W odpowiedzi na te uwagi zaufany kongresmen Trumpa, Jeff Van Drew, przygotował projekt rozporządzenia wykonawczego, które może zatrzymać rozwój morskiej energetyki wiatrowej na wschodnim wybrzeżu USA.

Decyzja ta jest ciosem dla europejskich gigantów branży energetycznej, którzy widzieli w amerykańskim rynku szansę na rozwój swoich technologii i ekspansję. Firmy z Europy, które mocno zainwestowały w rozwój „zielonej energii”, teraz muszą zmierzyć się z realnym zagrożeniem wycofania się USA z projektów te źródła energii.

Zielony Ład, forsowany przez Unię Europejską, jest ambitnym planem transformacji energetycznej. Niestety, polityka ta prowadzi do zubażania społeczeństw, szczególnie w krajach o mniej rozwiniętych gospodarkach. Wyższe koszty energii i konieczność inwestowania w drogie technologie odnawialne obciążają budżety państw i obywateli. Energetyka wiatrowa, mimo swojego potencjału, okazuje się w wielu przypadkach nieopłacalna – zarówno pod względem finansowym, jak i środowiskowym.

Morska energetyka wiatrowa, choć przedstawiana jako ekologiczna alternatywa, budzi poważne wątpliwości. Krytycy, w tym Donald Trump, wskazują na:

  • Wysokie koszty inwestycji – budowa i utrzymanie farm wiatrowych na morzu generuje gigantyczne wydatki, które przekładają się na wyższe ceny energii dla konsumentów.

  • Negatywny wpływ na środowisko – konstrukcja farm wiatrowych niszczy morskie ekosystemy, a hałas generowany przez turbiny wpływa na faunę morską, w tym wrażliwe gatunki ssaków.

  • Ograniczoną efektywność – wiele projektów nie spełnia oczekiwań związanych z produkcją energii, co podważa sens ich realizacji.

Polityka zrównoważonego rozwoju musi brać pod uwagę zarówno ekologiczne, jak i ekonomiczne skutki podejmowanych działań. Decyzja administracji Trumpa o zatrzymaniu inwestycji w morską energetykę wiatrową może być impulsem do głębszej analizy kosztów i korzyści związanych z Zielonym Ładem – także w Europie.