Obchody odbędą się dzisiaj w wiosce Pexonne we wschodniej Francji. W uroczystościach weźmie udział trójka wnuków SS-Hauptsturmführera Ericha Otto Wengera, który dowodził oddziałem odpowiedzialnym za pacyfikację wioski i deportację jej mieszkańców.

Deportowano 112 osób, z których większość stanowili mężczyźni. Zostali oni następnie wysłani do niemieckich obozów koncentracyjnych. Przeżyli nieliczni.

Po wojnie Wenger w najlepsze robił karierę w Federalnym Urzędzie ds. Ochrony Konstytucji. Kariera została przerwana w momencie ujawnienia przeszłości Wengera. Wobec Wengera nie wyciągnięto jednak żadnych innych konsekwencji niż przeniesienie do pracy w innym urzędzie.

Wnuki esesmana nie zabiorą głosu w trakcie obchodów, nie wystąpią także w telewizji. Składać jednak będą wieńce.

"Nie jesteśmy tutaj, aby przepraszać, nie jesteśmy winni, ale możemy dzielić żałobę" – powiedziała wnuczka Anne Niemieckiej Agencji Prasowej (dpa). Mówiła także o "geście tak dyskretnym, jak tylko możliwe". Co do dyskrecji gestu to raczej cel ten nie został osiągnięty.

"Podzielamy wasz ból i jest nam przykro" - dodała.

Wnuczka poinformowała także, że jej matka zwróciła się przeciw swojemu ojcu, wyszła za Francuza i obecnie mieszka we Francji. Wnuki esesmana wiedziały, że dziadek był nazistą, jednak nie znały żadnych szczegółów jego działalności w SS.

Stowarzyszenie upamiętniające deportację Pexonne przyjęło chęć wzięcia udziału w uroczystościach ogólnie dobrze. Nie wszystkim jednak się to spodobało. Odrzucono także sugestię, aby w trakcie obchodów niemiecka flaga powiewała obok francuskiej.