Wybory parlamentarne w Niemczech zakończyły się zwycięstwem chadecji, z której wywodzi się przyszły kanclerz Friedrich Merz. To polityk związany z Europejską Partią Ludową (EPL), do której należy również Donald Tusk, co budzi pytania o przyszłość relacji Polski z Niemcami oraz Stanami Zjednoczonymi.

Jak zauważa poseł PiS Sebastian Kaleta, "Niemcy chcą osłabić rolę NATO w Europie i scentralizować Unię, tworząc coś na wzór europejskiej armii", co w jego ocenie oznacza marginalizację Polski i oddanie jej pod wpływy Berlina i Moskwy.

Polityka międzynarodowa nabiera nowej dynamiki. Administracja Donalda Trumpa od kilku tygodni podkreśla wzmocnioną rolę Polski w nowej architekturze bezpieczeństwa, kosztem osłabienia znaczenia Niemiec. Wynika to z błędnej polityki Berlina wobec Rosji, która – jak zauważył Kaleta – "przyczyniła się do wybuchu wojny na Ukrainie".

Tymczasem niemieccy politycy mają inny plan. Merz w swoim powyborczym wystąpieniu nie ukrywał, że jego celem jest odbudowa niemieckiej pozycji w Europie, osłabienie wpływów USA i centralizacja UE, co może wiązać się z marginalizacją Polski na arenie międzynarodowej.

Według Kalety Niemcy wykorzystują chęć USA do zakończenia wojny na Ukrainie, by budować swoją pozycję jako "obrońcy Europy". „Niemcy chcą pokazać się jako przeciwwaga dla Trumpa, licząc na odbudowę relacji z Rosją” – zauważył polityk PiS.

To scenariusz, który był widoczny przed rosyjską inwazją na Ukrainę – Berlin prowadził wtedy politykę otwarcia wobec Moskwy, czego symbolem była budowa Nord Stream 2. Teraz, według Kalety, niemiecka elita polityczna chce wrócić do tej strategii, ale pod pozorem dążenia do pokoju.

Opozycja wskazuje na bierność Donalda Tuska wobec tych planów. Zdaniem Kalety nie chce on prowadzić polityki wzmacniania Polski na arenie międzynarodowej, lecz podporządkowuje nasz kraj Niemcom.

"Obecny polski rząd gra w niemieckiej orkiestrze. Merz realizuje plan marginalizacji Polski i osłabienia NATO, a Tusk jest jego wykonawcą" – stwierdza polityk PiS.