Jak wynika z aktu oskarżenia, Polacy w trudnej sytuacji życiowej — często bezdomni — byli zwabiani obietnicą dobrego zarobku. Po przyjeździe trafiali jednak do pracy bez zabezpieczeń i bez dni wolnych, za symboliczne stawki. Mieszkali na zimnym strychu, pozbawieni podstawowych warunków sanitarnych i możliwości opuszczenia miejsca pracy.
Kluczowe znaczenie miały zeznania robotników. Opowiadali, że ich 35-letni przełożony twierdził, iż mają wobec niego „dług” za podróż i zakwaterowanie. To miało tłumaczyć brak wypłat. Śledczy ustalili, że praca była nielegalna, a pracownicy trafiali do różnych klientów, podczas gdy ich dokumenty pozostawały w rękach oskarżonych.
Proceder wyszedł na jaw przypadkiem. Policja znalazła jedną z ofiar w stanie skrajnego wyziębienia na trasie E65 — bez pieniędzy, bez dowodu, bez wsparcia. Wkrótce potem funkcjonariusze przeszukali gospodarstwo pod Skurup i uwolnili dwóch kolejnych Polaków.
Proces potrwa do końca stycznia i toczy się w warunkach podwyższonego bezpieczeństwa. Oskarżeni odpowiadają nie tylko za handel ludźmi, ale także za przestępstwa gospodarcze, skarbowe oraz — w jednym przypadku — narkotykowe. W Szwecji za wykorzystywanie ludzi w taki sposób grozi kara od dwóch do dziesięciu lat więzienia.
