Największa aborcyjna organizacja w Stanach Zjednoczonych, jaką jest Planned Parenthood, traci darczyńców. Według jej własnego rocznego raportu, dotyczącego roku podatkowego 2018-2019, liczba indywidualnych darczyńców zmniejszyła się o ponad 300 tys. Jak uważa szef pro-liferskiej American Life League, Jim Sedlak, „najwidoczniej, gdy prawdziwy nacisk tej organizacji na aborcję staje się coraz bardziej widoczny (...) 400 000 ofiarodawców Planned Parenthood przestało dawać datki”.
Organizacja, w której „klinikach” w zeszłym roku podatkowym zabito zgodnie z jej własnym raportem 345 672 nienarodzonych dzieci, ma obecnie „1,1 milion czynnych indywidualnych ofiarodawców”. Dla porównania: we wcześniejszym roku podatkowym liczba ta wynosiła 1 milion 403 tys. Taki odpływ darczyńców według szefa proliferskiej American Life League, Jana Sedlaka, doprowadził do tego, że raport Planned Parenthood wykazuje „spadek o 39,5 milionów dolarów pod wzglądem datków i 26,6 milionów dolarów spadku, jeśli chodzi o całkowity dochód”.
Choć liczba aborcji w całych Stanach Zjednoczonych spada, jak wykazują dane statystyczne Centers for Disease Control, to udział Planned Parenthood w mordowaniu nienarodzonych rośnie. Zdaniem Sedlaka, była prezes tej organizacji, dr Leana Wen, została zwolniona z pracy po niecałym roku, gdyż chciała zmienić ten trend, skupiając się na opiece zdrowotnej.
Niestety raport wykazał też wzrost funduszy ze źródeł rządowych. Z subsydiów rządowych Planned Parenthood zyskała łącznie 616 milionów dolarów. Przy tym, jak pisze Life Site News, "okres, który obejmuje najnowszy roczny raport, nastąpił przed uchwaleniem przez prezydenta Trumpa zasady wymagającej, by organizacje, które otrzymują (...) pieniądze na planowanie rodziny, były fizycznie oddzielone od tych, które dokonują aborcji lub na nie kierują”. Planned Parenthood straciło 60 milionów dolarów z kieszeni podatnika, gdyż odmówiło dostosowania się do tej zasady.
jjf/LifeSiteNews.com