Jeszcze niedawno w rządowych kuluarach słychać było nerwowe szepty – kancelaria premiera i MSWiA nie wiedzą, co robić. A przecież niemieckie zamiary były znane od dawna: nowa polityka migracyjna miała opierać się na „odsyłaniu” nielegalnych migrantów do krajów trzecich – także do Polski. Berlin nie pytał Warszawy o zgodę. Po prostu zaczął działać. Policjanci z RFN przywożą migrantów na polską granicę i instruują ich, dokąd mają iść. Migranci wysiadają z niemieckich radiowozów i znikają w polskiej przestrzeni – nieewidencjonowani, niekontrolowani.
Stanisław Żaryn nie pozostawia złudzeń: „Dzieje się to poza systemem i bez kontroli ze strony Polski”. Rząd Tuska nie tylko nie protestował, ale wręcz legitymizował działania Berlina swoją biernością. Polska nie tylko nie żądała od Niemiec natychmiastowego zaprzestania tej praktyki – nie potrafiła nawet przedstawić własnej, suwerennej polityki migracyjnej.
Kryzys narastał, ale rząd zignorował sygnały płynące od obywateli, mediów i służb. Dopiero po brutalnych przestępstwach popełnionych przez przebywających w Polsce cudzoziemców społeczne emocje wybuchły z pełną siłą. Gwałty, morderstwa, brutalne napaści – to nie są już statystyki, ale dramaty realnych ludzi. I choć rząd próbował tłumić nastroje, nie udało się ich zagłuszyć propagandowymi sloganami. Coraz więcej Polaków jeździło na zachodnią granicę, by dokumentować rzeczywistość, której media głównego nurtu nie chciały pokazywać. W sprawę zaangażowali się posłowie Konfederacji, a później również PiS – domagając się odpowiedzi i działań.
Sprawa ma też poważny wymiar polityczny. Dla wielu Polaków Donald Tusk to polityk proniemiecki, działający w interesie Berlina bardziej niż Warszawy. Sytuacja na granicy tylko ten obraz wzmocniła. Słynne zapewnienie Tuska, że „nikt mnie w Europie nie ogra”, brzmi dziś jak gorzka ironia. Jak podkreśla Żaryn, praktyki Niemiec nie mają umocowania w międzynarodowych procedurach i wyraźnie naruszają interesy Polski – a jednak rząd milczy.
Nadchodzący pakt migracyjny UE, który ma wejść w życie w czerwcu 2026 r., grozi jeszcze większą falą migrantów – tym razem zalegalizowaną unijnym prawem, które Tusk akceptuje mimo wcześniejszych zapewnień, że Polska nie będzie płacić za cudze błędy. Jeśli już teraz nie potrafimy zatrzymać nielegalnych działań Niemiec, jak poradzimy sobie z presją całej Unii?
Kryzys migracyjny nie jest tylko kwestią humanitarną – to test suwerenności państwa. Jak ocenia Żaryn, Polska jest dziś „poniżana przez zachodniego sojusznika”, a rząd Donalda Tuska nie tylko nie potrafi się temu przeciwstawić – on nie chce. W efekcie Polska może podzielić los Francji, Belgii czy Niemiec, gdzie polityka otwartych drzwi doprowadziła do chaosu, gett i paraliżu służb.
Jeśli nie zatrzymamy tej polityki teraz – może być za późno.