W styczniu do Sejmu wpłynął rządowy projekt nowelizacji Prawa farmaceutycznego, który zakłada dostęp do tabletki „dzień po” bez recepty od 15 roku życia. Od 2017 roku jest ona dostępna wyłącznie na receptę. Wprowadzając te zmiany, resort zdrowia tłumaczył wówczas, iż wynikają one z zagrożeń, jakie niesie ze sobą użycie preparatu ellaOne. O zagrożeniach tych w wywiadzie dla portalu Tysol.pl opowiedział prof. Bogdan Chazan, wykładowca w Zakładzie Położnictwa, Ginekologii i Pielęgniarstwa Położniczo-Ginekologicznego Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
- „Badania Europejskiej Agencji Leków dowodzą, że zażycie tabletki dzień po zwiększa częstotliwość występowania niebezpiecznej dla zdrowia, a nawet życia kobiety ciąży pozamacicznej. Naczelna Rada Aptekarska informowała o wcześniejszym przekwitaniu i problemach z płodnością. Można więc powiedzieć, że preparat ten może zakłócać prawidłowe funkcjonowanie organizmu kobiety. Ustawodawca nie przewiduje potrzeby konsultacji lekarskiej przed jego zażyciem, uzasadnione są więc obawy, że środek będzie spożywany także przez kobiety chore - ze wszystkimi tego konsekwencjami. To jest niczym nieuzasadnione ryzykowanie swoim stanem zdrowia”
- powiedział lekarz.
Zaznaczył przy tym, że pigułka „dzień po” „prowadzi do śmierci poczętych dzieci”.
- „Pigułka ta działa antyimplantacyjnie. Co oznacza to trudne słowo? Do zapłodnienia dochodzi, ale zarodek nie może się zagnieździć w zmienionej przez pigułkę błonie śluzowej macicy i ginie. Niektórzy autorzy prac naukowych twierdzą, że ulipristal nie ma działania poronnego, bo ciąża ma się według nich zaczynać dopiero od momentu zagnieżdżenia zarodka w błonie śluzowej macicy. To zwykłe mydlenie oczu. Nie jest ważne kiedy zaczyna się ciąża, ważne kiedy zaczyna się człowiek. I że ten człowiek ginie podczas stosowania tabletek dzień po”
- wyjaśnił.
Mówiąc o planowanej dostępności tabletki od 15 roku życia, rozmówca Tysol.pl zestawił ten ruch rządu z innymi jego działaniami dot. młodzieży.
- „Obserwacja działań, jakie obecna władza podejmuje w odniesieniu do młodzieży prowadzi do wniosku, że chodzi o antywychowanie młodzieży. Zamiast zdobywania wiedzy i prawdziwej edukacji proponuje się kształtowanie przyszłych obywateli jako bezkształtnej masy osób bez wiedzy historycznej, bez systemu wartości, bezrefleksyjnie oddających się wszelkim przyjemnościom. Łatwiej będzie nimi zarządzać według swoich planów, wdrażać cywilizację śmierci”
- ocenił.