoby z Rosji.

W ostatnim czasie dość mocno media piszą o Arktyce. Jak tam widzi Pan rozwój wypadków? Bo poza Stanami Zjednoczonymi pretendują także i Rosja i Chiny.

Powiem tak, gdyby Trump nie podniósł tematu Grenlandii, to by go w ogóle nie było. Jednak wiemy od kilku lat, że zaangażowanie Moskwy w Arktyce jest bardzo duże. Rosjanie cały czas testują systemy, którymi Amerykanie dysponują na Grenlandii.

Proszę pamiętać też, że Grenlandia to też jest strefa, która objęta jest amerykańską tarczą antyrakietową. Ona jest kluczowa dla Stanów Zjednoczonych. Ważna jest też z punktu widzenia Rosji, która wie o tym, że Amerykanie mają swoje elementy tarczy antyrakietowej na Grenlandii.

Proszę również zauważyć, że w tym kręgu podbiegunowym Rosjanie mają bardzo dużo wysp, których są właścicielami. Oni mają możliwości do tego, aby tam swoje wojska i swój potencjał militarny rozmieszać - od wielu lat to robią i cały czas penetrują Arktykę. Teraz dołączyły Chiny w kontekście chociażby północnego szlaku wodnego, który wspólnie budują, żeby ominąć kanał Sueski i szlaki południowe.

Uprzejmie dziękuję Panie Generale za rozmowę.