Wokół poseł Kingi Gajewskiej i wiceministra sprawiedliwości Arkadiusza Myrchy wybuchła burza, kiedy media obiegły informacje na temat otrzymywanych przez nich świadczeń na wynajem wspólnego mieszkania. Mimo, że mieszkają razem, dwie dopłaty pobierają osobno. Małżeństwo ma dom pod Warszawą, ale ma on być jeszcze nieukończony. Kolejne kontrowersje wywołały wydatki biur poselskich Gajewskiej i Myrchy. Biuro poseł Gajewskiej zakupiło m.in. robota sprzątającego, a wiceminister Myrcha potrzebował do swojego biura cztery ekspresy do kawy.

Teraz pojawiają się nowe informacje w sprawie majątku polityków. Poseł Gajewska zamieściła nowy rejestr korzyści, w którym dopisała ręcznie „darowiznę domu w budowie o powierzchni 166 metrów kwadratowych od rodziców (wykazana w oświadczeniach majątkowych złożonych na początek X kadencji Sejmu RP)” oraz „darowiznę od męża – 40 tysięcy złotych”.

Do sprawy za pośrednictwem mediów społecznościowych odniósł się red. Patryk Słowik z Wirtualnej Polski.

- „W ogóle nie komentowałem sprawy państwa Gajewskiej i Myrchy, bo uważałem, że jest wystarczająco dużo łamania prawa, by nie pisać o rzeczach moralnie dyskusyjnych. Ale to zaczyna być nie do obrony. Pani posłanka Gajewska właśnie przypomniała sobie, że zapomniała wpisać darowizn”

- napisał dziennikarz, dołączając screen dokumentu.

- „Wiem, że sytuacje nieporównywalne, że Mejza to łajza (no łajza, bez dwóch zdań), ale za bardzo podobną rzecz zaraz Sejm będzie odbierał immunitet Mejzie, a prokuratura będzie mu stawiać zarzuty. Czy prawo jest równe niezależnie od partii politycznej, w której się działa?”

- pyta w kolejnym wpisie.