Zdaniem bp. Stricklanda to zamieszanie jest „bardzo szkodliwe”, gdyż umożliwia „ludziom, którzy całkowicie nie zgadzają się z naszą wiarą, nie wierzą w Jezusa Chrystusa i którzy naprawdę szydzą z nas”, twierdzić, że nawet w Kościele nie ma jasności co do tego, w co katolicy wierzą.
Amerykański biskup wyraził się z dezaprobatą o krytykach patriarchatu, przypominając, że „Bóg stworzył nas mężczyzną i kobietą i przydzielił odrębne role”. Zauważył, że Chrystus wybrał mężczyzn na dwunastu apostołów, a Stary Testament mówi o społeczności patriarchalnej. Choć ludzie krytykują taki model, to zdaniem bp. Stricklanda to sam Bóg „określił tutaj wzór ze swojej miłości”.
„Jeśli wierzymy Pismu Świętemu (...), to Bóg działa w sposób patriarchalny. (...) Fakt, że nazywamy Boga Ojcem nie jest jakimś pomniejszaniem kobiet. Tak naprawdę jest przeciwnie. Jest to wyznaczenie jasnych ról ludzkości. Oczywiście Bóg jest Ojcem. Nie jest On ludzkim ojcem. Jest Bogiem. Jednak to patriarchalne podejście pokazuje nam coś z tego, kim jest Bóg oraz komplementarność kobiet w społeczeństwie ludzkim” – stwierdził bp Strickland.
Te rozróżnienia ról kobiet i mężczyzn, różnice między nimi bp Strickland uznał za „piękny dar, który Bóg nam objawił”. Zaznaczył też, że Bóg kocha zarówno swoje córki, jak i swoich synów. Wskazał na wyniesienie, jakiego dostąpiła Maryja, która w przeciwieństwie do Chrystusa jest przecież „tylko człowiekiem”. Twierdzenie, że kobiety są dla Kościoła w jakiś sposób kimś gorszym, to zdaniem biskupa pokazanie, że się nie rozumie „naszej teologii i naszej pobożności, naszego sposobu życia pobożnych katolików”.
Porzucanie modelu patriarchalnego z powodu pewnych nadużyć, które w stosunku do kobiet mogły się zdarzać na przestrzeni wieków, bp Strickland uznał za pozbawione sensu dążenie, które „tak naprawdę nie działa”. Niezależnie od wysiłków „współczesnego społeczeństwa”, by zatrzeć różnice między płciami, dzieci bez trudu stwierdzą, że „istnieje różnica między tatusiem a mamusią”. Z woli Bożej mamy komplementarność ról kobiet i mężczyzn i „na tym opiera się cała struktura Kościoła”.
Jednocześnie biskup wyraził pochwałę życia sióstr zakonnych, które w zamknięciu klasztorów modlą się za świat: „Kto wie, ile więcej nieszczęść, jak dużo więcej nieszczęść byłoby na świecie, gdyby nie te kobiety w klasztorach na całym świecie? Jest ich mniej, ale wciąż modlą się tam i musimy wierzyć w tę moc”.
Wracając do tematu zamieszania w Kościele wokół roli kobiet, bp Strickland stwierdził, że jeśli faktycznie nie ma planów, by doprowadzić do kapłaństwa kobiet, to daje się kobietom „fałszywe wrażenie”, że być może po lektorach i akolitach przyjdzie czas na żeński diakonat, a potem kapłaństwo. Jego zdaniem „to jest pomniejszanie pięknej wartości kobiet w Kościele”. A tymczasem powinno się „zachęcać i wspierać” chłopców, by brali pod uwagę możliwość powołania do stanu kapłańskiego, a dziewczynki, by „myślały o pięknej ścieżce życia zakonnego”.
Obaj rozmówcy poruszyli także kwestię zamieszania wokół Fiducia supplicans i przekładów tekstu na inne języki oraz jego interpretacji. Choć pojawiała się argumentacja, że deklaracja mówi w rzeczywistości o błogosławieniu „osób indywidualnych”, to dziennikarka Diane Montagna wskazuje, że w oryginalnym tekście włoskim mówi się o błogosławieniu „ich”. Także w innych językach stosuje się liczbę mnogą zaimka osobowego: „für sie” po niemiecku lub „para ellos” po hiszpańsku. Westen uznał to za „majstrowanie” wokół rzeczywistego sensu dokumentu.
Bp Strickland z kolei podkreślając ponownie zamieszanie w Kościele, zauważył, że jeszcze w czasie studiów nad prawem kanonicznym dowiedział się, że „oficjalne teksty [watykańskie] są zawsze publikowane po łacinie”. Jego zdaniem była to mądra polityka Kościoła, by uniknąć zamieszania, a język łaciński był traktowany „jako standard, jako język bazowy, który należało zawsze stosować”. Podał też przykład Kodeksu prawa kanonicznego, gdzie w razie wątpliwości co do przekładu, zawsze można odwołać się do oryginału łacińskiego. Jego zdaniem także taki dokument jak Fiducia supplicans powinien być opublikowany po łacinie.
Zamieszanie wokół interpretacji ważnego dokumentu watykańskiego, które wynika także z różnych jego przekładów, bp Strickland uznał raz jeszcze za działanie na korzyść wrogów Kościoła, którzy mogą wskazywać, że Kościół „jest zwodniczy”. „To otwiera drzwi do różnych spekulacji. I myślę, że musimy na to zwracać uwagę” – stwierdził biskup. Podkreślił, że wrogowie Kościoła chcą go „całkowicie wyeliminować z ludzkiego krajobrazu”, tworząc „globalnie różny świat”. A tymczasem „Kościół w świecie (...) musi być latarnią światła i nadziei”.
Bp Strickland w rozmowie z Westenem poruszył też m.in. temat jego własnej sytuacji po usunięciu go przez papieża Franciszka z diecezji Tyler. Przyznał, że spotkał się z wieloma wyrazami sympatii i wsparcia ze strony wiernych i że dzielenie się prawdą Jezusa Chrystusa „wzmacnia” go. Zaznaczył, że nie jest „przeciwko nikomu”, ale jest „za Jezusem Chrystusem” i że to nauka naszego Pana może prowadzić do „pewnych podziałów”. Odnosząc się z kolei do walentynek, które przypadają w tym roku w Środę Popielcową, bp Strickland uznał to za sposobność do refleksji zarówno nad życiem św. Walentego, jak i znaczeniem Wielkiego Postu i miłości Chrystusa do nas, który dał się za nas ukrzyżować.