Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Jakie są obecnie główne problemy, z jakimi muszą się mierzyć hodowcy psów i kotów rasowych w Polsce?
Piotr Kłosiński: Po pierwsze, naszym zdaniem głównym problemem są nieprzejrzyste przepisy, jeżeli chodzi o ustawę o ochronie zwierząt. Nawet jeżeli są one czytelne, to tak naprawdę „rozmnażacze” – nawet nie nazwałbym ich hodowcami, skoro dopuszczają się tak swobodnego rozmnażania zwierząt – nie muszą ich przestrzegać. Po drugie, następnym problemem jest weryfikacja przez portale sprzedażowe, które w żaden rzetelny sposób nie sprawdzają tych hodowców. Wystarczy wpisać REGON zaciągnięty z Internetu czy przydomek hodowlany, aby móc wstawić takie ogłoszenie. Żeby przepisy były skuteczne, to kary nakładane na te osoby, które niezgodnie z polskim prawem wprowadzają zwierzęta do obrotu, muszą być skutecznie egzekwowane. Niestety tutaj urzędy skarbowe, policja czy powiatowe inspektoraty weterynarii nie sprawdzają się. Wiem, że mają inne olbrzymie problemy, ale w tym świecie zwierzęcym weryfikacja jest żadna. To my jako organizacje kynologiczne w większości weryfikujemy, a później zgłaszamy nadużycia czy działania niezgodne z polskim prawem.
Problemem jest też nadpopulacja zwierząt. Na dzień dzisiejszy na polskim rynku działa ponad setka organizacji, a 90% z nich niestety nie spełnia żadnych standardów hodowlanych i powstało wyłącznie po to, aby móc wprowadzać zwierzęta do obrotu. Dlatego uważamy, że projekt, który był przygotowany w ministerstwie rolnictwa, m.in. przy pomocy wiceminister Anny Gembickiej, sprawdziłby się doskonale pod kątem unormowania tego sektora i zwiększenia kontroli nad organizacjami zrzeszającymi hodowców kotów i psów rasowych. Dzięki niemu większość pseudohodowli nie mogłoby funkcjonować na dotychczasowych zasadach.
Co się zmieniło po pojawieniu się konkurencji w opozycji do zastanych struktur z czasów komunistycznych?
Niestety najstarsza organizacja kynologiczna w Polsce, która liczy już ponad 80 lat, niespecjalnie wyewoluowała pod kątem podejścia do hodowców, ale i w zakresie promocji psów rasowych czy funkcjonowania struktur wewnątrz organizacji. Konkurencja pojawiła się dawno temu, bo od ok. 40 lat działa chociażby Związek Owczarka Niemieckiego Długowłosego w Polsce albo nieco krócej – Klub Hodowców Rasy Owczarek Niemiecki. Wówczas nie miały one dużej siły przebicia na polskim rynku, bo były mniejsze czy niszowe, ale na dzień dzisiejszy konkurencja powoduje, że jest możliwość wyboru, wyszukania sobie odpowiedniego zwierzęta. Dotyczy to również hodowców, którzy mogą przystąpić do lepszej organizacji – takiej, która spełnia ich oczekiwania, z którą jest łatwiejszy kontakt czy która szybciej przetwarza pewne informacje. Jesteśmy w XXI wieku, więc musimy iść naprzód. To powoduje też pewną normalizację na rynku, bo do tej pory, do lat 90., to nie było normalne, że tylko jedna organizacja rejestrowała psy rasowe.
Obecnie w całej Polsce jest pięć czy sześć organizacji, które należą do struktur międzynarodowych i dlatego muszą stosować się do pewnych standardów. Zmiana mentalności w Polsce już nastąpiła – ludzie zrozumieli, że nie muszą kupować zwierząt rasowych w jednej organizacji, ale mają wybór. My zachęcamy do ich zakupu właśnie w tych organizacjach, które należą do struktur światowych. Oczywiście „najstarsza organizacja w Polsce” zawsze będzie gdzieś z tyłu głowy hodowców czy ludzi, którzy chcą kupić w przyszłości zwierzę. My idziemy zawsze do przodu, więc jeśli chodzi o postęp czy technologię, to jednak uważamy, że jesteśmy już dwa kroki przed nią. Ostatnio uruchomiliśmy darmową aplikację „Zdrowe Rasowe”, którą można pobrać na telefon i sprawdzić zweryfikowanych hodowców. Dajemy tam proste, czytelne podpowiedzi z zakresie wyboru i zakupu zwierzęcia.
Jakie są największe organizacje kynologiczne na świecie? Czy którąś z nich można uznać za wiodącą?
Nie ma jednej wiodącej organizacji, która by się wyłącznie liczyła na świecie. Amerykański Kennel Club kieruje się swoimi prawami i zasadami, tak samo angielski i kanadyjski. W Europie są FCI, WKU, ACW... Organizacji jest wiele. Mamy tę przewagę, że na poziomie międzynarodowym rozmawiamy z różnymi podmiotami i możemy się z nimi dogadać co do spraw kynologicznych, jednak wyjątek stanowi wspomniane FCI, które zamyka się dość hermetycznie i chce samodzielnie działać jako organizacja rzekomo nieomylna. Uważam, że to bardzo duży błąd, że się tak marginalizują. Widzimy, do czego świat zmierza – pewne globalne podejście i rozmowy z innymi zapewniają lepsze umowy partnerskie, możliwości hodowania, wymieniania się doświadczeniami czy zwiększania puli genetycznej zwierząt. Podsumowując, organizacji, które zaistniały w Europie czy na świecie, jest przynajmniej kilkanaście. One wszystkie robią świetną robotę, więc nie można wskazać jedynej słusznej.
Dlaczego stworzenie rejestru zwierząt jest tak istotne w kontekście zwalczenia problemu bezpańskich psów i kotów?
Jeżeli chodzi o rejestr organizacji, to ma to wpływ na to, czy będziemy w stanie zweryfikować konkretne podmioty pod kątem spełniania standardów i wymogów narzucanych przez państwo. To doskonałe rozwiązanie, które pokaże, które hodowle są zbliżone do światowych odpowiedników. W przypadku bezpańskich psów i kotów stworzenie rejestru i systemu powiadamiania o znalezieniu zagubionego zwierzęcia zapewni szybkie zidentyfikowanie właściciela. Krótko mówiąc, zwierzę nie musi trafiać od razu do schroniska, co generuje koszty gminie i pozwala różnym organizacjom na tworzenie kolejnych zbiórek pieniędzy. Przejrzysty rejestr uświadomi ludziom, że jeżeli porzucą gdzieś swojego pupila, to nie będą anonimowi. Dzięki temu zmniejszy się skala nieprzemyślanych decyzji, ponieważ ludzie będą wiedzieć, że po czipie zwierzęcia łatwo będzie można wskazać właściciela i np. obarczyć go kosztami porzucenia.
Te systemy działają już na całym świecie. U nas funkcjonuje kilka dużych baz, ale nie są one scentralizowane. Centralna baza z dostępem dla różnych instytucji, np. policji, straży miejskiej, straży granicznej czy lekarzy weterynarii, pozwoli na szybkie odnalezienie właściciela. Bez tego – nawet pomimo programu kastracji i sterylizacji zwierząt – nie zwalczymy do końca problemu bezdomności. Należy połączyć te gotowe systemy i stworzyć jednolitą bazę. To rozwiązanie z pewnością odmieni podejście do zakupu zwierząt.
Ilu członków liczy na ten moment Polskie Porozumienie Kynologiczne i ile rocznie wydaje rodowodów?
W Polskim Porozumieniu Kynologicznym są trzy organizacje i one zrzeszają łącznie ok. 20 tysięcy członków. Warto jednak podkreślić, że nie każdy członek musi być od razu hodowcą – tego nie mylmy. PPK fizycznie nie wydaje dokumentacji hodowlanej, ponieważ robią to wspomniane organizacje członkowskie: Stowarzyszenie Właścicieli Kotów i Psów Rasowych (SWKiPR), Stowarzyszenie Hodowców Psów Rasowych i Kotów (SHPRiK) oraz Canis e Catus. W tamtym roku było to ponad 50 tys. wydanych dokumentów, więc postęp jest znaczny. Mamy też kluby wspierające, a ponadto działamy w ramach Polskiej Rady Kynologiczno-Felinologicznej.
Dlaczego powstała wymieniona właśnie Polska Rada Kynologiczna-Felinologiczna i czym się ona zajmuje?
Chodzi o wspólną politykę hodowlaną oraz kreowanie spójnego wizerunku hodowli, hodowców i zwierząt rasowych. Powiązaliśmy ze sobą psy i koty w jedną organizację, aby było nam łatwiej mówić w przyszłości jednym głosem, np. w przypadku złych rozwiązań prawnych, jak to było chociażby z tzw. Piątką dla zwierząt. Na tej samej zasadzie jedna struktura pozwoli skuteczniej popierać te dobre projekty i uczestniczyć w przedsięwzięciach dotyczących unormowania świata zwierząt. Przez ostatnią kadencję udało się załatwić wiele dobrych rzeczy, np. polepszyć dobrostan zwierząt w schroniskach. Wierzymy, że w nowym parlamencie pokażemy naszą siłę i będziemy w stanie przeforsować sensowne projekty, głównie w zakresie walki z bezdomnością zwierząt. Chodzi o kastrację, sterylizację i czipowanie zwierząt, bo jak dotąd na świecie nikt nie znalazł lepszego rozwiązania.
Uprzejmie dziękuję Panu za rozmowę.