Stephen Kapos udzielił wywiadu portalowi Gazeta.pl, w którym odniósł się do uchwały polskiego rządu, który zobowiązał się do „zapewnienia bezpiecznego udziału przywódcom Izraela w uroczystościach 27 stycznia 2025 roku”. Uchwała wywołała kontrowersje w kontekście wydanego przez Międzynarodowy Trybunał Karny nakazu aresztowania premiera Izraela Binjamina Netanjahu w związku z wydarzeniami w Strefie Gazy.
- „Ja sam przeżyłem Holocaust w ukryciu. Byłem w grupie żydowskich dzieci, które ukrywały swoje prawdziwe pochodzenie. Jako uchodźcy tułaliśmy się z miejsca w miejsce, zmuszani do ucieczki za każdym razem, gdy ktoś zaczynał coś podejrzewać lub gdy przybliżał się front. Po powrocie do Budapesztu zastałem jedynie zgliszcza mojego domu. Nagle staliśmy się bezdomni. Gdy dziś patrzę na zdjęcia z Gazy – na sieroty szlochające w ruinach nad ciałami zabitych rodziców – wracają wspomnienia tamtego Budapesztu i moich własnych przeżyć, które rozdzierają serce”
- powiedział Kapos.
Przypomniał, że „świat ma obowiązek stać na straży międzynarodowego systemu sprawiedliwości”.
- „Ten system powstał przecież po to, by takie okrucieństwa nie powtórzyły się nigdy więcej”
- podkreślił.
Dlatego wskazał na niedopuszczalność podważania decyzji MTK.
- „Międzynarodowy Trybunał Karny jest filarem tego systemu. Kiedy dowiedziałem się, że MTK wydał nakaz aresztowania Benjamina Netanjahu, poczułem ogromną ulgę. Trybunał jest najlepszym narzędziem, jakie mamy, aby pociągnąć do odpowiedzialności sprawców niewyobrażalnych zbrodni – takich jak te, które Naziści dokonali na mojej rodzinie. Ale orzeczenia i nakazy Trybunału muszą być egzekwowane przez państwa; inaczej nie będą znaczyć nic”
- powiedział.
- „Dlatego deklarację premiera Donalda Tuska o zaproszeniu premiera Izraela na ceremonię upamiętniającą wyzwolenie obozu Auschwitz-Birkenau odebrałem jako policzek wymierzony wszystkim ofiarom ludobójstwa, przeszłym i obecnym”
- dodał.